Messi wskrzesza przeszłość. Przed Argentyną otwiera się szansa na lepsze jutro

Wielki tłum witał piłkarzy Argentyny w alei 9 lipca w Buenos Aires, gdzie wspaniałe budynki przypominają, że 100 lat temu to była stolica jednego z najbogatszych krajów świata.

Publikacja: 21.12.2022 03:00

Święto w Buenos Aires. W środku Leo Messi.

Święto w Buenos Aires. W środku Leo Messi.

Foto: Tomas CUESTA/AFP

Argentyna chce zapomnieć o szarej rzeczywistości. Gdy w środku nocy w drzwiach samolotu, który przyleciał z Kataru, pojawił się Lionel Messi z pucharem w ręku, powitały go dźwięki „Muchachos” („Chłopcy”) nieformalnego hymnu argentyńskiej reprezentacji. Są w nim słowa o „ziemi Diego i Lionela”, ale też o obrońcach Malwin w wojnie z Wielką Brytanią o te wyspy i zwycięstwach na boisku z odwiecznym rywalem – Brazylią.

Prezydent Alberto Fernandez ogłosił, że środa będzie świętem narodowym, dniem wolnym od pracy. Na trasie wiodącej z lotniska do centrum odkryty autobus posuwał się w żółwim tempie, tak wielu Argentyńczyków chciało zobaczyć drużynę, która znów wydźwignęła ich kraj na szczyt.

Realna, a nie piłkarska Argentyna już dawno na szczycie nie jest. Na przełomie XIX i XX wieku eksport wołowiny, zbóż i pasz na cały świat zapewnił drugiemu największemu państwu Ameryki Łacińskiej niezwykłą zamożność. Kryzys 1929 roku i później dojście do władzy pułkownika Juana Perona z jego populistyczną ideologią, od której Argentyńczycy nie potrafią uwolnić się do dziś, położyły kres tej bonanzie.

Czytaj więcej

Mundial w Katarze. „Messi i Marciniak mistrzami świata”

Dziś Argentyna walczy, aby w rankingach dochodu narodowego na mieszkańca nie spaść poniżej Białorusi. Na początku XX wieku w Buenos Aires mieszkało więcej osób urodzonych za granicą niż w kraju. Przede wszystkim w Hiszpanii i Włoszech, ale też w Polsce. Ale potok emigracji odwrócił się do tego stopnia, że latem tego roku spotkałem dumnego „porteno” (jak nazywa się mieszkańców stolicy), który pokazywał mi zdjęcia syna przed Wawelem. – Tam jest mu dużo lepiej – przekonywał.

40 proc. mieszkańców Argentyny żyje poniżej progu ubóstwa. Wśród wielkich krajów Ameryki Łacińskiej tylko w Wenezueli pensja minimalna jest niższa. Cinkciarze przed zamkniętą na cztery spusty, niegdyś wspaniałą argentyńską siedzibą londyńskiego Harrodsa czy bezdomni śpiący na schodach Kasyna Wojskowego to namacalne przejawy tego dramatu.

Argentyńczycy zrzucają za niego winę na innych, przede wszystkim Amerykę. Właśnie dlatego pod wpisem na Twitterze, w którym prezydent Fernandez dziękował za gratulacje od Władimira Putina, znalazło się cztery razy więcej polubień niż pod podobnym tweetem po rozmowie z Joe Bidenem.

Czytaj więcej

Hubert Kostka: Idźmy argentyńską drogą

Argentyna była obok Chile jedynym krajem kontynentu, który wezwał Kreml do wycofania się z Ukrainy, ale nie przyłączyła się do międzynarodowych sankcji, bo wierzy, że Rosja, spadkobierca ZSRR, znów będzie rywalem USA.

Ale dramat ten niezwykle bogaty w żyzne ziemie i surowce kraj zafundował sobie sam. Fernandez, dziewiąty już prezydent – peronista wraca do skompromitowanych, protekcjonistycznych metod. Nałożył zaporowe cła, byle powstrzymać eksport żywności, wprowadził ścisły reżim wymiany walut w nadziei, że powstrzyma upadek peso. Jednak rezerwy walutowe topnieją z dnia na dzień, bezrobocie szybuje w górę, a stuprocentowa inflacja dobija resztki klasy średniej.

Poprzednik Fernandeza, liberał Mauricio Macri, próbował wprowadzić reformy rynkowe. Ale robił to tak wolno, że w końcu rynki finansowe straciły do niego zaufanie i został zmuszony do szukania wsparcia w Międzynarodowym Funduszu Walutowym (57 mld dolarów na surowych warunkach).

Teraz znów przed Argentyną otwiera się szansa na lepsze jutro. Po powrocie na najwyższy urząd w Brazylii Luiza Luli da Silvy, który chce powstrzymać wycinkę Amazonki, wreszcie możliwe jest wejście w życie umowy o wolnym handlu między UE i Mercosurem (Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Urugwaj), co otworzyłoby wielki rynek zbytu dla argentyńskiej żywności.

Może więc triumf piłkarzy nie będzie jedyną radością Argentyńczyków w najbliższych latach.

Argentyna chce zapomnieć o szarej rzeczywistości. Gdy w środku nocy w drzwiach samolotu, który przyleciał z Kataru, pojawił się Lionel Messi z pucharem w ręku, powitały go dźwięki „Muchachos” („Chłopcy”) nieformalnego hymnu argentyńskiej reprezentacji. Są w nim słowa o „ziemi Diego i Lionela”, ale też o obrońcach Malwin w wojnie z Wielką Brytanią o te wyspy i zwycięstwach na boisku z odwiecznym rywalem – Brazylią.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Mundial 2022
Influencer świętował na murawie po zwycięstwie Argentyny. FIFA prowadzi dochodzenie
Mundial 2022
Hubert Kostka: Idźmy argentyńską drogą
Mundial 2022
Szymon Marciniak: Z dżungli na salony
Mundial 2022
Stefan Szczepłek o finale mundialu: Tylko w piłce takie rzeczy
Mundial 2022
Mundial w Katarze. „Messi i Marciniak mistrzami świata”