Jak wynika z relacji Hołowni, sugestie dotyczyły blokowania zaprzysiężenia nowego prezydenta elekta Karola Nawrockiego. Marszałek Sejmu przyznał, że podobne pomysły pojawiały się już w wąskim gronie liderów koalicji rządzącej, gdzie premier Donald Tusk miał pytać wprost: „Co robimy?” w tej sprawie. Hołownia podkreślił, że nie widzi podstaw do kwestionowania wyniku wyborów i że zamachu stanu „nie zrobi się z nim”.
Czytaj więcej
– Moja rola w zakresie tego postępowania zakończyła się. Na decyzje polityczne nie mam wpływu –...
- Ja to nazywam zamachem stanu. To oczywiście nie wypełnia kryteriów prawdopodobnie prawnych zamachu stanu, ale ja mówię o zamachu stanu, mając na myśli sytuację, w której prezydent został wybrany, a ja mówię: no nie podoba mi się ten prezydent, to może ja go nie zaprzysięgnę – stwierdził lider Polski 2050. Przekonywał, iż jego stanowisko spowodowało, że „uniknęliśmy rozpadu i dezorganizacji państwa”.
Hołownia dodał, że przeważyło jego jednoznaczne stanowisko, które poparli także wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz i współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty, a Donald Tusk tematu nie kontynuował.
„Przyjdzie czas, że będziemy o tym rozmawiać”
Marszałek Sejmu mówił w wywiadzie, że wielokrotnie przychodzili do niego „różni ludzie”, sfrustrowani wynikiem wyborów prezydenckich, ale pytany, kto miał proponować mu przeprowadzenie zamachu stanu, nie zdecydował się na ujawnienie nazwisk. Jak powiedział, „przyjdzie na to czas później”. - W pamiętnikach – dodał.