Reklama
Rozwiń

Marek Kutarba: Polska wyciąga właściwe wnioski z rosyjsko-ukraińskiej wojny dronowej

Zamiast kupować miliony dronów, wojsko uczy się, jak się nimi posługiwać, oraz – co znacznie ważniejsze – jak je budować w warunkach polowych. Polska słusznie stawia na kompetencje, a nie pełne magazyny.

Publikacja: 06.07.2025 11:56

Ukraiński operator drona w obwodzie donieckim na Ukrainie

Ukraiński operator drona w obwodzie donieckim na Ukrainie

Foto: PAP/Abaca

Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy mieliśmy prawdziwy festiwal pretensji do Ministerstwa Obrony Narodowej i Wojska Polskiego, że za wolno wdrażane są w nim drony wojskowe. A jeżeli już jakieś drony wojskowe są kupowane, to w śladowej liczbie, podczas gdy Polska powinna szybko i w dużych ilościach kupować bezzałogowce wojskowe. W myśl tych opinii wojskowe magazyny miałyby zapełnić setki tysięcy, jeżeli nie miliony sztuk wojskowych dronów różnych klas i przeznaczenia.

Muszę przyznać, że od dawna zastanawiałem się nad logiką stojącą za tymi postulatami. Z logicznego punktu widzenia oczekiwania takie są absurdalne, z kilku dość oczywistych powodów. Na szczęście wydaje się, że polski MON zachowuje się w tym zakresie racjonalnie, nie ulegając przy okazji „społecznym” naciskom. Potwierdzeniem tego są moim zdaniem nie tylko zakupy dronów w stosunkowo krótkich seriach, ale także najnowszy dronowy program pilotażowy uruchomiony w wybranych jednostkach. O jego starcie poinformował pod koniec czerwca Sztab Generalny Wojska Polskiego, komunikując, że wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podpisał decyzję w sprawie realizacji pilotażowego programu wytwarzania dronów w wybranych jednostkach wojskowych, z wykorzystaniem technologii druku 3D. Wypracowane w ramach pilotażu rozwiązania miałyby być następnie zaimplementowane w całych Siłach Zbrojnych RP. Może to jedynie mała jaskółka zwiastująca sensowny kierunek zmian w wojsku, ale dająca nadzieję, że potrafimy wyciągać wnioski z cudzych doświadczeń.

Masowe magazynowanie dronów to wielki błąd

Zanim wyjaśnię, dlaczego uważam tę decyzję za słuszną, warto przypomnieć sobie kilka fundamentalnych wniosków płynących z wojny na Ukrainie. Jak pokazuje szczegółowa analiza wykorzystania dronów FPV w konflikcie rosyjsko-ukraińskim, rzeczywistość użycia bojowego tych systemów znacznie odbiega od medialnego obrazu ich wszechmocy. Uczestnicy wojny dronowej na Ukrainie przedstawiają z reguły obraz daleki od entuzjastycznych relacji znanych z serwisów społecznościowych.

Drony używane przez obie strony wojny na Ukrainie

Drony używane przez obie strony wojny na Ukrainie

Foto: PAP

Okazuje się, że ledwie nieco ponad 40 proc. startów dronów FPV kończy się sukcesem – czyli dotarciem do celu, prawidłową jego identyfikacją, trafieniem i skutecznym działaniem głowicy bojowej. Gdy uwzględnimy misje, których nie podjęto z powodu złej pogody czy przeciwdziałania elektronicznego, wskaźnik ten spada do zaledwie 20–30 proc. Dodatkowo większość ataków FPV (poza atakami na „siłę żywą przeciwnika") dotyczy celów już wcześniej uszkodzonych przez artylerię czy inne środki rażenia – drony często służą do „dobijania” wraków, a nie do pierwszego uderzenia.

Jeszcze bardziej wymowne są dane dotyczące życia operacyjnego tych systemów. Problemy związane z użyciem dronów FPV to frontowa codzienność – duży odsetek dostarczonych do jednostek dronów nie może wystartować bez drobnych napraw lub w ogóle nie nadaje się do użycia. Baterie często mają pojemność znacznie niższą od deklarowanej przez producenta, urządzenia są trudne w obsłudze i podatne na zakłócenia elektroniczne. Tylko nieliczne drony można wykorzystać do walki nocnej, a wszystkie są wrażliwe na trudne warunki pogodowe. To stąd biorą się liczne polowe modyfikacje dronów na froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Szybka ewolucja technologii dronowej wyklucza produkcję na zapas

Kluczowy wniosek z ukraińskich doświadczeń brzmi inaczej, niż mogłoby się wydawać. Nie chodzi o to, że drony wojskowe są bezużyteczne – wręcz przeciwnie, stały się jednym z najważniejszych elementów współczesnego pola walki. Problem polega na tempie ewolucji technologii dronowej i ewolucji ich taktycznego wykorzystania.

Czytaj więcej

Powietrzna wojna Rosji i Ukrainy: Oko za oko, dron za dron

Jak zauważył generał Dariusz Parylak, dowódca Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego w Szczecinie, „dronowa rewolucja nieco wyhamowała”, ponieważ dość szybko opracowano systemy antydronowe pozwalające skuteczniej zwalczać „fabryczne” drony. Przykład tureckiego Bayraktara TB2 jest tu szczególnie wymowny. W 2022 roku był symbolem ukraińskich sukcesów, w 2024 roku praktycznie zniknął z pola walki, wyparty przez rosyjską obronę przeciwlotniczą. Podobny los może spotkać wiele obecnych konstrukcji za kilka lat: coraz lepsze zakłócanie łączności, broń laserowa czy nowa amunicja krążąca do zwalczania dronów mogą drastycznie ograniczyć skuteczność dziś wykorzystywanych technologii i modeli dronów.

Zwracał na to uwagę także unijny komisarz ds. obronności Andrius Kubilius, mówiąc, że gdyby Europa w 2023 roku kupiła hurtowo 100 tys. quadkopterów, cieszących się podówczas największym powodzeniem, dziś wiele z nich byłoby już bezużytecznych. Pole walki ciągle się zmienia, i są to zmiany wyjątkowo szybkie. Jego zdaniem znacznie lepiej rozwijać kompetencje i przygotować infrastrukturę przemysłową – linie montażowe, drukarki 3D, dostawców komponentów – które w razie zagrożenia pozwolą szybko zaspokoić potrzeby frontu.

Model ukraiński: ciągła modyfikacja dronów w warunkach polowych

Kluczem do sukcesu ukraińskich dronów wojskowych nie jest ich doskonałość technologiczna, lecz tempo innowacji i zdolność do szybkiej adaptacji. Ukraińcy udowodnili, że w warunkach wojny można wprowadzać ulepszenia niemal co miesiąc – to imperatyw ukraińskiego przetrwania. Zespoły inżynierów, operatorów i żołnierzy współpracują w trybie tygodniowym, a czasem nawet dziennym. Prototyp powstaje, jest testowany w warunkach bojowych, modyfikowany pod wpływem wyników jego wykorzystania, a zdobyte w ten sposób doświadczenia są przekazywane kolejnym jednostkom.

Dron MQ-9B SkyGuardian

Dron MQ-9B SkyGuardian

Foto: PAP

Tylko w grudniu 2023 roku ukraińska produkcja osiągnęła poziom ponad 50 tys. dronów FPV, a do 2024 roku miesięczna produkcja przekroczyła 200 tys. sztuk. I nadal rosła. Cały czas utrzymywane jest przy tym tempo wprowadzania w produkowanych dronach innowacji wynikających bezpośrednio z frontowych doświadczeń. Skala produkcji nie wynika z potrzeby budowania zapasów, ale z tempa, w jakim produkowane drony są zużywane w walce. W dynamicznej grze z przeciwnikiem przewagę dają nie zapasy starego sprzętu, ale zdolność do błyskawicznego wprowadzania na szeroką skalę nowych rozwiązań.

Strategia Wojska Polskiego: kompetencje przed zapchanymi magazynami

W tym kontekście decyzja polskiego MON wydaje się nie tylko rozsądna, ale wręcz wzorcowa. Zamiast kupować miliony dronów do magazynów, Wojsko Polskie uczy się, jak się nimi posługiwać, oraz – co znacznie ważniejsze – jak je budować w warunkach polowych, bezpośrednio w jednostkach. To dowód na to, że Polska wyciąga właściwe wnioski z przebiegu rosyjsko-ukraińskiej wojny dronowej.

Program z wykorzystaniem technologii druku 3D ma trwać do końca 2026 roku i zakłada nabycie zdolności w zakresie szybkiego i taniego wytwarzania dronów. Objęte nim zostały wybrane jednostki wojskowe, które już testują tę technologię oraz rozbudowują potencjał do dalszego rozwoju – żołnierzy z wiedzą i pasją, którzy chcą się w tym kierunku rozwijać. Celem jest wypracowanie optymalnych rozwiązań w zakresie wytwarzania, modyfikacji i napraw dronów wojskowych, które następnie zostaną zaimplementowane w większości jednostek wojskowych Sił Zbrojnych RP.

Należy założyć, że to właśnie w ramach tego programu m.in. w Ośrodku Szkolenia VESPA 1 Warszawskiej Brygady Pancernej ruszyło szkolenie z zakresu budowy, modyfikacji i napraw dronów uderzeniowych FPV, o czym poinformowano na początku lipca 2025.

Zamiast chwalić się milionami dronów, lepiej budować kompetencje

Istotą tego podejścia nie jest jednorazowe opracowanie idealnych konstrukcji, lecz stworzenie mechanizmu ciągłego rozwoju. Kluczem do sukcesu jest nie magazynowanie dronów na zapas, ale stałe rozwijanie konstrukcji poprzez kupowanie w małych liczbach, testowanie, poprawianie, ponowne testowanie – i tak w nieustającym cyklu. Ten iteracyjny proces rozwoju ma na celu wypracowanie w czasie pokoju sprawdzonych rozwiązań, gotowych projektów i technologii, które w razie wojny będą mogły zostać szybko wdrożone i uruchomione w ramach masowej produkcji. Nie tylko tej w fabrykach zbrojeniowych, ale również bezpośrednio w jednostkach uczestniczących w działaniach bojowych. A następnie na podstawie zdobytych w tych działaniach kolejnych doświadczeń – szybko modyfikowane.

Taka filozofia pozwala na osiągnięcie kilku celów jednocześnie. Po pierwsze, utrzymuje „żywotność technologiczną” – drony stale ewoluują, dostosowując się do zmieniających się zagrożeń i możliwości przeciwdziałania, które wypracowuje przeciwnik. Po drugie, buduje kompetencje techniczne żołnierzy i ich doświadczenie operacyjne. Po trzecie, pozwala na szybkie skalowanie produkcji w razie potrzeby – zamiast odkurzać przestarzałe konstrukcje z magazynów, można uruchomić masową produkcję najnowszych, sprawdzonych w praktyce modeli.

Czytaj więcej

Dronizacja służb mundurowych. Ile wojsko wyda na szkolenia?

Takie podejście ma ogromną przewagę nad prostym kupowaniem gotowych systemów i chomikowaniem ich na wypadek wojny. Pozwala na dostosowanie dronów do specyficznych potrzeb polskich jednostek i lokalnych warunków operacyjnych. Buduje kompetencje techniczne wśród żołnierzy, którzy w razie wojny będą mogli samodzielnie naprawiać, modyfikować i produkować drony. Zapewnia także niezależność technologiczną od zewnętrznych dostawców i potencjalnych problemów z łańcuchami dostaw.

Kluczem do sukcesów w wojnach dronowych jest zdolność do szybkiej nauki

Jak pokazuje ukraińskie doświadczenie, w wojnie dronowej nie wygrywa ten, kto ma więcej sprzętu w magazynach, ale ten, kto potrafi szybciej się uczyć i adaptować. Tempo rozwoju technologii dronowej jest tak duże, że dzisiejsze drony za kilka lat mogą okazać się przestarzałymi zabawkami. Znacznie lepiej więc inwestować w ludzi, kompetencje i infrastrukturę, które pozwolą szybko odpowiedzieć na nowe wyzwania.

Ostatecznym testem tej strategii będzie nie liczba dronów w polskich magazynach wojskowych, ale zdolność do masowej ich produkcji w sytuacji rzeczywistego zagrożenia. Jeśli program pilotażowy MON zakończy się sukcesem, Polska będzie miała coś znacznie cenniejszego niż składy pełne przestarzałych bezzałogowców – będzie miała armię zdolną do samodzielnego tworzenia lub przynajmniej polowego modyfikowania narzędzi przyszłych wojen.

W epoce, gdy przewaga technologiczna w zakresie dronów mierzy się nie w latach, ale w miesiącach, jedyną właściwą strategią jest budowanie zdolności adaptacyjnych. MON pokazuje, że rozumie tę prawdę.

Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy mieliśmy prawdziwy festiwal pretensji do Ministerstwa Obrony Narodowej i Wojska Polskiego, że za wolno wdrażane są w nim drony wojskowe. A jeżeli już jakieś drony wojskowe są kupowane, to w śladowej liczbie, podczas gdy Polska powinna szybko i w dużych ilościach kupować bezzałogowce wojskowe. W myśl tych opinii wojskowe magazyny miałyby zapełnić setki tysięcy, jeżeli nie miliony sztuk wojskowych dronów różnych klas i przeznaczenia.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Hołownia to tylko pretekst. Tylko Tusk może uratować koalicję 15 października.
Opinie polityczno - społeczne
Mateusz Morawiecki: Powrót niemieckiej siły
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Jak łatwo w Polsce wykreować nieistniejące problemy. Realne pozostają bez rozwiązań
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Krzyżak: Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw ma sens
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Populizm zabija strefę Schengen