Misją Instytutu Pileckiego jest „prowadzenie najwyższej jakości badań, obiektywnych, a więc wolnych od wpływów wszelkich ideologii, jak również upamiętnianie i dokumentowanie historii XX wieku, zwłaszcza doświadczeń polskich obywateli”. Zarazem jest to placówka powołana w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości, na którą obecni koalicjanci patrzą mało przychylnie.
Jak pisaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej”, o Instytucie zrobiło się w ostatnich miesiącach głośno choćby wtedy, gdy resort kultury zażądał zwrotu dotacji w wysokości prawie 200 tys. zł. Chodziło o to, że te środki były przeznaczone m.in. na naukę o misiu Wojtku z Armii Andersa, o Januszu Korczaku czy o Kazimierzu Nowaku oraz polskim godle. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zakwestionowało też wydatki na konferencję poświęconą tematyce białoruskiej, a także przyznanie stypendiów dla badaczek białoruskich i ukraińskich. Z kolei konflikt między berlińskim oddziałem Instytutu Pileckiego a nowym dyrektorem IP, prof. Krzysztofem Ruchniewiczem, stał się sprawą publiczną i opisywaną przez media.
Warto też przypomnieć, że jako pierwsi informowaliśmy o nieprawidłowościach finansowych w Centrum im. Willy’ego Brandta, z czasów gdy prof. Ruchniewicz był szefem tej instytucji. W kwietniu prokuratura we Wrocławiu wszczęła postępowanie w tej sprawie.
Czytaj więcej
Prokuratura we Wrocławiu wszczęła śledztwo dotyczące nieprawidłowości finansowych w Centrum im. W...
Kto komu ma coś do oddania? Niemcy Polakom czy Polacy Niemcom
Teraz doszło do kolejnych kontrowersji. Pod koniec lipca kierowniczka oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie Hanna Radziejowska wysłała pismo do nowej ministry kultury Marty Cienkowskiej oraz do wiadomości chargé d’affaires ambasady w Berlinie Jana Tombińskiego, w którym wskazuje na kilka problemów. Przede wszystkim na to, że dyrektor Ruchniewicz „oczekiwał przygotowania cyklu seminariów i zaproponował m.in. organizację seminarium poświęconego zwrotom dóbr kultury przez Polskę na rzecz Niemiec, Ukrainy, Białorusi, Litwy oraz mienia prywatnego należącego do osób pochodzenia żydowskiego”. Seminarium miało być zorganizowane wspólnie z MKiDN, a więc stać się wydarzeniem rządowym. Dalej czytamy w piśmie, że „propozycja dyrektora Ruchniewicza, będącego jednocześnie pełnomocnikiem ds. relacji polsko–niemieckich, jest sprzeczna z polityką państwa polskiego i budzi poważne obawy co do negatywnych konsekwencji zarówno dla MKiDN, jak i Instytutu Pileckiego”. Warto podkreślić, że to nie pierwszy raz, gdy prof. Krzysztof Ruchniewicz w kontrowersyjny sposób wypowiada się o zwrocie przez Polskę dóbr kultury Niemcom.