Wszystko wskazuje na to, że mentalnie i intelektualnie liderzy obecnego obozu władzy (o wyborcach nawet nie wspominając) nie są w stanie podjąć jakiejś gry z nową głową państwa, której efektem byłoby poróżnienie jej z liderem największej partii opozycyjnej.
Dlaczego już w 2023 r. koalicja rządząca powinna podjąć z prezydentem Dudą grę?
Podobnie było zresztą w przypadku Andrzeja Dudy – gdy w 2020 r. pokonał Rafała Trzaskowskiego i niejako przestał być przeciwnikiem Donalda Tuska oraz jego ludzi. Owszem, wywodził się z innego obozu politycznego, ale w jego interesie wcale nie musiała być konfrontacja z obecnie rządzącymi. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że to właśnie ów obóz (a nie Marcin Mastalerek) mógł zapewnić mu satysfakcjonujące „życie po życiu”, czyli jakąś ciekawą posadę na czas po skończeniu drugiej kadencji.
Czytaj więcej
W tym roku Campus Polska nie zostanie zorganizowany - oświadczył inicjator wydarzenia, prezydent...
Po wygranych wyborach w 2023 roku nowy rząd powinien był zatem podjąć grę z prezydentem, której efektem byłoby odspawanie go od Nowogrodzkiej i rozbicie jedności pisowskiego obozu. Gdyby tak się stało, być może w ostatniej kampanii Duda nie poparłby oficjalnie Nawrockiego, bo przecież mógł powołać się na to, że jako najwyższy urzędnik w państwie powinien stać z boku politycznego sporu. Być może dzięki temu owe ponad 300 tysięcy wyborców nie poparłoby w drugiej turze kandydata PiS. Być może w czasie ostatnich kilkunastu miesięcy koabitacji kilka ważnych dla koalicji rządzącej ustaw doczekałoby się podpisu prezydenta.
Przeciwnikiem koalicji 15 października nigdy nie był Pałac Prezydencki, lecz Nowogrodzka
Tak jednak się nie stało, bo od momentu ukonstytuowania się gabinetu Donalda Tuska ruszył on z całą mocą na wojnę z Dudą, nie rozumiejąc, że nie jest on już jego przeciwnikiem, że nie z nim toczy się walka. Lokator Belwederu dwa razy pokonał kandydata Platformy Obywatelskiej i tyle. W 2023 roku już nie powinien być punktem odniesienia dla jej polityków. Jednak działali oni kompulsywnie i nie potrafili pozbyć się niechęci i pogardy do niego. Stąd zupełnie niepotrzebna wojenka z Pałacem Prezydenckim, bo przeciwnikiem nie był on, lecz Nowogrodzka.