Rząd doszedł do wniosku, że zrobi prezent przedsiębiorcom i obniży maksymalną opłatę od pozwu w sprawach cywilnych aż o połowę – z 200 tys. do 100 tys. zł. Obniżka – wprowadzona na fali deregulacji i pomocy małym oraz średnim przedsiębiorcom – zyskała poparcie obydwu izb parlamentu, a teraz prezydenta. Tyle tylko, że owe 200 tys. zł opłaty od pozwu czy apelacji, to kwota, która jest pobierana w sprawach o wartości powyżej 4 mln zł. W pozostałych, gdzie wartość przedmiotu sporu mieści się w przedziale od 20 tys. do 4 mln zł, opłata wynosi 5 proc. wartości roszczenia.
Podczas prac w Sejmie przedstawiciele małych i średnich przedsiębiorców nieśmiało podnosili, że z tej hojnej obniżki to oni raczej nie skorzystają. Bo 4 mln zł to dla nich wielka kwota, na tym poziomie to mają co najwyżej roczny obrót, więc zmiana jest raczej ukłonem w stronę wielkich korporacji. Choć na pewno zdarzy się niezbyt duża firma, która jako podwykonawca będzie sądzić się w sprawie dużego kontraktu z korporacją (i dla której zmniejszenie opłaty o 100 tys. to wydatna pomoc) to jednak nie oszukujmy się, zwykle będzie to dotyczyło sporów najbogatszych. Dla firm z sektora MSP dużo większą pomocą byłoby obniżenie opłaty stosunkowej ze wspomnianych 5 proc. do 2,5 proc.
Czytaj więcej
Do konsultacji trafił projekt rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie wysokości oraz szczegółowyc...
Ministerstwo Sprawiedliwości i pokrętna logika w sprawie opłat od pozwu
Podchwycili to posłowie opozycji, proponując obniżenie opłaty stosunkowej choćby do 4 proc. Na to jednak nie zgodziło się Ministerstwo Sprawiedliwości, zauważając, że nie ma żadnych kalkulacji co do tego, jak by to wpłynęło na budżet wymiaru sprawiedliwości. Można by pochwalić resort za to iście odpowiedzialne podejście, gdyby nie to, że proponując obniżenie maksymalnej opłaty od pozwu z 200 do 100 tys., samo MS nie przedstawiło nawet pół zdania wyliczenia, w jaki sposób wpłynie to na budżet Temidy.
100 tys. zł na sprawie w tę czy w tę? Kto by to liczył? Jak się okazuje, nikt, bo nikt nie zadał sobie trudu, by choć sprawdzić, ile rocznie jest spraw, w których pobiera się maksymalną opłatę. Próbowałem to ustalić w sądach, ale okazało się, że te nie prowadzą takiej statystyki i od ręki takich danych nie mogą wyodrębnić. A od wiceministra Arkadiusza Myrchy usłyszałem tylko zapewnienie, że budżet na to stać.