Z drugiej strony Sławomir Mentzen może zarzucać Jarosławowi Kaczyńskiemu, że ten wykańcza koalicjantów nieomal w dosłownym tego słowa znaczeniu (wszak w jego wypowiedzi pojawia się Andrzej Lepper, który nie tylko stracił partię, ale też „zginął w tajemniczych okolicznościach”), ale to nie znaczy, że o koalicji Konfederacji z PiS-em możemy już zapomnieć. Obserwujemy po prostu polityczny teatr, w którym obie strony zachowują się w jedyny sposób, w jaki na obecnym etapie zachowywać się mogą.
„Deklaracja polska” to próba odbijania wyborców Konfederacji przez PiS
PiS, na dwa lata przed wyborami, nie ma żadnego interesu w tym, aby podpisywać jakieś porozumienia z Konfederacją. Dlaczego? Konfederacja przestała być ciekawostką na polskiej scenie politycznej, nie podzieliła losu Kukiz'15, Ruchu Palikota czy Samoobrony, czyli wcześniejszych formacji antysystemowych, które przemknęły przez polską politykę jak meteory. Przeciwnie – Konfederacja z wyborów na wybory się umacnia i coraz mocniej rozpycha się po tej stronie, po której wyborców łowi PiS, przedstawiając się jako prawdziwa prawica, na dodatek nieobciążona wcześniejszymi rządami, więc przystępująca do wyborczej rozgrywki z czystą kartą.
Czytaj więcej
Jarosław Kaczyński zwrócił się z apelem do Konfederacji o podpisanie „Deklaracji Polskiej”. Jej p...
Taka Konfederacja jest zagrożeniem dla PiS-u, marzącego o powrocie do władzy. Jarosław Kaczyński i spółka chcieliby zapewne ponownie rządzić samodzielnie, ale sondaże dziś nie dają im na to wielkiej nadziei. Skoro więc będą skazani na koalicjanta, muszą sprawić, by był on jak najsłabszy, żeby łatwiej było go zwasalizować i by nie rozpychał się zbyt mocno w przyszłym rządzie. Osiągnąć można to na dwa sposoby – i oba są realizowane za pomocą „Deklaracji polskiej”. Po pierwsze – należy wzbudzać wątpliwości co do intencji Konfederacji, sugerując, że to łże-prawica – czemu służy punkt pierwszy deklaracji wykluczający współpracę z Donaldem Tuskiem (i pozwalający na stwierdzenie, że skoro Mentzen odrzuca deklarację, to znaczy, że z Tuskiem współpracować chce). Po drugie – trzeba pokazać, że prawdziwym rozgrywającym na prawicy jest nadal PiS, a pozostali mogą co najwyżej dołączyć do jego krucjaty przeciwko obecnej koalicji. W ten sposób PiS walczy o swoich dawnych wyborców utraconych na rzecz Konfederacji, ale też o niezdecydowanych wyborców prawicy, którzy mogą uznać, że lepiej trzymać z silniejszym w tym układzie.