O tym, że minister Zbigniew Ćwiąkalski chce zmienić tryb przyspieszony i sposób działania sądów ekspresowych, wiadomo od dawna. Od początku krytykował rozwiązania przyjęte przez swojego poprzednika. Jego nie najlepszą opinię potwierdzały też mizerne statystyki. Jest już nawet gotowy projekt noweli procedury karnej. MS nie likwiduje trybu przyspieszonego, ale chce go zrewolucjonizować. Niektóre pomysły wzbudzają jednak kontrowersje.
[srodtytul]Zmiany zaszkodzą[/srodtytul]
Największe wątpliwości budzi odstąpienie od obligatoryjnego zatrzymania. Rzecz w tym, że sprawca nie zawsze będzie zatrzymywany (taki obowiązek dziś istnieje). Zniknie więc obligatoryjny areszt, w którym do tej pory oskarżony czekał na posiedzenie sądu, a w konsekwencji i na ekspresowy wyrok. Po zmianach sprawcę już przy zatrzymaniu będzie się wzywać do sądu na konkretny, szybki termin (nie później niż w ciągu 72 godzin od zatrzymania albo oddania sprawcy w ręce policji).
[wyimek]72 godziny będzie miał sąd na wyznaczenie szybkiej rozprawy. O terminie poinformuje oskarżonego[/wyimek]
Jeśli nie przyjdzie na rozprawę, w jego sprawie zapadnie wyrok zaoczny. – To zły pomysł – ocenia prof. Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego. I dodaje, że [b]obligatoryjne zatrzymanie gwarantowało szybkie tempo procesu, a to było istotą działania takich sądów.[/b] – Proponowana zmiana wypacza sens postępowania przyspieszonego – przekonuje prof. Kruszyński. Jest też przekonany, że dzisiejsze przepisy są dużo lepsze.