Problemem jest też, jak ustawić cykl opracowywania i przyjmowania dokumentów, bo wybory parlamentarne są co cztery lata, a prezydenckie co pięć lat. Do tego moim zdaniem przegląd bezpieczeństwa powinien być wykonywany na początku kadencji nowego prezydenta. I on dałby odpowiedź na pytanie, czy potrzebna jest nowa strategia. Nowa strategia byłaby też od razu podstawą do opracowania Polityczno-Strategicznej Dyrektywy Obronnej, która jest kluczowa z punktu widzenia planowania zadań obronnych w państwie, zarówno cywilnych, jak i wojskowych.
Kolejnym problemem jest sprawa organizowania ćwiczeń z udziałem najwyższych władz państwowych...
...one są
w ogóle planowane w najbliższym czasie?
W Ustawie o obronie Ojczyzny, która weszła w życie w marcu 2022 r., jest zapis, że raz na cztery lata powinny odbywać się ćwiczenia krajowe. W marcu przyszłego roku miną właśnie te cztery lata, a do tej pory nie mamy nawet planu ćwiczeń, o którym też mówi się w ustawie. Dlatego zastanawiam się, czy rząd przygotuje przy współudziale prezydenta RP takie ćwiczenia, czy będzie w tym zakresie nowelizował ustawę.
Ja uważam, że ćwiczenia krajowe powinny się odbywać w pierwszym roku urzędowania nowego rządu. Mógłby być to element przeszkolenia całej administracji rządowej na wypadek ewentualnego zagrożenia wojennego.
Dzisiaj możemy napisać najlepszą strategię, ale nie mamy mechanizmów jej implementacji. Około 70 proc. zapisów w strategii z 2020 roku nie zostało wdrożonych
gen. broni rez. Dariusz Łukowski
Myśmy widzieli, jakie to ma znaczenie po przeprowadzonych w styczniu 2023 r. z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy oraz ówczesnego szefa BBN Jacka Siewiery ćwiczeniach symulacyjnych wysokiego szczebla (Table Top Exercise – TTX). Wynikało z nich ewidentnie, że powinna być dookreślona odpowiedzialność zasadniczych organów kierowania obroną państwa, a każdy z uczestników procesu kierowania obroną powinien posiadać opracowane algorytmy reagowania w sytuacjach zagrożenia.
Do
dzisiaj politycy na poważnie nie zajęli się prezydenckim projektem ustawy o
działaniach organów władzy państwowej na wypadek zewnętrznego zagrożenia
bezpieczeństwa państwa. Został on złożony do marszałka podczas IX kadencji oraz
X kadencji Sejmu. Czy to jest porażka BBN?
To jest porażka państwa, a nie BBN, który ten projekt przygotował. Porażką jest to, że nikt na poważnie do niego nie podszedł, żeby wdrożyć zapisy. I to nawet wtedy, gdy pan prezydent stwierdził, że nie zależy mu, żeby te przepisy były procedowane jako projekt prezydencki. Mogły być one przeniesione do ustaw rządowych, bo ważne jest to, żeby pewne kwestie zostały uregulowane, co jest w interesie bezpieczeństwa państwa. To był projekt, w którym politycy w ogóle nie maczali palców, został napisany przez ekspertów.
W
połowie drogi wstrzymane zostały także prace nad udoskonaleniem Systemu
Kierowania i Dowodzenia. Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych i
Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych nie zostały przekształcone w
Dowództwo Sił Połączonych. Nie zostały utworzone Dowództwo Wojsk Lądowych,
Dowództwo Sił Powietrznych, Dowództwo Marynarki Wojennej, a Wojska Obrony Terytorialnej nie zostały podporządkowane Dowódcy Sił Połączonych. Nie utworzono Wojsk
Medycznych oraz Wojsk Wsparcia Sił Zbrojnych podporządkowanych Szefowi Sztabu
Generalnego WP. Tymczasem z ćwiczeń wojskowych jasno wynika, że brak
uregulowania tej kwestii może negatywnie wpłynąć na przebieg operacji obronnej.
Ja tego nie rozumiem i uważam, że najlepszy moment, aby wdrożyć reformę dowodzenia, właśnie mija. Im bardziej się zbliża zagrożenie ze strony Rosji, tym trudniej będzie ją przeprowadzić. A na pewno trudno jest przeprowadzać restrukturyzację w czasie wojny. Wszyscy generałowie Wojska Polskiego, dowódcy doskonale wiedzą, że obecna struktura jest kulawa, ma wiele wad. Moim zdaniem brakuje niestety odwagi politycznej.
Czy w
czasie operacji obronnej możliwe jest ewentualne przekazanie dowódcy
sojuszniczemu dowodzenia częścią lub całością operacji na terenie Polski?
Dzisiaj jest to problematyczne. Ja nie znajduję przepisów, które by tę kwestię regulowały. Ustawa o stanie wojennym nie wskazuje, w jaki sposób możemy uchylić część swoich kompetencji w czasie wojny na rzecz dowódcy sojuszniczego. Prawdopodobnie żaden kraj sojuszniczy w Europie nie uregulował tej kwestii. Tyle że najistotniejsze elementy operacji obronnej na flance wschodniej mają odbywać się właśnie w Polsce, stąd nam powinno szczególnie na tym zależeć. Dlatego w szeregu wystąpień kierowanych do Ministerstwa Obrony Narodowej proponowaliśmy m.in., żeby ta kwestia została uregulowana.
Nigdy nie narzekaliśmy na konstytucję. Starliśmy się zawsze znaleźć konstruktywne rozwiązania prawne w ramach obowiązującej ustawy zasadniczej
gen. broni rez. Dariusz Łukowski
Minister
obrony nie podlega prezydentowi i prezydent nie ma formalnego wpływu na obsadę
tego stanowiska. Czy pana zdaniem to rozwiązanie niesie
ryzyko napięć między prezydentem a ministrem obrony? W praktyce oznacza m.in.
konieczność negocjacji między ośrodkiem prezydenckim a MON zarówno nominacji
generalskich, jak i wyznaczania na szefa Sztabu Generalnego WP i dowódców
rodzajów sił zbrojnych. Na stopień generalski wprawdzie mianuje prezydent, ale
na konkretne stanowisko oficera wyznacza minister.
Takie ryzyko będzie zawsze. Konstytucja nie jest doskonała, ale jeżeli ją się właściwie czyta, właściwie interpretuje, to możliwa jest skuteczna współpraca. Za kadencji prezydenta Andrzeja Dudy mieliśmy do czynienia zarówno z rządem, który pochodził z tego samego ugrupowania politycznego, jak i z kohabitacją. Ale jeżeli chodzi o współpracę w obszarze bezpieczeństwa, nie było większych problemów. Oczywiście jakieś tarcia się pojawiały, ale wydaje mi się, że najważniejszym czynnikiem stabilizującym było to, kto był ministrem obrony i szefem BBN. Skuteczność działania wynikała ze świadomości osób zajmujących kluczowe stanowiska w tym obszarze, z jak poważnymi zagadnieniami się zmagamy, czym się zajmujemy. Uważam, że to jest taki obszar, że nawet jeżeli są jakieś osobiste animozje, powinno się je schować i patrzeć na wykonywane zadania jedynie poprzez pryzmat interesu bezpieczeństwa państwa.
Nigdy nie narzekaliśmy na konstytucję. Staraliśmy się zawsze znaleźć konstruktywne rozwiązania prawne w ramach obowiązującej ustawy zasadniczej. Daje ona bardzo duże możliwości do tego, żeby skutecznie realizować wszystkie zadania związane z bezpieczeństwem państwa.
Czy
możliwe jest w przyszłości podważanie roli BBN ze wskazaniem, że nie powinno
weryfikować dokumentów kierowanych do prezydenta RP, „gdyż rola prezydenta jest
reprezentacyjna, więc powinien on podpisywać dokumenty bez kwestionowania ich
treści”. Słyszał pan przecież takie opinie.
Oczywiście, wiem, że niektórych boli, iż Biuro Bezpieczeństwa Narodowego pewne dokumenty czyta i weryfikuje, ale taka jest kolej rzeczy. Jeżeli ktoś deprecjonuje rolę BBN w systemie, to nie rozumie systemu. Nie rozumie, jak powinno działać państwo oraz że wszystkie dokumenty z obszaru bezpieczeństwa mają poważne i dalekosiężne skutki. Nie może być tak, że prezydent RP nie ma świadomości tego, co podpisuje. Biuro jest tym organem, który odpowiada w jego imieniu za to, żeby profesjonalnie i w sposób ekspercki analizować dokumenty i wskazywać, że spełniają określone kryteria i nie ma żadnych zagrożeń. To jest absolutnie zgodne z interesem państwa.
Za tej kadencji nie zdarzyło się, aby jakakolwiek regulacja prawna z obszaru bezpieczeństwa nie została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, bo wszystko zostało wcześniej wspólnie przedyskutowane i uzgodnione. To wynika też z tego, że jesteśmy otwarci na współpracę, a do tego celu używamy logicznych i merytorycznych argumentów
gen. broni rez. Dariusz Łukowski
Trudno, żeby prezydent znał wszystkie aspekty związane z planowaniem na rzecz Sił Zbrojnych. To nie my też podpisujemy kluczowe dokumenty, prezydent zawsze ma ostatni głos i to on podejmuje decyzję.
Jakie
prace były prowadzone w BBN, które rekomendujecie do kontynuacji nowemu szefowi
Biura? Czy dostanie też plany, jak reagować w sytuacji kryzysowej? Ma pan jakąś
radę dla następcy?
Spotkałem się z nowym kierownictwem Biura, istnieje więc komunikacja z naszymi następcami. Przygotowaliśmy materiał informacyjny na temat tego, czym się Biuro zajmowało przez ostatni czas, jakie są wyzwania.
Co
uważa pan za najbardziej istotne w kontekście dokumentów, które otrzyma kolejny
szef?
Istotne jest to, żeby zrozumieć, jak pozycjonuje się Biuro Bezpieczeństwa Narodowego w relacjach z rządem, bo od tego zależy, jaką wiedzą będzie dysponował prezydent. Prezydent musi być informowany w czasie rzeczywistym, musi wiedzieć o wszystkich zdarzeniach, które są istotne z punktu widzenia funkcjonowania państwa w obszarze bezpieczeństwa. Głównym kanałem tej informacji jest BBN, a nie Kancelaria Prezydenta. Ta wiedza pozwala na ich rzetelną ocenę. Szef Biura jest członkiem Komitetu Bezpieczeństwa, Kolegium Służb Specjalnych czy Komitetu Cyberbezpieczeństwa, uczestniczy w posiedzeniach Stałego Komitetu Rady Ministrów czy w posiedzeniach Rady Ministrów, gdy tematem są regulacje obejmujące obszary bezpieczeństwa. Prezydent przekazuje swoje stanowisko już na etapie przygotowywania dokumentów.
Za tej kadencji nie zdarzyło się, aby jakakolwiek regulacja prawna z obszaru bezpieczeństwa nie została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, bo wszystko zostało wcześniej wspólnie przedyskutowane i uzgodnione. To wynika też z tego, że jesteśmy otwarci na współpracę, a do tego celu używamy logicznych i merytorycznych argumentów. W ostateczności wygrywa na tym państwo. Wszystko zależy od dobrej woli, a jej trzeba szukać, bo interes państwa jest nadrzędny.
Rozmówca
Gen. broni rez. Dariusz Łukowski
Odchodzący szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego