W czasach, gdy demokracja dopiero się rodziła – obojętnie czy przez ciąg krwawych rewolucji, jak we Francji, czy raczej na drodze reform, jak w USA – była oczywistością niewymagającą jakichkolwiek dookreśleń. Dlatego Abraham Lincoln, jeden z jej „ojców założycieli”, mógł lapidarnie powiedzieć w wiekopomnym „adresie getysburskim” wygłoszonym na nieostygłym jeszcze polu bitwy w amerykańskiej wojnie secesyjnej, że są to „rządy ludu, przez lud i dla ludu”.
Dzisiaj widzimy jego prostomyślną naiwność, bo skoro tylko powiemy „demokracja”, zaraz musimy spytać: jaka? Najczęściej „nieliberalna” albo dodajemy któreś z podobnych określeń, jak „sterowana”, „narodowa” czy „chrześcijańska”.
Czytaj więcej
Obywateli coraz więcej dzieli, a coraz mniej łączy. Jak pogodzić zwaśnione strony plemiennych wal...
Przeklęty dar wolności według ks. Tischnera
Skąd tyle błota przykleiło się do sprawy tak czystej i nie tylko przez lud wytęsknionej? Emil Cioran, rumuński filozof i eseista, który nim osiadł we Francji, zaznał wolności, jak i zniewolenia we wszystkich możliwych odmianach, napisał, trafiając w sedno: „Od początku świata ludzie dążyli do wolności i szaleli z radości, ilekroć ją tracili”. Jeszcze wcześniej Fiodor Dostojewski w „Braciach Karamazow” konkludował: „Nic i nigdy dla człowieka i dla społeczności ludzkiej nie było tak nie do zniesienia jak wolność”. Daremnie – choć dużo wcześniej – ostrzegał Benjamin Franklin: „Człowiek, który oddaje wolność w zamian za bezpieczeństwo, nie zasługuje ani na jedno, ani na drugie”. Teraz już wiemy, dlaczego mądry ksiądz Józef Tischner pisał o „przeklętym darze wolności”.
Pogarda wobec „libków”
Jak można wyobrażać sobie demokrację bez wolności? Przecież to nierozłączna para; zabierzesz jedno, nie ma drugiego. Demokracja opatrzona zawężającymi ją określnikami jest tylko niechlujnie zamaskowaną tyranią; przecież na własnej skórze poznaliśmy, czym jest „demokracja ludowa”. Podobnie z innymi, ciężko okupionymi trudem walk i reform elementami naszego demokratycznego świata; jak można mówić i pisać o „nieliberalnej ekonomii” i takiej gospodarce?