Reklama

Artur Bartkiewicz: Starcie PiS i Konfederacji to polityczny teatr. Każdy gra swoją rolę

Politycy PiS mogą oburzać się na Sławomira Mentzena za nazwanie Jarosława Kaczyńskiego „politycznym gangsterem”, mogą nawet teatralnie rezygnować z picia piwa ze Sławomirem Mentzenem, nie zmienia to jednak faktu, że „Deklaracja polska” została sformułowana głównie po to, by Mentzen ją odrzucił.

Publikacja: 31.07.2025 11:34

Sławomir Mentzen i Jarosław Kaczyński

Sławomir Mentzen i Jarosław Kaczyński

Foto: PAP

Z drugiej strony Sławomir Mentzen może zarzucać Jarosławowi Kaczyńskiemu, że ten wykańcza koalicjantów nieomal w dosłownym tego słowa znaczeniu (wszak w jego wypowiedzi pojawia się Andrzej Lepper, który nie tylko stracił partię, ale też „zginął w tajemniczych okolicznościach”), ale to nie znaczy, że o koalicji Konfederacji z PiS-em możemy już zapomnieć. Obserwujemy po prostu polityczny teatr, w którym obie strony zachowują się w jedyny sposób, w jaki na obecnym etapie zachowywać się mogą.   

„Deklaracja polska” to próba odbijania wyborców Konfederacji przez PiS

PiS, na dwa lata przed wyborami, nie ma żadnego interesu w tym, aby podpisywać jakieś porozumienia z Konfederacją. Dlaczego? Konfederacja przestała być ciekawostką na polskiej scenie politycznej, nie podzieliła losu Kukiz'15, Ruchu Palikota czy Samoobrony, czyli wcześniejszych formacji antysystemowych, które przemknęły przez polską politykę jak meteory. Przeciwnie – Konfederacja z wyborów na wybory się umacnia i coraz mocniej rozpycha się po tej stronie, po której wyborców łowi PiS, przedstawiając się jako prawdziwa prawica, na dodatek nieobciążona wcześniejszymi rządami, więc przystępująca do wyborczej rozgrywki z czystą kartą.

Czytaj więcej

PiS przedstawia „Deklarację polską”. Apel Jarosława Kaczyńskiego do Konfederacji

Taka Konfederacja jest zagrożeniem dla PiS-u, marzącego o powrocie do władzy. Jarosław Kaczyński i spółka chcieliby zapewne ponownie rządzić samodzielnie, ale sondaże dziś nie dają im na to wielkiej nadziei. Skoro więc będą skazani na koalicjanta, muszą sprawić, by był on jak najsłabszy, żeby łatwiej było go zwasalizować i by nie rozpychał się zbyt mocno w przyszłym rządzie. Osiągnąć można to na dwa sposoby – i oba są realizowane za pomocą „Deklaracji polskiej”. Po pierwsze – należy wzbudzać wątpliwości co do intencji Konfederacji, sugerując, że to łże-prawica – czemu służy punkt pierwszy deklaracji wykluczający współpracę z Donaldem Tuskiem (i pozwalający na stwierdzenie, że skoro Mentzen odrzuca deklarację, to znaczy, że z Tuskiem współpracować chce). Po drugie – trzeba pokazać, że prawdziwym rozgrywającym na prawicy jest nadal PiS, a pozostali mogą co najwyżej dołączyć do jego krucjaty przeciwko obecnej koalicji. W ten sposób PiS walczy o swoich dawnych wyborców utraconych na rzecz Konfederacji, ale też o niezdecydowanych wyborców prawicy, którzy mogą uznać, że lepiej trzymać z silniejszym w tym układzie. 

Reklama
Reklama

Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak nie mogą dwa lata przed wyborami podporządkować się PiS-owi

Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak, podpisując „Deklarację polską”, weszliby na ścieżkę Polski 2050

Z drugiej strony Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak nie mogą dwa lata przed wyborami podporządkować się PiS-owi (a taki efekt miałoby podpisanie się przez nich pod „Deklaracją polską”), bo wtedy jeszcze przed nowym rozdaniem weszliby na ścieżkę Polski 2050. Formacji, która miała być „trzecią drogą”, ale przesądzając, że może nią być tylko przy KO, doprowadziła do sytuacji, w której nie ma po co na nią głosować, skoro można poprzeć jej większego koalicjanta i niewiele to w rzeczywistości politycznej zmieni. Szymon Hołownia dziś to widzi, ale widzi to za późno, bo jego wolty są już niezrozumiałe dla elektoratu, który wcześniej słyszał, że współpraca z PiS jest wykluczona. Jeśli chce się kruszyć duopol – co obiecywał Hołownia, co obiecuje dziś Konfederacja – nie można zapisywać się do jednego z tworzących go obozów.  

Foto: Tomasz Sitarski

Czy to jednak oznacza, że PiS i Konfederacja grzebią właśnie ewentualną koalicję? Nie. Obie partie walczą jedynie o to, by do rozmów o przyszłej koalicji siadać z możliwie najsilniejszymi kartami. Każdy gra tu rolę, którą musi odegrać. 

Z drugiej strony Sławomir Mentzen może zarzucać Jarosławowi Kaczyńskiemu, że ten wykańcza koalicjantów nieomal w dosłownym tego słowa znaczeniu (wszak w jego wypowiedzi pojawia się Andrzej Lepper, który nie tylko stracił partię, ale też „zginął w tajemniczych okolicznościach”), ale to nie znaczy, że o koalicji Konfederacji z PiS-em możemy już zapomnieć. Obserwujemy po prostu polityczny teatr, w którym obie strony zachowują się w jedyny sposób, w jaki na obecnym etapie zachowywać się mogą.   

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Hołownia liderem rankingu nieufności. W polityce jest coś gorszego niż śmieszność
Komentarze
Egzaminacyjna fuszerka za 105 mln zł decyduje o przyszłości młodych ludzi
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Dziwny jest ten świat. Wszystko blednie wobec tego, co się dzieje w Gazie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nowy sondaż pokazuje, co dziś jest największym źródłem bólu głowy Donalda Tuska
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Nie będzie wojny handlowej z Ameryką
Reklama
Reklama