Adopcje międzynarodowe pozbawiają każdego roku ok. 280 - 300 dzieci możliwości dorastania w ojczystym kraju - twierdzi ministerstwo rodziny. Adoptowane dzieci, wychowywane poza granicami kraju, szybko tracą związki z kulturą i językiem polskim. Często dochodzi do rozdzielania rodzeństw, a procedury powodują, że brakuje dostatecznej wiedzy o dalszych losach adoptowanego dziecka. Z drugiej strony - twierdzi resort Elżbiety Rafalskiej - niektóre argumenty przemawiające za adopcją zagraniczną, jak np. brak możliwości zapewnienia w Polsce właściwej opieki dzieciom niepełnosprawnym, nie znajdują pokrycia w rzeczywistości.
Adopcyjne mity
- Kiedy przyjrzeliśmy się szczegółowo, jak do tej pory odbywały się zagraniczne adopcje okazało się, że nie jest wcale tak, że wysyłane za granicę dzieci są bardzo chore – przekonuje minister.
Jak podaje MRPiPS, z ogólnej liczby dzieci adoptowanych w procedurach adopcji zagranicznych jedynie do ok. 20 proc. z nich posiada orzeczenie o niepełnosprawności. Większość decyzji dotyczących decyzji o kwalifikacji dzieci do adopcji międzynarodowej wiąże się z ewentualnym zagrożeniem ich zdrowia, wynikającym ze stwierdzonego w wywiadzie alkoholizmu rodziców czy choroby psychicznej.
- Polska posiada coraz lepiej zorganizowaną sieć wsparcia w zakresie poradnictwa, diagnostyki, badań psychologicznych, pomocy medycznej. Potencjalni rodzice adopcyjni w Polsce mają z każdym rokiem łatwiejszy dostęp do specjalistów - podkreśla MRPiPS.
Dramatem adoptowanych dzieci jest nagminne rozdzielanie rodzeństw, na co również zwracała uwagę minister Elżbieta Rafalska. W roku 2016 takie praktyki dotyczyły – z różnych przyczyn - ok. 71 proc. rodzeństw, wobec których została wydana zgoda na dalsze procedowanie w procedurze adopcji międzynarodowej. Adoptowane dzieci w większości przypadków bezpowrotnie tracą szansę na utrzymywanie kontaktów z rodzeństwem w kraju.