Reklama

Miś o bardzo dużym politycznym rozumku. Jeszcze jeden triumf Michała Kamińskiego

Był jednym z głównych rozgrywających w drużynie braci Kaczyńskich. I kiedy przeszedł na drugą stronę, musiał się długo uwiarygadniać. Dzisiaj nikt nie wie, komu tak naprawdę służy. Zapowiadał już „koniec PiS”, teraz wieszczy upadek Donalda Tuska. Był sprawcą kryzysu w rządzie. Rekonstrukcja to jego sukces.

Publikacja: 26.07.2025 07:35

Wicemarszałek Senatu Michał Kamiński

Wicemarszałek Senatu Michał Kamiński

Foto: PAP/Rafał Guz

Co łączy Kubusia Puchatka z Michałem Kamińskim? Otóż miś z książek A. A. Milnego, mimo deklaracji o małym rozumku, jest postacią nader bystrą. To dusza towarzystwa, zawsze w centrum uwagi. Wszyscy go lubią, nawet jeśli bywa niesforny czy irytujący. Misiek, jak nazywają Kamińskiego znajomi i przyjaciele, ma te same cechy co postać z bajki, tylko nikt nie zarzuca mu małego rozumku. Nawet jeśli czasem politycznie przestrzeli, sfauluje lub zostanie przyłapany na spiskowaniu.

Potrafi czytać politykę jak mało kto. Wiedział o tym Jarosław Kaczyński, podobnie jak jego brat Lech Kaczyński. Wiedział też o tym Donald Tusk. Wiedzą Roman Giertych i Radosław Sikorski oraz Szymon Hołownia. Wespół z tym ostatnim doprowadził do kryzysu politycznego w koalicji rządowej za sprawą spotkania obecnego marszałka Sejmu z Jarosławem Kaczyńskim u Adama Bielana. Sprawę rozegrał koncertowo, co pokazuje ostateczny kształt rekonstrukcji rządu. Gdyby ktoś pytał dzisiaj, kto ujawnił mediom miejsce i czas spotkania, to proszę nie obwiniać Bogu ducha winnych SOP-owców. Sztuczka stara jak polityka.

Czytaj więcej

Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem

Michał Kamiński potrafił odnaleźć się po każdej stronie barykady

Michał Kamiński ma trzy pasje: politykę, politykę i politykę. Nawet jeśli uwielbia literaturę – ze wskazaniem na historyczną – to wszystko kręci się wokół wniosków politycznych. Nawet jeśli kocha podróże i częściej ostatnio przebywa w USA niż w Polsce, wszystko kręci się wokół polityki. Nawet jeśli życie towarzyskie to jego żywioł (choroba i zmiana trybu życia nieco to utrudniły), to wszystko kręci się wokół polityki.

Niepolitycznie i bezwarunkowo oddany jest tylko żonie Annie i dzieciom. Choć w imprezach politycznych małżonka również uczestniczyła i cieszy się dobrymi opiniami zarówno wśród dziennikarzy, jak i polityków. Bo zanim Kamiński wszedł do polityki – by z niej wychodzić i wracać – był dziennikarzem. 

Reklama
Reklama

A był dziennikarzem radiowym i prasowym oraz dyrektorem rozgłośni w Bydgoszczy i Łomży. Pisał do „Młodzieży Narodowej”. Znakiem rozpoznawczym Miśka była fraternizacja i umiejętność mówienia z głowy – wszystkiego, nawet relacjonowania czegoś, co się nie wydarzyło, jak zapamiętali to jego znajomi z dawnych lat. Mimo różnic dawni koledzy dziennikarze wspominają Miśka dobrze. Imprezowo mało kto mu potrafił sprostać.

Czytaj więcej

Michał Kamiński: Mam nadzieję, że premier jest głupi, a nie bezwzględny

Od radykalnego narodowca do przeciwnika Kościoła

Polityczny profil ma narodowy, patriotyczny. Początkowo skrajnie prawicowy, a później – w zależności od sytuacji. Był człowiekiem Kościoła, działał w radykalnym Narodowym Odrodzeniu Polski, został członkiem założycielem Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego i asystentem szefa tej partii Wiesława Chrzanowskiego. Nie przeszkadzało mu to utrzymywać związku z Sylwią Pusz z SLD, formacji postkomunistycznej i obyczajowo wyzwolonej. Znajomych Miśka to nie dziwiło. Ale mimo wszystko potrafił zaskoczyć.

W 1999 r. do zatrzymanego w Anglii gen. Augusto Pinocheta pojechali z wizytą: ówczesny poseł AWS-ZChN Michał Kamiński, członek KRRiT Marek Jurek oraz redaktor naczelny gazety „Życie” Tomasz Wołek. W czasie wyjazdu Kamiński wręczył rozmówcy pamiątkowy ryngraf z Matką Boską. Po latach twierdził, że nie znał przeszłości generała i uznał wyjazd za błąd. W 2016 r. w „Rzeczpospolitej” Kamiński mówił: „Do Pinocheta podchodziłem na prostej zasadzie – jeśli komuniści go opluwają, jest dobry. Ale to tak nie jest. Żałuję tego”.

Kariera Kamińskiego usłana jest błędami, ale żaden z nich jej definitywnie nie zatopił. W 2000 r. mówił: „Jestem tu po to, by przeciwstawić się wstrętnym pederastom”. Przed Sejmem wołał o osobach nienormatywnych: „Stowarzyszenia pedałów. Tak ludzie o nich mówią. Przecież to są pedały!”. Na dłuższą metę mu to nie zaszkodziło, choć odbijało się czkawką.

Od maja do czerwca 2004 r. był posłem do Parlamentu Europejskiego. Intratne stanowisko porzucił jednak dla Lecha Kaczyńskiego, za co ten był mu wdzięczny, tym bardziej, że wiedział, iż Kamiński lubi dobrze zarabiać i żyć na wysokiej stopie. Pałac Prezydencki, do którego Lech Kaczyński go zaprosił, nie oferował aż takich zarobków.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Michał Kamiński w #RZECZoPOLITYCE: Żałuję wizyty u Pinocheta

Jak Michał Kamiński zrobił Lecha Kaczyńskiego prezydentem Polski

„Zrobił rzecz wręcz niewiarygodną, zrobił Lecha Kaczyńskiego prezydentem” – napisał o nim Roman Giertych w książce „Między prawem a polityką”. Zasługi Kamińskiego potwierdza też Jarosław Kaczyński w książce „Polska Naszych Marzeń”, gdzie czytamy: „Kampania, jedno zwycięstwo, później drugie zwycięstwo – Kamiński miał w to wielki wkład”.

Słynne jest zdjęcie z 25 września 2005 r. Jarosław Kaczyński cieszy się na nim ze zwycięstwa w wyborach parlamentarnych, a w tle triumfują Michał Kamiński i Adam Bielan. Fotografia obiegła całą Polskę i była popularna przez miesiące, jasno dowodząc, kto do tego sukcesu doprowadził i kto stoi za plecami lidera zwycięskiej partii. Do Bielana i Kamińskiego, okrzykniętych mianem spin doktorów PiS-u, przez lata za to zdjęcie pretensje miał Jacek Kurski, trzeci tenor, który akurat wtedy został przez nich odesłany na spotkanie z dziennikarzami.

Zmarginalizowany w ten sposób Kurski był również jednym z architektów zwycięstwa PiS. Przez lata jawił się jako człowiek od brudnej kampanii, na co sobie sam w dużej mierze zasłużył. Do dziś jest postrzegany jako czarny charakter, a Bielan z Kamińskim jako eksperci od marketingu politycznego. Pewnie dlatego, że obaj zawsze potrafili dbać o dobrą prasę. I to się nie zmieniło. Kontakty z mediami utrzymują wybiórczo – jak im się opłaca. Ale wiedzą, gdzie nacisnąć, żeby wywołać pożądany efekt. 

Czytaj więcej

Żmudna praca po triumfie, czyli fighter w Pałacu

Pokonał wszystkich ludzi prezydenta, dał PiS Religę, Mellera i Sikorskiego

Od 23 lipca 2007 r. do 16 kwietnia 2009 r. był sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta RP, gdzie odpowiadał za politykę medialną (zastąpił na stanowisku rzecznika prasowego Macieja Łopińskiego). Lech Kaczyński miał do niego słabość, nie tylko dlatego, że Kamiński zostawił dla niego intratną posadę w Parlamencie Europejskim. Kaczyński dobrze czuł się w otoczeniu Kamińskiego, który potrafił rozluźnić prezydenta opowiadaniem historii i dowcipów. A dykteryjkami i odniesieniami polityczno-historycznymi potrafi sypać jak z rękawa. Pierwszy obywatel przymykał oczy na to, że Kamiński wciąż hołubił imprezowy tryb życia. Słynny był „szezlong Kamińskiego” w Pałacu Prezydenckim, na którym niesforny minister potrafił legnąć w najmniej oczekiwanych i niestosownych momentach. Lecha Kaczyńskiego to bawiło. Mniej bawiły go rozgrywki Kamińskiego z jego dworem.

Reklama
Reklama

Michał Kamiński ma trzy pasje: politykę, politykę i politykę

Marginalizował ludzi prezydenta, rozgrywał, doprowadzał do płaczu i eliminował z polityki – często na zawsze. Taki los spotkał Annę Fotygę, wiecznie wypłakującą się Kaczyńskiemu w mankiet, Małgorzatę Bochenek, która sama rozgrywała Pałac Prezydencki, czy szefa Kancelarii Prezydenta Piotra Kownackiego. Słynna była historia, którą przytacza Michał Majewski i Paweł Reszka w książce „Daleko od Wawelu”: Kamiński wybierał się w delegację z prezydentem, udział w niej miał wziąć również – jako szef kancelarii – Piotr Kownacki. Kownacki nie chciał Kamińskiego i skreślił go z listy. Kamiński jednak trzykrotnie na nią wracał, mimo zapewnień Lecha Kaczyńskiego, że nie ma z tym nic wspólnego. Za trzecim razem Kaczyński przyznał się Kownackiemu: „To moja sprawka. Ale to jest aż pięć godzin lotu, a on jak nikt inny potrafi mnie rozbawić”. Kto pamięta politykę z tamtych czasów i był wtedy dziennikarzem politycznym, ten pamięta również ciągłe awantury w Pałacu Prezydenckim, plotki i rozgrywki między ludźmi Kaczyńskiego.

Złą komunikację Pałacu potrafili wykorzystać przeciwnicy PiS-u, m.in. Janusz Palikot, który ze słabości Lecha Kaczyńskiego do wina, która nigdy nie była przekraczaniem stosownych granic i zamawianych „małpek” do Pałacu, czyli małych buteleczek alkoholu, potrafił zrobić publiczny happening, dotyczący rzekomych problemów alkoholowych głowy państwa.

Inną wtopą, którą opisały media, była rozmowa telefoniczna prezydenta z Barackiem Obamą, prezydentem USA, na temat tarczy antyrakietowej. Zaważyły względy logistyczne: prezydenci słyszeli siebie nawzajem, ale ich tłumacze nie. Kaczyński nie władał angielskim, nie wiedział więc, co Obama do niego mówi i musiał zerwać połączenie. Nieobecny wówczas Kownacki przedstawił później dziennikarzom podrasowaną relację i ogłosił porozumienie w sprawie tarczy. Strona amerykańska musiała dementować wypowiedź Kownackiego i doszło do dyplomatycznej afery. Szef Kancelarii Prezydenta miał kłopoty, a Kamiński tylko podgrzewał zakulisowo atmosferę, grając przeciwko niemu. Takie to były czasy. Wbrew pozorom niewiele się zmieniło.

Czytaj więcej

Spin doktorzy za burtą
Reklama
Reklama

Michał Kamiński przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu

Kiedy Kamiński z Bielanem przeszli na chwilę do Kancelarii Premiera Kazimierza Marcinkiewicza – na chwilę, bo jak relacjonował po latach sam premier, szybko ich pogonił – mieli kilka dobrych pomysłów. To Kamiński ściągnął do rządu Stefana Mellera, jako szefa MSZ, mimo że sam Misiek chciał, aby to Radosław Sikorski stanął na czele dyplomacji. To było dla PiS za dużo i Sikorski dostał resort obrony (Sikorski, swoją drogą, w kontaktach z prezydentem Kaczyńskim omijał Kownackiego i dzwonił do jego zastępczyni Małgorzaty Bochenek). To Kamiński ściągnął do rządu PiS prof. Zbigniewa Religę. A jednak u boku Lecha Kaczyńskiego, a tym bardziej Marcinkiewicza, długo miejsca nie zagrzał.

Kandydował w 2009 r. do PE i został przewodniczącym frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatów. I wtedy media brytyjskie przypomniały jego homofobiczne i ksenofobiczne wypowiedzi, opisując jego działalność z czasów NOP i wizytę u Pinocheta. „Independent” i „Observer” wyciągnęły, że Kamiński był przeciwny obchodom 60. rocznicy masakry w Jedwabnem. Według „Independent” Kamiński „zachęcał miejscowych, by odrzucali twierdzenia, że morderstw dopuścili się Polacy”. Nie z takich kłopotów wychodził Kamiński. Ale w swój największy polityczny wiraż dopiero miał wejść.

Po śmierci Lecha Kaczyńskiego w katastrofie smoleńskiej w 2010 r. poróżnił się z PiS i po przegranej kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego, odszedł z partii. Razem z jej łagodniejszym odłamem – Joanną Kluzik-Rostkowską, muzealnikami, czyli ludźmi nieżyjącego prezydenta i Bielanem założył partię Polska Jest Najważniejsza. Historię tej formacji można w skrócie przedstawić następująco: za dużo wodzów, za mało rąk do pracy. Formacja w 2013 r. wyzionęła ducha. W tym samym roku, m.in. wraz z Kazimierzem Marcinkiewiczem i Romanem Giertychem, Kamiński założył think tank Instytut Myśli Państwowej. Wcześniej opublikował swoje wiekopomne dzieło pt. „Koniec PiS-u”. Teza zawarta w tytule wciąż się jednak nie spełniła i niewiele się na to zapowiada, ale Kamiński podtrzymuje, że to tylko kwestia czasu. Trudno z nim polemizować. I to jest właśnie siła Miśka: potrafi śmiać się z siebie, a poważne rzeczy obrócić błyskotliwie w groteskę. Najważniejsze jednak jest to, że nie poddaje się i wciąż spada na cztery łapy. Choć potrafił odchodzić z polityki, żeby robić wielkie pieniądze, to i tak zawsze do niej wracał.

Czytaj więcej

Kamiński: PiS na widok helikoptera dałby dyla

Michał Kamiński przeciwko Grzegorzowi Schetynie

Polityczny świat robił wielkie oczy, gdy w 2014 r. Kamiński kandydował ponownie do Parlamentu Europejskiego z list Platformy Obywatelskiej. Mandatu nie zdobył, ale dostał się rok później do parlamentu polskiego z list Platformy. Misiek potrafił nie tylko zmieniać front, ale również zdobyć zaufanie premier Ewy Kopacz, osobiście doradzając jej.

Reklama
Reklama

Na nic to się zdało, gdyż w 2015 r. PiS przejęło władzę, a gdy za stery w PO chwycił Grzegorz Schetyna, Kamiński został usunięty z partii. Za co? Za to, co zawsze, czyli za knucie. Był inicjatorem wielu medialnych publikacji przeciwko Schetynie. Kontrolowane przecieki do mediów to jego specjalność, o czym za 10 lat przekonają się ci, którzy wtedy jeszcze nawet o wejściu do polityki nie śnili.

Gdy się okazało, że Kamiński podkopuje stanowisko lidera PO, nie było dla niego zmiłowania. Nie wybroniła go nawet Kopacz. Kiedy wyleciał z partii – co przeżył bardzo osobiście – publicznie, z otwartą przyłbicą krytykował Grzegorza Schetynę, mówiąc chociażby, że to on mógł stać za aferą hazardową. Podobny schemat wcześniej przerobił z Jarosławem Kaczyńskim. Nie poddał się wtedy, nie poddał się teraz.

Czytaj więcej

Michał Kamiński: Grzegorz Schetyna to cichy sojusznik PiS

Taktyczna przyjaźń z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i Szymonem Hołownią

Z innymi byłymi posłami PO założył koło poselskie Europejscy Demokraci, a później partię Unia Europejskich Demokratów, a następnie wstąpił w 2019 r. do klubu poselskiego PSL, ratując go przed rozpadem po odejściu jednego z parlamentarzystów do PiS. Za to właśnie Władysław Kosiniak-Kamysz do dzisiaj jest mu wdzięczny. W tym samym roku z powodzeniem wystartował z list PSL i został wicemarszałkiem Senatu, a w 2023 r. jako kandydat koalicji Trzecia Droga zagwarantował sobie senacką reelekcję i ponownie fotel wicemarszałka Senatu.

I tu się wydarzył cud. Od tego czasu Kamiński bowiem barykady nie zmienił. Co więcej, przez ludowców jest chwalony i broniony. Bo Misiek znalazł sobie nowego wroga. Najpierw oskarżył Małgorzatę Kidawę-Błońską, marszałek Senatu, o to, że kazała go podsłuchiwać, czym narobił dużo medialnego szumu, a z czego później się wycofał i za co publicznie przepraszał. W tym czasie już spiskował z Adamem Bielanem. A następnie przystąpił do frontalnego ataku. 

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Władysław Kosiniak-Kamysz o konflikcie Michała Kamińskiego z Małgorzatą Kidawą-Błońską. „Jestem spokojny o jego lojalność”

Michał Kamiński przeciwko Donaldowi Tuskowi

– Jeśli Tusk pozostanie premierem, do władzy wróci PiS i rządząc z Konfederacją oraz mając prezydenta Karola Nawrockiego, zmieni ustrój Polski – mówił Kamiński w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Obecną misją Miśka jest zatem utrącenie premiera Tuska. Może mu się to udać, gdyż premier ma duży elektorat negatywny i staje się wizerunkowym obciążeniem dla rządu. – Mądrość Kaczyńskiego polega na tym, że potrafi się usunąć w cień i rządzić z tylnego siedzenia oraz wygrywać. Brak mądrości Tuska polega na tym, że musi być na pierwszym planie, piastować urząd premiera i wykrwawiać rząd, zamiast zrozumieć, że zużył się jako polityk – mówi nam Kamiński.

Czy rzeczywiście Tusk pozostanie premierem do końca kadencji obecnego rządu? Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że jeśli notowania Koalicji Obywatelskiej znacząco i trwale się nie poprawią, a sam premier nie zacznie zyskiwać w oczach Polaków, to usunie się w cień, odda premierostwo, zachowując funkcję szefa PO. Z nieoficjalnych informacji wynika też, że jednym z powodów nominacji wicepremierowskiej dla Radosława Sikorskiego jest przymierzanie go do fotela szefa rządu. A zatem triumf Miśka! Nie tylko Tusk może ustąpić, ale również Sikorski może stanąć na czele rządu. Może, ale nie musi. Jeśli zmiana dokona się zbyt późno, nie będzie już szans na powodzenie i odbicie w sondażach, to Sikorski teki premiera nie przyjmie i nie będzie twarzą porażki – słyszy „Rzeczpospolita”.

Czytaj więcej

Kto byłby najlepszym premierem w 2027 roku? Znamy zdanie Polaków

Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska triumfem Michała Kamińskiego

Już dzisiaj można jednak powiedzieć, że Michał Kamiński odniósł sukces. To on był sprawcą kryzysu w koalicji 15 października. Szymon Hołownia za jego namową spotykał się z Jarosławem Kaczyńskim w mieszkaniu, a jakże – Adama Bielana. Drogi starych przyjaciół się nie rozeszły. Obaj, mimo że na innych polach, grają tak, żeby wygrać. I wygrywają.

Spotkaniem z prezesem PiS szef Polski 2050 chciał pokazać Tuskowi, że ma alternatywę, potrafi rozmawiać z każdym i zawsze może się politycznie „odwinąć”. Hołownia licytował wysoko przed rekonstrukcją, stawiając współpracę w koalicji na ostrzu noża. Premier odgrażał się w mediach, ale marszałek Sejmu dał mu czas do namysłu i pojechał na urlop.

Po co Tuskowi konflikt w koalicji? Rozbicie Polski 2050 byłoby łatwe, ale premier straciłby większość parlamentarną, gdyby poszedł na noże z Hołownią. Musiał więc spuścić z tonu i skapitulował. Szymon Hołownia dostanie to, czego chciał. Zejdzie z fotela marszałka Sejmu zgodnie z umową koalicyjną w listopadzie i jego partia dostanie stanowisko wicepremiera. Ministrom Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz i Paulinie Hennig-Klosce włos z głowy nie spadł, mimo że Tusk chciał je zgilotynować. Przyjaciel Kamińskiego Radek Sikorski został wicepremierem i ma otwartą drogę do premierostwa, a może i upragnionej prezydentury. Koalicja przetrwała. Tusk musiał się posunąć i będzie się posuwał coraz bardziej. A Misiek?

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Nowy plan Tuska: gospodarka, energetyka i specjalna misja Sikorskiego

„Bombę atomową przeżyłyby tylko karaluchy i Misiek”

Koalicja Obywatelska domaga się jego dymisji z funkcji wicemarszałka Senatu. – Nie będzie nam koalicjant meblował politycznego domu. Kamiński nic złego nie zrobił – mówi „Rzeczpospolitej” Marek Sawicki z PSL. I rzeczywiście, trwają dalsze negocjacje. – Kamiński ze stanowiska odejdzie, ale na własnych zasadach, nie teraz i za coś – mówi nam inny poseł PSL.

Za co? Kolejne wybory pokażą. A może po drodze będzie inne ważne stanowisko? Kamiński jest pochłonięty bez reszty relacjami z USA. Budował tam kontakty dekadami, jest wiarygodny, sprawdzony, a w relacjach zagranicznych nie zmienia frontu z taką łatwością jak w krajowych. Pewne są dwie rzeczy: Michał Kamiński kiedy już gra politycznie, to jak kiedyś z imprezowaniem – na ostro. I druga rzecz pewna, może nawet ważniejsza: Misiek jeszcze nie skończył, on dopiero się rozkręca.

– Bombę atomową przeżyłyby tylko karaluchy i Misiek – mówi mi jeden z niewielu przyjaciół politycznych Kamińskiego. Nie wykończyli go narodowcy, dziennikarze, afera z Pinochetem, zagraniczne media, Fotyga, Kownacki, Bochenek, Kaczyński, Schetyna, Tusk... Koty mają dziewięć żyć. Misiek widocznie ma ich znacznie więcej.

Czytaj więcej

Sondaż: Wzrosła ocena prezydenta, gorsza ocena Sejmu

Co łączy Kubusia Puchatka z Michałem Kamińskim? Otóż miś z książek A. A. Milnego, mimo deklaracji o małym rozumku, jest postacią nader bystrą. To dusza towarzystwa, zawsze w centrum uwagi. Wszyscy go lubią, nawet jeśli bywa niesforny czy irytujący. Misiek, jak nazywają Kamińskiego znajomi i przyjaciele, ma te same cechy co postać z bajki, tylko nikt nie zarzuca mu małego rozumku. Nawet jeśli czasem politycznie przestrzeli, sfauluje lub zostanie przyłapany na spiskowaniu.

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Polityka
Donald Tusk komentuje słowa Hołowni: Nierozważne działania mogą prowadzić do tragedii
Polityka
Kolacja-pojednanie między Tuskiem i Kaczyńskim? Adam Bielan: Nie wyobrażam sobie tego
Polityka
Pieniądze dla Instytutu Pileckiego poszły na TVP w likwidacji
Polityka
Burza po słowach Szymona Hołowni o „zamachu stanu”. Jest wniosek do prokuratury
Polityka
Sondaż: Rząd działałby lepiej, gdyby Donald Tusk nie był premierem? Znamy zdanie Polaków
Reklama
Reklama