Reklama

Kacper Raciborski: W ciągu 10 lat Polska może stać się bardzo dobrym miejscem do budowania start-upów

Dzięki konkursowi młodzi wynalazcy trafiają bezpośrednio „na radar”. Fundusze widzą, kto nad czym pracuje i jakie są potencjalne szanse inwestycyjne - mówi Kacper Raciborski, członek kapituły konkursu „Młody Wynalazca”.

Publikacja: 04.09.2025 05:00

Kacper Raciborski: W ciągu 10 lat Polska może stać się bardzo dobrym miejscem do budowania start-upów

Foto: Adobe Stock

Jak pan ocenia poziom polskiej wynalazczości i innowacyjności, szczególnie w kontekście wysiłków młodych osób?

Jako Innovations Hub Foundation jesteśmy skupieni przede wszystkim na młodych, bo wierzymy, że to właśnie oni będą tworzyć nową generację przedsiębiorców, myślących na skalę globalną, w odróżnieniu od ich starszych kolegów i koleżanek. W połączeniu z silnym komponentem technologicznym w naszym regionie daje to szanse, że w Polsce zaczną powstawać zespoły z „globalnym pazurem”. I choć z początku będą one zakładane przez Polaków w większości za granicą, bo wciąż jednak wielu założycieli start-upów wyjeżdża, to kiedyś być może ten trend się odwróci. Pod kątem technologicznym już od jakiegoś czasu stoimy dość dobrze. Problem jest wciąż z wdrażaniem tych wynalazków i ich transferem do biznesu.

Czytaj więcej

Prezes Urzędu Patentowego: Warto uczyć, że można ochronić swój wynalazek

Czego więc brakuje, by polscy młodzi wynalazcy mogli rozwinąć skrzydła?

Silnego wsparcia na wczesnym etapie, tzw. inkubacyjnym. Problemem nie jest nawet brak pieniędzy, tylko to, że nie trafiają one tam, gdzie potrzeba. Według danych Fundacji Startup Poland mamy w kraju ok. 5 tys. start-upów, a według PFR 3,5 tys. Różnica wynika z problemów ze zdefiniowaniem, czym jest start-up – nikt się o taką oficjalną definicję nie pokusił. Są różne próby jej sformułowania, ale na razie to nikomu nie wyszło. Bo czy spółkę, która działa od 10 lat, można uznać za start-up? Jedni powiedzą, że nie, bo musi to być młoda spółka, inni – że przecież ma komponent innowacyjny. Niezależnie jednak, czy przyjmiemy liczbę 3,5 czy 5 tys., skala pozostaje podobna. A to problem, bo gdybyśmy dołączyli do tego reżim „wysokiej jakości inkubacyjnej”, czyli dużego potencjału do pozyskania finansowania zewnętrznego i globalnego skalowania, to liczba ta spada do kilkuset. Zatem liczących się start-upów jest niewiele. Wciąż mamy w Polsce zacofany ekosystem wczesnoetapowy. Ośrodków inkubacyjnych, takich jak nasza fundacja, jest mało, a nawet jeśli są, nie zawsze wiedzą, jak to robić. Przez to zakładane spółki od początku nie mają potencjału na globalny wzrost i utykają na poziomie lokalnym. Te, które go mają, najczęściej jednak „odpływają” z kraju.

Czy tu mogą pomóc konkursy takie, jak organizowany przez „Rzeczpospolitą” „Młody Wynalazca”? Czy takie nagłośnienie swojego pomysłu pomaga znaleźć inwestorów?

Analizujemy różne dane i wychodzi z nich, że ponad 60 proc. projektów nie trafia ani do inkubatorów, ani do akceleratorów, ani do konkursów branżowych, a więc nie wchodzi do ekosystemu start-upowego. Takie konkursy są więc bardzo potrzebne, bo zwiększają widoczność danych projektów. A jeśli projekt nie jest widoczny, to ciężko później zdobywać zaufanie inwestorów, pierwszych klientów i walidację. Na pewno plusem jest też to, że uczestnikami są młodzi wynalazcy. Pozwala im to bowiem budować kolejne partnerstwa i zwiększać swoją wiarygodność, a to ułatwia dalsze działanie.

Czytaj więcej

Adrian Migoń: Polski problem z finansowaniem wynalazców. Pieniądze znajdują za granicą
Reklama
Reklama

A z perspektywy biznesu, dlaczego warto się zainteresować takimi konkursami i ich uczestnikami?

Dzięki konkursowi młodzi wynalazcy trafiają bezpośrednio „na radar”. Fundusze widzą więc, kto nad czym pracuje i jakie są potencjalne szanse inwestycyjne. A nawet jeśli coś nie rokuje tu i teraz, to jest warte śledzenia w przyszłości. Często tak bowiem jest, że nawet jeśli pierwszy start-up nie wyjdzie komuś, to warto obserwować taką osobę, bo dzięki zdobytemu doświadczeniu druga czy trzecia próba ma szansę się udać. Ponadto jeśli mamy rozsądny zespół założycielski, który zidentyfikował ciekawą niszę, to oczywiście daje to potencjał na rozwiązywanie istniejących na rynku problemów.

Czy Polska ma potencjał, by stać się liderem w obszarze wynalazczości?

Myślę, że w ciągu 10 lat Polska będzie bardzo dobrym miejscem do budowania start-upów. Wciąż mamy jeszcze problemy z brakiem know-how inkubacyjnego. Ale myślę, że rozwiążą go obecni założyciele start-upów, którzy wrócą z zagranicy, gdy już zbudują swoje globalne firmy. Chodzi zresztą nie tylko o wiedzę, jak budować firmę, ale też jak ją z zyskiem sprzedać. Technologicznie stoimy bardzo dobrze. Młodzi ludzie wciąż wolą być w przyszłości informatykami, a nie influencerami, jak na Zachodzie. Dzięki temu jesteśmy potęgą programistyczną w Europie. Musimy się tylko podciągnąć we wdrożeniach i komercjalizacji – bo to daje największą wartość dla gospodarki. Gdy powstają firmy, które tworzą miejsca pracy i budują produkty, najlepiej, żeby płaciły też w Polsce podatki (ale to się musi jeszcze przedsiębiorcom opłacać).

Jak poprawić tę komercjalizację i wdrożenia? Czy państwo powinno się w to bardziej zaangażować?

Państwo powinno przede wszystkim nie przeszkadzać i nie utrudniać. A także dać dojść do głosu organizacjom oddolnym, które tworzą system i ludziom, którzy przy nim pracują. Od tego musimy zacząć. Barierą jest na pewno to, że osoby i organizacje te działają jedynie na własnych zasobach, często pozyskanych z trudem, albo opierając się na wolontariuszach. Niektórzy nawet wkładają własny kapitał. Jeśli więc powstają rządowe programy i inicjatywy, to powinny być konsultowane z praktykami tej branży – ich głos powinien być tym głównym, a nie pobocznym. Z perspektywy wdrożeniowej, problemem jest wczesny etap. Wciąż widzimy te same błędy popełniane przez założycieli przy budowaniu spółek. Do tego dochodzi brak mentorów, problemy z formowaniem zespołu, pozyskiwaniem kapitału, walidacją rynkową. Młodzi muszą sami się tego nauczyć, przebijając głową mur. Największą wartością są tu sieci networkingowe, których w Polsce wciąż jest bardzo mało. Ale to się poprawia, start-upowcy wracają, chcą dzielić się wiedzą, są różne programy i organizacje, które pozwalają działać na bardziej europejskim i światowym poziomie.

Czytaj więcej

Konkurs Młody Wynalazca. To korzyści, jakie przyniosą projekty

A czym jest ta inkubacja w kontekście start-upów?

To dziedzina zajmująca się firmami na ich najwcześniejszym etapie rozwoju – tym, jak tworzyć warunki sprzyjające powstawaniu nowych zespołów i przekształcaniu ich w przedsiębiorstwa. Szukamy tu rynkowych prawidłowości i budujemy zestaw sprawdzonych standardów. Czym jest inkubacja? Lubię posługiwać się pewną analogią. Wyobraźmy sobie worek pełen nasion – bardzo różnych. Niewprawione oko nie potrafi ocenić, co z nich wyrośnie. A to, czy w ogóle coś wyrośnie, zależy nie tylko od samego ziarna, ale i od gleby, na którą trafi. Nawet najlepsze nasiono nie da plonów, jeśli padnie na nieurodzajną ziemię. Inkubacja jest więc jak ogrodnik – dba o to, by nasiona miały odpowiednie warunki do wzrostu i wydały plon: szybciej i bardziej okazały. Oczywiście, firmy mogą powstawać bez inkubacji. Ale z inkubatorem proces ten jest szybszy i skuteczniejszy. Specjaliści ds. inkubacji potrafią też rozpoznać nasiona, z których wyrosną silne drzewa – nie tylko trawa. Motywują założycieli do ciągłego „piwotowania”, czyli zmieniania kierunku rozwoju startupu w odpowiedzi na rynek. Zwracają również uwagę na budowanie zespołów komplementarnych. W Polsce wciąż mamy tendencję do zakładania firm przez zespoły złożone wyłącznie z technologów czy naukowców – którzy skupiają się na produkcie, zapominając o modelu biznesowym. Z drugiej strony, zespoły złożone wyłącznie z osób od biznesu często nie mają zdolności do stworzenia przewagi technologicznej. Dlatego kluczem jest różnorodność kompetencji. Druga fundamentalna zasada inkubacji: jak najszybciej wyjść do klientów. Testować. Sprawdzać, czy ktoś w ogóle chce kupić ten produkt. Bo biznes musi zarabiać – a to oznacza tworzenie produktu w ścisłym sprzężeniu zwrotnym z rynkiem. Tylko wtedy jest szansa, że pójdzie to do przodu.

Reklama
Reklama

Kacper Raciborski jest założycielem i prezesem zarządu Fundacji Innovations Hub

Jak pan ocenia poziom polskiej wynalazczości i innowacyjności, szczególnie w kontekście wysiłków młodych osób?

Jako Innovations Hub Foundation jesteśmy skupieni przede wszystkim na młodych, bo wierzymy, że to właśnie oni będą tworzyć nową generację przedsiębiorców, myślących na skalę globalną, w odróżnieniu od ich starszych kolegów i koleżanek. W połączeniu z silnym komponentem technologicznym w naszym regionie daje to szanse, że w Polsce zaczną powstawać zespoły z „globalnym pazurem”. I choć z początku będą one zakładane przez Polaków w większości za granicą, bo wciąż jednak wielu założycieli start-upów wyjeżdża, to kiedyś być może ten trend się odwróci. Pod kątem technologicznym już od jakiegoś czasu stoimy dość dobrze. Problem jest wciąż z wdrażaniem tych wynalazków i ich transferem do biznesu.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Sądy i trybunały
Reforma Sądu Najwyższego prawie gotowa. Orzekać mają tylko doświadczeni sędziowie
Prawo drogowe
Do lat 16 jazda tylko w kasku, ale od 17-tki już z prawem jazdy
Prawnicy
Ewa Wrzosek: Adama Bodnara i mnie poróżniły priorytety
Spadki i darowizny
Jeśli opiekowała się siostrą, to nie można jej odebrać zachowku. Wyrok SN
W sądzie i w urzędzie
Trudniej będzie dostać polskie obywatelstwo? Eksperci o pomyśle Nawrockiego
Reklama
Reklama