Reklama
Rozwiń

Festiwal w Salzburgu: Riccado Muti świętuje 70. urodziny

Na festiwalu w Salzburgu Riccardo Muti świętuje 70. urodziny w stylu godnym wielkiego dyrygenta i znów pokazując, że on jest najważniejszy

Publikacja: 21.08.2011 01:01

Festiwal w Salzburgu: Riccado Muti świętuje 70. urodziny

Foto: AFP

Korespondencja z Salzburga

Jeśli pójdzie w ślady legendarnych poprzedników, choćby Arturo Toscaniniego, zajęcia może planować na następne dwie dekady. Dyrygenci to klan ludzi długowiecznych, a ze swym sławnym rodakiem jest szczególnie związany. Profesorem Riccardo Mutiego był Antonino Votto, uczeń Toscaniniego, który z kolei grywał na wiolonczeli pod batutą Giuseppe Verdiego.

Śpiewa wszystkie role

Nic dziwnego, że na urodziny w Salzburgu Muti wybrał operę Verdiego. Poświęcił dziełom tego kompozytora całe życie, poza dwoma, których nie lubi („Luisa Miller” i „Stiffelio”), zna w nich każdą nutę. Ale też do pierwszej „Traviaty” przygotowywał się cztery lata, do „Trubadura” – siedem. Ile czasu studiował „Makbeta”, nie zdradził. Peter Stein, któremu powierzono na festiwalu reżyserię tego spektaklu, opowiadał jednak, że podczas pierwszego ich spotkania Muti siadł do fortepianu i odśpiewał całą operę, partie wszystkich postaci oraz chóru.

Urodzinowy „Makbet” musiał być wyjątkowy, dlatego partnerem Mutiego został właśnie Peter Stein, legenda europejskiego teatru. Jego wielka, reżyserska kariera trwa ponad 40 lat, ale i on uznał, że jubilat musi mieć głos decydujący. Zrobił spektakl prosty, ale wręcz magiczny, wykorzystał naturalną scenerię Felsenreitschule w Salzburgu z jej trzema kondygnacjami arkad wykutych w kamiennej skale zamykającej scenę. To idealne tło dla średniowiecznej tragedii, jaką jest „Makbet”. Austriaccy krytycy są zachwyceni, porównują spektakl do inscenizacji Maksa Reinhardta, współtwórcy przed 80 laty festiwali w Salzburgu. To on odkrył dla teatru tę dawną szkolę jazdy konnej.

Nie znosi gwiazdorstwa

W pracy Petera Steina nie czuć naftaliny, jego spektakl nie jest staroświecki. Ten twórca przypomniał kilka podstawowych zasad reżyserskich zapomnianych przez młode pokolenie: jak należy pięknie plastycznie komponować sceny zbiorowe, tworzyć iluzję i nastrój operując światłem, kolorem, kostiumem.

Resztę, tę najważniejszą, dodał Riccardo Muti. Nikt tak nie rozumie Verdiego jak on. W momentach, w których inni dyrygenci słyszą katarynkową melodyjkę, on różnicuje tempa i dynamikę, a pozornie prosta melodia zaczyna współtworzyć tragedię. Statyczne sceny chóralne odzyskują dramatyzm, bogactwa barw dodają zaś pod jego batutą Wiedeńscy Filharmonicy.

Oni lubią z nim grać – napisał jeden z krytyków i chyba miał rację, choć nie jest łatwo pracować z Mutim, który ma dyktatorskie nawyki. Nie uznaje gwiazdorstwa, śpiewaków, którzy z Verdiego robią wokalny cyrk. Dlatego do „Makbeta” nie wziął najsławniejszych nazwisk. Rosjanka Tatiana Serijan i Serb Źeljko Lučić są mu posłuszni, ale dzięki temu śpiewem potrafią nakreślić świetnie charaktery postaci: zaborczej, złowrogiej, zrzędliwej Lady Makbet i słabego, chwiejnego Makbeta.

Rezygnuje z opery

A do wspaniale przyjmowanych przedstawień Riccardo Muti dodał dwukrotne wykonanie z Wiedeńskimi Filharmonikami „Requiem” Verdiego, przemieniając to dzieło we wstrząsającą operę o śmierci. Za inną jego interpretację dostał w tym roku dwie nagrody Grammy.

Muti robi w życiu różne rzeczy. Kiedy w 2006 r. odszedł z La Scali, zajął się prowadzeniem młodzieżowej orkiestry im. Luigi Cherubieniego, kierował pięcioletnim festiwalem poświęconym muzyce neapolitańskiej XVIII wieku, a od roku jest szefem Chicago Symphony Orchestra. Zawsze jednak wraca do Verdiego. Dlatego więc, kiedy teraz oświadczył, że po „Makbecie” nie przygotuje już w Salzburgu żadnej opery, nikt nie chce wierzyć. – Robiłem to tutaj przez 40 lat i wystarczy – odpowiada Muti i przyjedzie jeszcze pod koniec sierpnia do Salzburga na dwa koncerty z Chicago Symphony Orchestra, ale z utworami XX-wiecznych kompozytorów. Tu jednak każdy ma nadzieję, że taki wybór to chwilowy kaprys wielkiego artysty.

Korespondencja z Salzburga

Jeśli pójdzie w ślady legendarnych poprzedników, choćby Arturo Toscaniniego, zajęcia może planować na następne dwie dekady. Dyrygenci to klan ludzi długowiecznych, a ze swym sławnym rodakiem jest szczególnie związany. Profesorem Riccardo Mutiego był Antonino Votto, uczeń Toscaniniego, który z kolei grywał na wiolonczeli pod batutą Giuseppe Verdiego.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem