Lubię czytać w mediach społecznościowych wpisy mecenasa Krzysztofa Stępińskiego. Cenię je za to, że są inteligentne, cięte i nieoportunistyczne. Mecenas lubi iść pod prąd, prowokować, a to się liczy, bo żyjemy w czasach, kiedy stawanie w pojedynkę przeciwko opinii publicznej nie jest popularne.
Gdy trwały wybory na dziekana warszawskiej Rady Adwokackiej, mecenas zamieścił zdjęcie pustego po horyzont morza z dopiskiem: „wypatruję, aż pojawi się kandydat na dziekana, na którego mogę oddać głos”. Oczywiście nie zyskał tym sympatii, ponieważ każdy miał jakiegoś kandydata, jednak na tym polega odwaga, by mówić szczerze rzeczy niepopularne.