Tomasz P. Terlikowski: Dominikanie na trudnej drodze

Narzekanie zawsze świetnie mi wychodzi, a z tego, co napisałem w ubiegłym tygodniu o zmianie na gorsze, jeśli chodzi o obronę nieletnich i oczyszczenie polskiego Kościoła, nie zamierzam i nie mogę się wycofać. Są jednak, i o tym właśnie teraz, także znaki nadziei. Jednym z nich jest to, co wydarzyło się w ostatnich dniach w Zakonie Kaznodziejskim. I nie chodzi tylko o wybór nowego prowincjała (ojcu Łukaszowi Wiśniewskiemu życzę wielu sił i wytrwałości, a także błogosławieństwa Bożego), ale jeszcze bardziej o podpisanie ugód z osobami skrzywdzonymi przez byłego duszpasterza akademickiego we Wrocławiu Pawła M., a także poszkodowanymi przez zaniedbania, obojętność, a czasem wręcz wrogość władz zakonu w Polsce.

Aktualizacja: 05.02.2022 18:06 Publikacja: 04.02.2022 17:00

Tomasz P. Terlikowski: Dominikanie na trudnej drodze

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Ugody podpisano na ostatniej prostej prowincjalatu ojca Pawła Kozackiego, który – za co mu chwała – nie tylko powołał komisję badającą sprawę nadużyć, m.in. seksualnych, we wrocławskim klasztorze, nie tylko umożliwił opublikowanie jej raportu, ale też ostatecznie, po wielu zwrotach akcji, doprowadził do porozumienia i zadośćuczynienia skrzywdzonym przez Pawła M. To jest także jego osobista zasługa i już tylko przez to zapisał się w historii naszego kraju i naszego Kościoła.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Franciszek sobie, kuria sobie

Ugody i związane z nimi zadośćuczynienie to ważny znak tego, że dominikanie znajdują się na niełatwej drodze zmiany mentalności, akceptacji własnych błędów, a także konieczności naprawienia ich. Zadośćuczynienie za szkody, za ból, za cierpienie, za zmarnowane lata osobom, które cierpiały nie tylko z powodu czynów jednego kapłana, ale także przez lekceważenie problemu, udawanie, że go nie ma, braku odpowiednich decyzji – to sygnał otwarcia na skrzywdzonych. Dominikanom, którzy do tego doprowadzili: dwóm prowincjałom – ojcu Pawłowi Kozackiemu i ojcu Krzysztofowi Popławskiemu, rzecznikowi skrzywdzonych od samego początku, czyli ojcu Marcinowi Mogielskiemu, ale i innym, którzy zaangażowali się w proces zmiany, należy się ogromna wdzięczność.

Czy to koniec drogi? Nie. Bo zarówno dominikanów, wciąż podzielonych w tej sprawie, jak i Kościół w Polsce czeka jeszcze głęboka przemiana mentalności, diagnozowania głębszych problemów, rozpoznawania własnych chorób. Są wśród nich choćby klerykalizm, obecny także u ojców dominikanów, a także związanych z nimi wiernych, lekceważenie problemów związanych z kierownictwem duchowym, niezrozumienie głębi szkód związanych z molestowaniem i wykorzystaniem seksualnym. To droga długa i niełatwa, ale konieczna, by rzeczywiście budować Kościół i zakon bardziej empatyczny. Uznanie, że wszystko zostało już zrobione, jest oszukiwaniem samych siebie, złudzeniem, które nie może się dobrze skończyć.

Czy to koniec drogi? Nie. Bo zarówno dominikanów, wciąż podzielonych w tej sprawie, jak i Kościół w Polsce czeka jeszcze głęboka przemiana mentalności, diagnozowania głębszych problemów, rozpoznawania własnych chorób. 

Dla mnie jest to też moment, gdy mogę podziękować osobom skrzywdzonym, z którymi dane mi było się spotkać w czasie pisania raportu wspomnianej komisji. Jestem Wam wdzięczny za otwartość, za odwagę, za zaangażowanie i powierzenie nam swoich losów. Droga, jaką z Wami odbyłem, była ważna dla mnie osobiście, była czasem nawracania się, przemiany. Dziękuję także ojcu Pawłowi Kozackiemu za zaufanie i powierzenie prac nad raportem.

Czytaj więcej

Watykan, Rosja, Chiny. W co naprawdę gra Franciszek

I wreszcie dziękuję członkom komisji, z którymi dane mi było pracować i wypracować nie tylko ten raport, ale i pewne standardy postępowania w takich sprawach. Bez pracy Wioletty Konopy-Stelmach, dr Sabiny Zalewskiej, prof. Michała Królikowskiego, ks. dr. Michała Wieczorka, o. Jakuba Kołacza SJ, dr. Sebastiana Dudy i dr. Bogdana Stelmacha nie byłoby tego raportu i tego, co się wydarzyło później. Nie wiem, kiedy ktoś z tego, co się udało zrobić, skorzysta, ale głęboko wierzę, że skorzysta, że na naszych błędach, ale i sukcesach łatwiej będzie kiedyś zbudować kolejne komisje, także może wreszcie ogólnokrajową, ogólnokościelną. Wierzę, a mam na ten temat wiedzę wystarczającą, że wielu z Was byłoby świetnymi kandydatami do prac w takiej komisji. I wiem, że kiedyś w nich zasiądziecie.

Ugody podpisano na ostatniej prostej prowincjalatu ojca Pawła Kozackiego, który – za co mu chwała – nie tylko powołał komisję badającą sprawę nadużyć, m.in. seksualnych, we wrocławskim klasztorze, nie tylko umożliwił opublikowanie jej raportu, ale też ostatecznie, po wielu zwrotach akcji, doprowadził do porozumienia i zadośćuczynienia skrzywdzonym przez Pawła M. To jest także jego osobista zasługa i już tylko przez to zapisał się w historii naszego kraju i naszego Kościoła.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Żadnych czułych gestów
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy