Wyrok jest prawomocny. Decyzja sądu oznacza, że proces w sprawie pomocnictwa w zabójstwie poznańskiego dziennikarza będzie się toczył od początku.
Co się stało z Jarosławem Ziętarą
Ziętara był dziennikarzem „Gazety Poznańskiej”, prekursorem dziennikarstwa śledczego, badał m.in. afery gospodarcze. Jego ustalenia wykraczały poza świat wielkopolskiego biznesu. 1 września 1992 r. zaginął bez śladu w drodze do pracy. Sprawa jego zniknięcia od ponad 33 lat czeka na rozwiązanie. W 1999 r. został uznany za zmarłego.
Do dziś nie wiadomo, jak i kiedy zginął Jarosław Ziętara, kto był ewentualnym zabójcą ani co się stało z ciałem. Jeden ze świadków zeznał w śledztwie, że dziennikarz był przetrzymywany przez kilka dni w magazynach firmy Elektromis (jej działalnością interesował się przed śmiercią Jarosław Ziętara), po czym został zamordowany, a jego zwłoki rozpuszczono w kwasie. Za siedem lat dojdzie do przedawnienia, a to oznacza, że zabójcy dziennikarza mogą uniknąć odpowiedzialności.
Czytaj więcej
Istniały związki służb specjalnych z Elektromisem. Czy na ich ślad wpadł zamordowany dziennikarz?
Ochroniarze Elektromisu znów staną przed sądem
Na początku lat 90. ochroniarzami w Elektromisie byli Mirosław R. ps. Ryba i Dariusz L. ps. Lala. Prokuratura uważa, że to oni i jeszcze trzeci, nieżyjący już mężczyzną o pseudonimie „Kapela”, podszywając się pod policjantów, zwabili Ziętarę do samochodu przypominającego radiowóz, a następnie przekazali faktycznym sprawcom przetrzymywania dziennikarza, jego zabójstwa i ukrycia szczątków.