Mamy złą wiadomość dla przedsiębiorców, którzy rozliczają powypadkowe remonty służbowych samochodów. Skarbówka uważa, że odszkodowanie od ubezpieczyciela jest w 100 proc. firmowym przychodem. Nawet wtedy, gdy przedsiębiorca rozlicza koszty tylko w części albo w ogóle nie ma takiej możliwości.
Wychodzi niesprawiedliwie
– Biznes ewidentnie na tym traci. Załóżmy, że przedsiębiorca ma w środkach trwałych auto osobowe, które czasami wykorzystuje też prywatnie. Rozlicza więc koszty w 75 proc. Miał stłuczkę i ubezpieczyciel pokrył wydatki na remont w wysokości 20 tys. zł netto. Przedsiębiorca musi zaliczyć całą kwotę do przychodów. Kosztem jest jednak tylko 15 tys. zł. Od 5 tys. zł zapłaci podatek i składkę zdrowotną. Jeśli jest na liniówce, wyjdzie mu w sumie 1195 zł. To danina od dochodu tylko na papierze – mówi Grzegorz Gębka, doradca podatkowy w kancelarii GTA.
– Wychodzi niesprawiedliwie, bo przecież przedsiębiorca rozliczający naprawę powypadkową auta z ubezpieczycielem nic na tym nie zarabia. Fiskus nie daje się jednak w tej sprawie przekonać – mówi Cezary Szymaś, współwłaściciel biura rachunkowego ASCS-Consulting.
Sprawdziliśmy to w Krajowej Informacji Skarbowej. Faktycznie, konsultanci nie mają wątpliwości – odszkodowanie jest w 100 proc. przychodem, nawet jeśli wydatek rozliczamy tylko w 75 proc. Sugestię, że to niesprawiedliwe, kwitują podaniem podstawy prawnej (art. 14 ust. 2 pkt 12 ustawy o PIT).
Ale okazuje się, że może być jeszcze gorzej. – Jeśli przedsiębiorca nie miał ubezpieczenia auto-casco, wydatki na naprawę powypadkową auta nie są podatkowym kosztem. Tak wynika z art. 23 ust. 1 pkt 48 ustawy o PIT. Przychód z odszkodowania trzeba jednak wykazać – informuje KIS.