Korespondencja z Kataru
Występ Polaków w fazie grupowej mundialu podzielił kibiców na estetów domagających się jakości oraz pragmatyków przekonanych, że cel uświęca środki. Michniewicz złożył talenty czołowych piłkarzy na ołtarzu wyniku i apelował, aby nie odbierać zawodnikom radości z awansu, choć sam na boisku zaproponował im wyłącznie cierpienie.
Dopiero, kiedy grając z Francuzami, nie mieliśmy nic do stracenia, zobaczyliśmy drużynę odważną. Polacy utrzymywali się przy piłce, budowali akcje, mogli nawet prowadzić. Byliśmy godnym rywalem dla mistrzów świata, ale to oni mieli Kyliana Mbappe.
Czytaj więcej
Czesław Michniewicz swoimi decyzjami ograniczał zawodników, zamiast rozwijać ich dla dobra zespołu. Trudno sobie wyobrazić, że będzie pracował dalej.
Dwa obozy
Wreszcie nie musieliśmy się wstydzić reprezentacji przestraszonej, naderwaliśmy etykietkę najbardziej męczącego uczestnika mundialu. Powszechne zadowolenie z przebiegu meczu to jednak nie tyle efekt jakości, którą Polska pokazała na boisku, ale chyba przede wszystkim dowód, jak bardzo selekcjoner obniżył oczekiwania wobec drużyny - chyba także wśród zawodników. Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak przekonywali, że Polaków nie stać nas na piłkę ofensywną. - Nie oczekujcie od nas pięknej gry - mówił ten drugi.