Z państwowego Funduszu Rekompensacyjnego, który wypłaca odszkodowania za utracone ziemie zabużańskie, nie będą mogli skorzystać właściciele znacjonalizowanych po wojnie nieruchomości, które w sądach odzyskują Niemcy.
Takie rozwiązanie przewidywał projekt ustawy o rekompensacie za zwrot niektórych nieruchomości przygotowany przez PiS. Nie wejdzie w życie, bo zaopiniowali go negatywnie: rząd, urzędy marszałkowskie oraz posłowie dwóch komisji – Skarbu Państwa i Finansów Publicznych. – Wielu obecnych właścicieli, głównie domów położonych na tzw. Ziemiach Odzyskanych, zobowiązanych zostało do zwrotu posiadanych nieruchomości. To są ogromne ludzkie tragedie – podkreśla pomysłodawczyni projektu posłanka PiS Iwona Arent.
Według projektu rekompensatę (80 proc. wartości zwracanego majątku) dostać miał właściciel nieruchomości, który stracił dom lub ziemię na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu albo "jest zobowiązany do jej zwrotu" (np. na podstawie ksiąg wieczystych, w których urzędnicy, przejmując majątki po wojnie, nie zmienili właściciela).
Ustawa miała objąć tzw. pierwszych przesiedleńców, czyli osoby, które w latach 1944 – 1962 stały się właścicielami nieruchomości na mocy aktów nacjonalizacyjnych na obszarze Ziem Odzyskanych, byłego Wolnego Miasta Gdańska, Śląska i Opolszczyzny.
Jednak pomysł wzbudził poważne wątpliwości. Jakie? – Przede wszystkim wysokości rekompensat – mówi poseł Janusz Cichoń (PO). – Rekompensaty, które wypłacamy za ziemie zabużańskie, sięgają 20 proc., ale w wyniku problemu z waloryzacją właściciele otrzymują realnie 3 – 4 proc. wartości straconej nieruchomości. Gdybyśmy zgodzili się na 80 proc., byłaby to jawna niesprawiedliwość.