Anna Nowacka-Isaksson: Żeby dzieci nie czuły się zdradzone

Kiedy film dla dzieci „Dziewczynka, mama i demony" Państwowa Rada Mediów uznała za niestosowny dla najmłodszych, Susanne Osten, reżyserka, ruszyła do walki - pisze Anna Nowacka-Isaksson ze Sztokholmu.

Aktualizacja: 01.05.2016 19:33 Publikacja: 01.05.2016 10:00

Anna Nowacka-Isaksson: Żeby dzieci nie czuły się zdradzone

Foto: 123RF

Zakaz pokazywania filmu dzieciom w kinach potraktowała jako zdradę wobec malusińskich i wobec rodziców, którzy sami, jej zdaniem, powinni decydować, co jest odpowiednie dla ich pociech. Rzeczywistość nie jest przyjemna, jest okrutna i twarda – tłumaczyła. Dorosłym zależy, by utrzymywać dzieci w dobrym nastroju, ale one czują się zdradzone. Chcą bowiem wiedzieć, jak orientować się w świecie.

Film został oparty na sztuce „Dziewczynka, mama i śmiecie", która bazuje z kolei na autobiograficznej książce pod tym samym tytułem. Autorka długo nosiła się z zamiarem przetworzenia materiału na film. Ją samą wychowywała mama, która cierpiała na schizofrenię.

Film opowiada o dziewczynce Ti i jej mamie Siri. Siri wynajęła mieszkanie na pół roku i tłucze w nim porcelanę i szkło. Nikt nie może się dowiedzieć, gdzie mieszkają, bo mama jest w stanie psychozy. Dziewczynka często nie ma co jeść i czasami nie ma prawa nawet wejść do toalety. Chodzi w brudnej sukience, bo mama pod wpływem demonów uwierzyła, że wypranie ubrania wiąże się z wielkim niebezpieczeństwem. Demony (jednemu odpada nos, drugiemu żarzą się uszy) nawiedzają mamę i wydają jej rozkazy, że ma się nie przejmować córką lub że Ti musi umrzeć. Ośmioletnia Ti jednak wątpi, że zjawy istnieją i próbuje przed nimi ratować mamę. W filmie mama jest jak dziecko, a córka występuje w roli osoby dorosłej, kiedy trzeba zdobyć coś do jedzenia.

Cenzura filmów została oficjalnie zniesiona w Szwecji pięć lat temu. By jednak chronić dzieci przed kinem, które może „zaszkodzić ich dobremu samopoczuciu", Państwowa Radia Mediów ustala granice wieku. Ich wyznaczanie nie oznacza jednak wartościowania, czy film jest stosowny dla danej grupy wieku. Istnieją bowiem zjawiska czy zachowania, które przez wielu widzów mogą być uważane za niestosowne lub obsceniczne, ale których automatycznie nie uważa się za szkodzące dobremu samopoczuciu dziecka. Może tu chodzić o wulgarny język, sceny używania narkotyków, nagości czy seksu. To zawsze się przekłada na ich kontekst i sposób przedstawienia.

Ocena przekazu „Dziewczynki, mamy i demonów" okazała się jednak nieco bardziej skomplikowana. Kiedy Państwowa Rada Mediów zobaczyła zapowiedź filmu, zaakceptowała go, zgodnie z intencjami reżyserki, jako obraz dla widza od 11. roku życia. W praktyce oznacza to, że także dzieci, które ukończyły siedem lat, mogą wejść do kina w towarzystwie dorosłej osoby.

Kiedy jednak Rada Mediów obejrzała cały film, uznała, że obraz z tematyką samobójstwa, przedstawiający psychiczną chorobę ma czasami przerażający klimat, co może spowodować silny strach, niepokój i dezorientację. Dlatego może być niekorzystny dla dzieci poniżej 15 lat. Na takie dictum Susanne Osten wraz ze spółką filmową zwróciła się do sądu administracyjnego. Ten przyznał rację twórczyni filmu, określając granicę wieku widza na 11 lat.

Co prawda sąd zgodził się z Radą Mediów, że film zawiera przerażające sceny, ale do ich treści powinno się odnieść, mając na względzie prawo dziecka do informacji. Główna postać filmu, dziewczynka, okazuje dużą zdolność dawania sobie rady w trudnej sytuacji. To powoduje, że film wydaje się mniej straszny. Sąd zawyrokował też, że owo kino może uczynić dzieci silniejszymi w szczególnie ciężkich sytuacjach i pogłębić ich zrozumienie i wiedzę o społeczeństwie, w którym żyjemy.

Wyrok sądu w sprawie filmu określanego jako „thriller dla dzieci i dramat miłości dla dorosłych" nie zdeterminował jednak jeszcze losu kontrowersyjnego obrazu. Kiedy reżyser i dramaturg Susanne Osten odetchnęła z ulgą, ciesząc się z triumfu zdrowego rozsądku i obalenia ostatniego tabu, jakie stanowi w społeczeństwie temat chorób psychicznych, Państwowa Radia Mediów zapowiedziała, że złoży apelację.

Susanne Osten, która nie lubi „Dzieci z Bullerbyn", ponieważ pokazują fałszywą rzeczywistość, twierdzi, że w każdej klasie jest kilkoro dzieci, które dorastają z rodzicem znajdujacym się w podobnym psychicznym kryzysie co bohaterka Siri. Film dałby im okazję do rozpracowania własnej sytuacji i poczucia, że nie są same. Mają wszak, zgodnie z konwencją praw dziecka, prawo do informacji.

I jeżeli się weźmie pod uwagę ten argument, to wkrótce nie będzie filmów, które byłyby zabronione dla najmłodszych. Nie wspominając już nawet o zawartej w nich katharsis.

Katharsis dla dzidziusiów? Susanne Osten już taki spektakl stworzyła.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"