Watykańska dyplomacja nie cieszy się ostatnio w Polsce dobrą sławą. Moskiewskie wypowiedzi arcybiskupa Paula Gallaghera, sekretarza ds. relacji z państwami Stolicy Apostolskiej, brzmiały, jakby wypowiadano je w rytm kremlowskiej propagandy, choć zgodne były z myśleniem geopolitycznym Watykanu. Dochodzi do tego pomijanie w oficjalnych wypowiedziach papieskich dramatycznej sytuacji i prześladowań na Białorusi, a nawet zupełne pominięcie geopolitycznych źródeł sytuacji na Ukrainie, o której papież w ostatnim bożonarodzeniowym Urbi et orbi wspomniał, modląc się o to, by „na Ukrainie nie poszerzały się nowotworowe przerzuty konfliktu". Wszystko to razem sprawia wrażenie, jakby Franciszek i Watykan prowadzili politykę prorosyjską, a przynajmniej traktowali Rosję odmiennie niż inne kraje. Jeśli zaś do tego dodać fakt, że Władimir Putin był jedynym politykiem, który mógł osobiście porozmawiać z papieżem w dniu jego urodzin, złożyć mu życzenia i przekazać prezent (portret Fiodora Dostojewskiego), to rzeczywiście pytanie o wymiar wschodni polityki papieskiej stanie przed nami z całą mocą.