Reklama

Marta Cienkowska: Polityka historyczna to priorytet Ministerstwa Kultury

Instytut Pileckiego powinien odpowiadać za politykę międzynarodową w kontekście polityki pamięci i polityki historycznej. Te dwa obszary to jedne z moich priorytetów – mówi ministra kultury Marta Cienkowska.

Publikacja: 04.09.2025 04:29

Marta Cienkowska

Marta Cienkowska

Foto: PAP/PIOTR NOWAK

5 sierpnia „Rzeczpospolita” opublikowała tekst o kontrowersyjnych pomysłach w Instytucie Pileckiego. Jeszcze tego samego dnia dyrektor Instytutu, prof. Krzysztof Ruchniewicz, decyzją Radosława Sikorskiego przestał być pełnomocnikiem ministra spraw zagranicznych do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej. Polityczno-medialna burza się rozrastała, ale pani zdymisjonowanie Ruchniewicza zajęło ponad trzy tygodnie. Czemu to trwało tak długo?

Podejmuję decyzje na podstawie analiz i danych. Żeby je zebrać w sposób właściwy i pełny, potrzebowałam czasu.

Reklama
Reklama

To MSZ miało od razu te wszystkie dane, a Ministerstwo Kultury nie?

Decyzja ministra Sikorskiego nie dotyczyła kontynuowania misji dyrektora Instytutu Pileckiego. Informacje, które dotarły do mnie z mediów, wymagały właściwej weryfikacji.

Ten list od pracowników Instytutu Pileckiego w Berlinie, którego fragmenty zacytowaliśmy, trafił przecież do MKiDN wcześniej, czyli pani miała te informacje.

W ten sposób poznałam opinię jednej strony. Podejmowanie decyzji wyłącznie na tej podstawie byłoby w moim przekonaniu błędem. Potrzebowałam pełnej analizy sytuacji, rozmów z pracownikami, także Ministerstwa Kultury. Szczególnie po tym, co wydarzyło się później. Tak rozumiem dobre zarządzanie.

Czytaj więcej

Kontrowersyjne pomysły dyrektora Instytutu Pileckiego

Nie uważa pani, że straty, które pani osobiście poniosła, bo już zaczęto mówić o pani dymisji, to jednak był błąd w kategoriach politycznych, a nie w sztuce zarządzania?

Nie bez powodu lider partii Polska 2050 określił mnie mianem „najbardziej niepolitycznej z polityczek”.

Reklama
Reklama

A kto jest jej liderem?

Szymon Hołownia. Podjęłam się tej misji, bo mam jasną wizję zmian, jakie są niezbędne w polityce kulturalnej państwa. Zamierzam je realizować – na dodatek w sposób absolutnie ponadpartyjny.

Kończąc wątek Instytutu Pileckiego, co będzie dalej z kierownictwem Oddziału Berlińskiego Instytutu Pileckiego, Hanną Radziejowską i Mateuszem Fałkowskim, których chciał zwolnić dyrektor Ruchniewicz?

Ta decyzja należy do nowego dyrektora Instytutu Pileckiego, pana Karola Madaja. Zakładam, że on również dokona odpowiedniej analizy tej sytuacji. Dyrektorzy instytucji kultury są niezależni w prowadzeniu swoich placówek. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której do dyrektora instytucji kultury przychodzi minister i mówi „masz to zrobić”.

Dyrektorzy instytucji kultury są niezależni w prowadzeniu swoich placówek. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której do dyrektora instytucji kultury przychodzi minister i mówi „masz to zrobić”.

Marta Cienkowska, ministra kultury w rządzie Donalda Tuska

Przypomnę, że to minister czy ministra powołuje dyrektora.

Dyrektorzy instytucji, wszystkich, nie tylko Instytutu Pileckiego, przedstawiają konkretne strategie, plany i realizacje. Jak potem mamy ich z tego rozliczać, jeżeli zmieniamy im zadania albo wyznaczamy inne cele?

Czyli decyzje kadrowe podejmie nowy dyrektor. A czym według pani ma się zajmować Instytut Pileckiego?

Instytut Pileckiego powinien odpowiadać za politykę międzynarodową w kontekście polityki pamięci i polityki historycznej. Ten instytut miał i nadal ma przed sobą bardzo trudną misję ukazywania prawdy i walki z dezinformacją w kontekście międzynarodowym. Potrzebujemy takich działań między innymi dlatego, że mają one realny wpływ na wizerunek naszego państwa za granicą. Przykładem jest choćby powtarzane za granicą kłamstwo z początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę o tym, że Polska miałaby chcieć zająć część terytorium Ukrainy. Innym –  używanie pojęcia „polskich obozów śmierci”. Musimy umieć walczyć z takimi narracjami. Dlatego potrzebujemy sprawnie działającego Instytutu Pileckiego.

To dlaczego rząd, w którym pani jest, chciał de facto zlikwidować oddział placówki w Berlinie, który zbierał doskonałe recenzje zarówno od różnych środowisk w Polsce, jak i wielu partnerów niemieckich?

Były działania dobre, były i takie, które pozostawiały wiele do życzenia. Teraz jest to już w gestii nowego dyrektora.

Reklama
Reklama

A co z oddziałami w Szwajcarii i Nowym Jorku, które kosztowały podatników dziesiątki milionów złotych?

To też pytanie do nowego dyrektora, choć uważam, że nie wszystkie oddziały zagraniczne są nam potrzebne.

Czytaj więcej

Pracownicy: Działania dyrektora Ruchniewicza budzą nasze poważne wątpliwości

Mówi pani o współpracy międzynarodowej. Czy będzie pani prowadzić rozmowy z przedstawicielami rządu niemieckiego dotyczące przyspieszenia zwrotu przez Niemcy zagrabionych w Polsce dzieł kultury?

Ale przecież my mamy ogromne sukcesy na tym polu.

Na przykład?

523 odzyskane dzieła.

Biorąc pod uwagę, że tylko w publicznych niemieckich instytucjach kultury są tysiące polskich dzieł, nie brzmi to imponująco.

Procesy restytucyjne trwają długo, mamy obecnie bardzo dużo otwartych wniosków. Załatwienie wszystkich jednocześnie jest mało realne.

Nie sądzi pani, że powinno się nadać temu większy wymiar polityczny, że pani z poziomu ministerstwa mogłaby naciskać na ministra Niemiec?

To nie jest tak, że napotykamy na opór drugiej strony. Podstawową trudnością zazwyczaj jest to, że każdy obiekt, który odnajdziemy gdzieś za granicą, potrzebuje dokumentacji, a ta wymaga czasu. Gdybyśmy w ministerstwie mieli do dyspozycji 400-500 osób, które zajmowałyby się tylko tym, to pewnie wszystko szłoby szybciej.

Reklama
Reklama

Czyli nie odzyskujemy tych dzieł przez własną niekompetencję?

Nic takiego nie powiedziałam. W porównaniu z innymi krajami Polska odzyskuje skradzione dzieła najskuteczniej. Co więcej: nasi ludzie w Departamencie Dziedzictwa Kulturowego uczą innych w Europie, jak to robić. O niektórych naszych znaleziskach i odzyskanych dziełach piszą redakcje na całym świecie.

Skoro jest tak świetnie, to czemu tysiące zagrabionych polskich dzieł dalej są w Niemczech?

Są, a my je sukcesywnie odzyskujemy. Proszę pamiętać, że za każdym razem musimy przejść przez konkretny proces. Znajdujemy w jakiejś bibliotece w Niemczech zbiór: ktoś musi ten zbiór obejrzeć, ktoś musi sprawdzić, jak wyglądała jego historia, w jaki sposób tam trafił i czy on rzeczywiście powinien należeć do Polski. To jest proces badawczy, prawny, czasem wręcz detektywistyczny. Często są to fascynujące historie, na pewno też nie są to historie krótkie. I jest ich dużo: obecnie prowadzimy ok. 190 postępowań w 19 krajach na całym świecie.

Kończąc wątek polsko-niemiecki, prezydent Karol Nawrocki poruszył na Westerplatte temat reparacji. Jak pani na to patrzy?

Formalnie temat reparacji został rozstrzygnięty w 1953 r. Uważam jednak, że nasz sąsiad, państwo niemieckie, powinno zadbać o tych świadków wojny, którzy jeszcze są wśród nas.

Wróćmy na podwórko krajowe. Oprócz Instytutu Pileckiego zrobiło się też głośno o konkursie na dyrektora w Muzeum Getta Warszawskiego.

Czytałam tę publikację „Rzeczpospolitej”. Sprawa jest w prokuraturze.

Reklama
Reklama

Są też wątpliwości, czy nowa pani dyrektor muzeum ma odpowiednie doświadczenie na stanowisku kierowniczym.

Na pewno przyjrzę się tej sprawie.

W sierpniu ministerstwo zaprezentowało dokument, który ma być początkiem dyskusji o polityce pamięci. Napisano tam, że dzisiaj polityka pamięci, polityka historyczna nie ma jasno zdefiniowanych celów. Jakie to mogłyby być cele?

Problemem, który chcę rozwiązać w pierwszej kolejności, jest koordynacja działań. Powstało mnóstwo instytucji kultury, muzeów, które dotykają konkretnych, różnych obszarów historii. Kłopot w tym, że one nie działają wspólnie. Nie ma wspólnego kompasu. Wiele działań realizowanych jest ad hoc. Sami w ministerstwie ulegamy presji rocznic historycznych. Warto określić, jak ma wyglądać polityka pamięci państwa na przestrzeni najbliższej dekady lub dwóch. Takie cele i narracje ma wypracować ta strategia: powinniśmy mieć wspólny kompas, wspólną drogę. To jest pierwsza rzecz, na której bardzo mi zależy.

Co jeszcze?

Musimy naprawdę zdać sobie sprawę z tego, że polityka pamięci, polityka historyczna to nie tylko suche historyczne fakty – to opowieść o wartościach, opowieść o patriotyzmie. Teraz chodzi o to, żeby to było zamknięte, jednoznacznie klasyfikujące: jak robisz to, to jesteś patriotą, a jak robisz tamto, to nie jesteś. To najgorsze, co można zrobić – narzucić jedną interpretację. Poza tym kluczowe jest, żeby dotrzeć do młodszego pokolenia. Wykorzystać fakt, że naprawdę interesujemy się historią, wręcz w niej grzebiemy. Czytamy, chcemy się dowiedzieć, co robili nasi dziadkowie. I nie chodzi mi tylko o media społecznościowe, przeciwnie. Zależy mi na tym, żeby zrobić to właśnie, abstrahując od mediów społecznościowych. One mają swoje algorytmy, które promują i podbijają treści negatywne, hejt. Potrzebujemy czegoś, co może nie jest fajerwerkiem technologicznym, ale jest prawdą i emocją. W ten sposób dociera się do młodego pokolenia.

W tym dokumencie pada takie stwierdzenie, że w PRL-u były duże narracje i mity, jak np. ten dotyczący ziem odzyskanych czy przyjaźni polsko-radzieckiej. Co mogłoby być taką narracją teraz, w trzeciej dekadzie XXI wieku?

Nie odpowiem na to pytanie, nie jestem historyczką. Nie jestem też ekspertką od pisania takiej strategii, ale wiem, że jest nam ona potrzebna. Powinniśmy odpowiedzieć na potrzebę, którą widzę w przestrzeni publicznej i znaleźć takie mechanizmy, które tę potrzebę polityki pamięci zaspokoją.

Reklama
Reklama

Nie ma pani wrażenia, że przez te już prawie dwa lata obecnego rządu obszar polityki pamięci i polityki historycznej był jak brzydkie słowo? Ktoś mówił publicznie „polityka historyczna”, to nagle zapadała niezręczna cisza.

Odpowiem zdaniem, które wygłosiłam podczas mojej pierwszej konferencji w roli ministra: polityka pamięci, polityka historyczna to jedne z moich priorytetów.

W tym dokumencie pojawia się również stwierdzenie, że infrastruktura pamięci powinna być tak kluczowa jak infrastruktura bezpieczeństwa. Jak to rozumieć?

Na polityce pamięci budujemy przyszłość. Jeśli nie zabezpieczymy prawdy historycznej, jeśli nie będziemy wiedzieć, jakie wartości sobą reprezentujemy, a jakich powinniśmy się wystrzegać, nie będziemy mieli na czym budować. Potrzebne jest nam ugruntowanie w wartościach. To jeden z najważniejszych fundamentów bezpieczeństwa.

Czytaj więcej

Gigantyczne wyzwania nowej ministry kultury Marty Cienkowskiej

5 sierpnia „Rzeczpospolita” opublikowała tekst o kontrowersyjnych pomysłach w Instytucie Pileckiego. Jeszcze tego samego dnia dyrektor Instytutu, prof. Krzysztof Ruchniewicz, decyzją Radosława Sikorskiego przestał być pełnomocnikiem ministra spraw zagranicznych do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej. Polityczno-medialna burza się rozrastała, ale pani zdymisjonowanie Ruchniewicza zajęło ponad trzy tygodnie. Czemu to trwało tak długo?

Podejmuję decyzje na podstawie analiz i danych. Żeby je zebrać w sposób właściwy i pełny, potrzebowałam czasu.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Nawrocki: Rozmawiałem z Trumpem o rozszerzeniu komponentu żołnierzy USA w Polsce
Polityka
Tusk reaguje na spotkanie Nawrocki-Trump. „Ponadczasowy charakter sojuszu”
Polityka
To koniec Platformy Obywatelskiej w obecnym kształcie? Ma powstać nowa partia
Polityka
Kosiniak-Kamysz o współpracy z prezydentem: Nie chodzi o politykę, tylko o patriotyzm
Reklama
Reklama