Oswald Grübel może zaliczyć miniony rok do udanych. Po objęciu fotela prezesa w 2009 roku zapoczątkował erę przemian w UBS. Zatrudnił nowych dyrektorów i 1700 inwestorów bankowych. Ostatnio udało mu się wreszcie powstrzymać masowy odpływ środków bogatej klienteli. W czwartym kwartale bank wykazał 7 proc. wzrost zysków w stosunku do analogicznego okresu rok wcześniej. UBS, który jeszcze w 2009 roku wykazał 2,74 mld franków straty, pod jego rządami zamknął rok 2010 z zyskiem w wysokości 7,16 mld franków.

Jednak inwestorzy jeszcze wciąż nie doceniają tych wszystkich pozytywnych sygnałów – walory UBS w skali całego 2010 roku spadły nieznacznie o 4,4 proc. To zdecydowało o tym, że Oswald Grübel postanowił się zachować bardzo honorowo i zrezygnował z przyznanej mu premii. Warto zaznaczyć, ze rok wcześniej Grübel wykonał podobny ruch. Tak więc już drugi rok z rzędu nie otrzyma premii.

- Zrzekam się premii, bo nie byłem w stanie dodać, żadnej wartości dla naszych akcjonariuszy w tym roku. Cena akcji UBS na zamknięciu roku była niemal na takim samym poziomie jak na jego początku – tłumaczył Oswald Grübel agencji Dow Jones w wywiadzie telefonicznym.

Tym samym prezes zgodził się jedynie na przyjęcie podstawowego wynagrodzenia w wysokości 3 mln franków.

Pod presją akcjonariuszy Grübel zobowiązał się pod koniec 2009 roku do tego, że bank będzie w stanie osiągnąć roczne zyski na poziomie 15 mld franków szwajcarskich. Jednak analitycy i inwestorzy są  sceptyczni co do zdolności UBS do realizacji tak ambitnych celów.