Reklama

Jerzy Surdykowski: Nie ma wolności bez odpowiedzialności. Wie o tym każdy liberał

Jak można wyobrażać sobie demokrację bez wolności? Przecież to nierozłączna para; zabierzesz jedno, nie ma drugiego. Demokracja opatrzona zawężającymi ją określnikami jest tylko niechlujnie zamaskowaną tyranią.

Publikacja: 05.08.2025 04:40

Jerzy Surdykowski: Nie ma wolności bez odpowiedzialności. Wie o tym każdy liberał

Foto: AdobeStock

W czasach, gdy demokracja dopiero się rodziła – obojętnie czy przez ciąg krwawych rewolucji, jak we Francji, czy raczej na drodze reform, jak w USA – była oczywistością niewymagającą jakichkolwiek dookreśleń. Dlatego Abraham Lincoln, jeden z jej „ojców założycieli”, mógł lapidarnie powiedzieć w wiekopomnym „adresie getysburskim” wygłoszonym na nieostygłym jeszcze polu bitwy w amerykańskiej wojnie secesyjnej, że są to „rządy ludu, przez lud i dla ludu”.

Dzisiaj widzimy jego prostomyślną naiwność, bo skoro tylko powiemy „demokracja”, zaraz musimy spytać: jaka? Najczęściej „nieliberalna” albo dodajemy któreś z podobnych określeń, jak „sterowana”, „narodowa” czy „chrześcijańska”.

Czytaj więcej

Nieliberalna demokracja czy może niedemokratyczny liberalizm?

Przeklęty dar wolności według ks. Tischnera

Skąd tyle błota przykleiło się do sprawy tak czystej i nie tylko przez lud wytęsknionej? Emil Cioran, rumuński filozof i eseista, który nim osiadł we Francji, zaznał wolności, jak i zniewolenia we wszystkich możliwych odmianach, napisał, trafiając w sedno: „Od początku świata ludzie dążyli do wolności i szaleli z radości, ilekroć ją tracili”. Jeszcze wcześniej Fiodor Dostojewski w „Braciach Karamazow” konkludował: „Nic i nigdy dla człowieka i dla społeczności ludzkiej nie było tak nie do zniesienia jak wolność”. Daremnie – choć dużo wcześniej – ostrzegał Benjamin Franklin: „Człowiek, który oddaje wolność w zamian za bezpieczeństwo, nie zasługuje ani na jedno, ani na drugie”. Teraz już wiemy, dlaczego mądry ksiądz Józef Tischner pisał o „przeklętym darze wolności”.

Pogarda wobec „libków”

Jak można wyobrażać sobie demokrację bez wolności? Przecież to nierozłączna para; zabierzesz jedno, nie ma drugiego. Demokracja opatrzona zawężającymi ją określnikami jest tylko niechlujnie zamaskowaną tyranią; przecież na własnej skórze poznaliśmy, czym jest „demokracja ludowa”. Podobnie z innymi, ciężko okupionymi trudem walk i reform elementami naszego demokratycznego świata; jak można mówić i pisać o „nieliberalnej ekonomii” i takiej gospodarce?

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Jan Zielonka: Nie ma pomysłu na demokrację

W ten sposób trwa i przyspiesza to, co Erich Fromm już przed laty nazwał w tytule swej książki „ucieczką od wolności”. Partie liberalne, czyli wolnościowe – niegdyś całkiem mocne – są dziś w rozsypce. Wystarczy przejrzeć prasę, posłuchać polityków, zajrzeć do internetu, aby zobaczyć, z jaką pogardą traktuje się dziś „libków”. Mało już ich na tym kurczącym się skrawku, gdzie poważnie traktowana jest wolność. A przecież ona sama zna swoje granice. Bo nie ma wolności bez odpowiedzialności, o czym wie każdy ocalały jeszcze liberał, jak niżej podpisany.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Ratunek dla Ukrainy. Donald Tusk dał radę, Karol Nawrocki nie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Karol Nawrocki atakuje Okrągły Stół? Gra toczy się o pamięć i władzę
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Zełenski zrozumie, że Nawrocki stał się zakładnikiem Brauna i Mentzena
Komentarze
Bogusław Chrabota: Psi bilans. Dlaczego Karol Nawrocki stoi po złej stronie historii?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Donald Tusk promuje Karola Nawrockiego. Sprytny plan premiera
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama