Reklama
Rozwiń
Reklama

Krzysztof Adam Kowalczyk: Zbrojenia? Konkurencja, głupcze

Jeśli nie zachowamy konkurencji między dostawcami sprzętu wojskowego, to systemy, które kupimy, nie będą najlepsze z możliwych.

Publikacja: 16.10.2025 04:19

Krzysztof Adam Kowalczyk: Zbrojenia? Konkurencja, głupcze

Foto: Adobe Stock

„Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone” – mógłbym ten komentarz rozpocząć w rozrywkowym tonie od słów piosenki Skaldów, gdyby tymi ludźmi nie byli związkowcy, a listy adresowane do szefa MON nie dotyczyły zakupów dla Wojska Polskiego. Zbrojenia to dla nas wszystkich sprawa życia i śmierci w obliczu zagrożenia, jakie stwarza Rosja. Zamiast żartów będzie więc na poważnie.

Czego chcą związkowcy ze zbrojeniówki?

Otóż związkowcy z Krajowej Sekcji Przemysłu Zbrojeniowego NSZZ „Solidarność” zażądali ustawienia państwowych zakładów na czele kolejki po miliardy z zamówień obronnych. Piszą, że im się to należy, bo są mniej efektywne od – brrrrr – prywatnych firm zbrojeniowych. I w tonie insynuacji donoszą, że zlecenia dla sektora prywatnego rodzą podejrzenia o „transparentność i etykę”.

Związkowcy czują, że reprezentowane przez nich załogi nareszcie mają szansę się odkuć po z górą 30 chudych dla zbrojeniówki latach „dywidendy pokoju” (swoją drogą, gdyby nie państwowy właściciel, tych lat by nie przetrwały). Chcą swoje pięć minut wykorzystać „na maksa”, więc oburzają się na samą myśl, że do tego samego tortu startuje sektor prywatny.

Czytaj więcej

Związki w państwowej zbrojeniówce idą na wojnę z firmami prywatnymi

Banalne pytanie: po co kupujemy broń? 

I tu rodzi się proste pytanie o to, co jest celem rekordowych wydatków zbrojeniowych Rzeczpospolitej Polskiej: zaspokojenie apetytów załóg państwowych firm i związków czy nabycie jak najlepszego sprzętu wojskowego po jak najkorzystniejszych cenach? Oczywiście to drugie. Dlatego wzorem Billa Clintona, który zawiesił w gabinecie hasło „Gospodarka, głupcze”, minister obrony narodowej powinien powiesić nad biurkiem: „Konkurencja, głupcze”.

Reklama
Reklama

Broń Boże nie chcę pana ministra obrażać, bo na pewno rozumie to, czego nie rozumieją związkowcy – że konkurencja w zamówieniach obronnych to klucz do sukcesu, czyli jak najlepszego wyposażenia armii przy ograniczonych zasobach finansowych. To konkurencja pozwala sięgnąć po najlepsze rozwiązania i najefektywniej wydawać gigantyczne pieniądze, które – przypomnijmy – pochodzą w lwiej części z długu, który będą spłacać nasze dzieci i wnuki.

Czytaj więcej

Tyle Polska wyda na obronność w 2026 roku. Idziemy na rekord

Wołanie o konkurencję w europejskich zamówieniach zbrojeniowych 

Podobne rozterki ma cała europejska część NATO. – Kupujemy w małych ilościach od krajowych dostawców, więc mogą oni dyktować naprawdę wysokie ceny. Brakuje nam ekonomii skali i konkurencji. Istnieje realne ryzyko, że przepłacimy – ostrzegał w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Guntram B. Wolff, profesor ekonomii z Wolnego Uniwersytetu w Brukseli.

Zaś Beata Javorcik, główna ekonomistka Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, mówi mi w nieopublikowanym jeszcze wywiadzie, że ważne, by zachować element konkurencji między dostawcami, bo jeśli jej nie będzie, systemy, które kupimy, nie będą najlepsze z możliwych.

Zbrojenia, innowacje, postęp techniczny 

Bez konkurencji nie będzie też kluczowego dla gospodarki cywilnej efektu pomnażania PKB. Bo zbrojenia jako takie – owszem – napędzają koniunkturę, ale tylko przez pewien czas. Wyprodukowany sprzęt wojskowy, choć niezbędny, nie posłuży do wytwarzania dóbr konsumpcyjnych i mnożenia zarobku. Co innego innowacje, jakie niejako przy okazji zbrojeń powstają.

One często znajdują cywilne zastosowanie i naprawdę zmieniają świat. Wszyscy korzystamy przecież z GPS czy internetu. Transfer technologii z sektora obronnego do cywilnego pomaga finansować przełomowe wynalazki, na finansowanie których nie stać biznesu, obojętnie, czy państwowego, czy prywatnego. I jest właśnie owym najbardziej pożądanym dla gospodarki efektem mnożnikowym zbrojeń. Efektem, którego nie da się osiągnąć, rezygnując z konkurencji.

„Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone” – mógłbym ten komentarz rozpocząć w rozrywkowym tonie od słów piosenki Skaldów, gdyby tymi ludźmi nie byli związkowcy, a listy adresowane do szefa MON nie dotyczyły zakupów dla Wojska Polskiego. Zbrojenia to dla nas wszystkich sprawa życia i śmierci w obliczu zagrożenia, jakie stwarza Rosja. Zamiast żartów będzie więc na poważnie.

Czego chcą związkowcy ze zbrojeniówki?

Pozostało jeszcze 88% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Grawitacji nie ma!
Opinie Ekonomiczne
Henryk Zimakowski: Kiedy LOT odzyska samofinansowanie?
Opinie Ekonomiczne
Cezary Szymanek: Gospodarka, głupcze. Dwa lata od wyborów z 15 października
Opinie Ekonomiczne
Prof. Adam Noga: Ten Nobel z ekonomii był oczekiwany od dawna
Opinie Ekonomiczne
Hubert A. Janiszewski: Dokąd zmierza polski system ochrony zdrowia
Reklama
Reklama