23 lipca przy Pomniku Państwa Podziemnego, obok gmachu parlamentu odbyła się pikieta Konfederacji Korony Polskiej, partii Grzegorza Brauna. Jej celem był protest „przeciw oszczerstwom wobec Polski i Polaków”, bo zdaniem partii Brauna w przestrzeni publicznej kłamie się na wiele tematów: od historii przez szczepienia po sytuację na granicy. – O to idzie, czy to będzie Polska, czy Polacy będą u siebie, na swoim, we własnym kraju – perorował Braun.
Jednak większą uwagę niż jego przemowa mogło zwrócić to, co działo się w tle. Za Braunem stała grupa mężczyzn w zielonych spodniach i bluzach, które do złudzenia przypominały mundury, a to z powodu umieszczonych na nich naszywek: polskich flag, godeł RP z okresu międzywojennego oraz napisów BPG. To ostatnie jest skrótem od Bronimy Polskiej Granicy, bo tak właśnie nazywa się organizacja.
Czytaj więcej
Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała w środę do Sądu Rejonowego Warszawa Praga – Południe...
Mężczyźni noszą też różańce na szyjach, a w dniu pikiety próbowali wejść do Sejmu, jednak nie wpuszczono ich pomimo faktu, że – jak informowali w mediach społecznościowych – posiadali przepustki. Za to, niczym profesjonalni bodyguardzi, odprowadzili europosła Brauna do samochodu.