O statkach, które rzekomo kazał spalić Hernan Cortes, by jego ludzie nie mieli odwrotu i zajęli się podbijaniem Ameryki, przypomniał ostatnio Donald Tusk przy okazji rekonstrukcji rządu. Andrzej Duda, który właśnie kończy prezydenturę, swoje okręty spalił już dawno, jesienią 2015 r., w pierwszych miesiącach pierwszej kadencji.
Czytaj więcej
Po 10 latach prezydentury Andrzeja Dudy wymiar sprawiedliwości znajduje się w stanie krytycznym....
Koniec prezydentury Andrzeja Dudy. Kontrowersje wzbudził już jej początek
Mowa oczywiście o Trybunale Konstytucyjnym. Rozmontowanie TK było – trzeba przyznać – politycznym majstersztykiem Jarosława Kaczyńskiego. Na jednym ogniu upiekł trzy pieczenie: podporządkował sobie konstytucyjny organ, który mógł zagrozić jedynowładztwu jego partii i był mu solą w oku, próbę „zagarnięcia Trybunału” przerzucił na głównego oponenta, czyli Platformę Obywatelską, która „koncertowo się podłożyła”, wybierając pięciu, a nie trzech sędziów TK, i już na wstępie spętał politycznie świeżo upieczonego prezydenta z ramienia PiS.
Jesienią 2015 r. Andrzej Duda nie przyjął ślubowania od żadnej z pięciu osób wybranych do TK, gdy rządziła PO (w tym od trzech wybranych prawidłowo), za to przyjął je od pięciu sędziów wybranych przez Sejm, w którym większość miał już PiS. Podpisał też nowelizację ustawy o TK, która w opinii prawniczych autorytetów była ewidentnie niezgodna z konstytucją. W gronie tych autorytetów był m.in. prof. Jan Zimmermann z UJ, promotor pracy doktorskiej Andrzeja Dudy.
Statki zostały spalone, od tego momentu nie było powrotu do świata, który nie podzielał PiS-owskiej wizji zmiany ustroju państwa. Każdy kolejny podpis i decyzja prezydenta w sprawie zmian w wymiarze sprawiedliwości blatowały prezydenta z PiS i firmowały pomysły Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry.