Korespondencja z Salzburga
Jeśli pójdzie w ślady legendarnych poprzedników, choćby Arturo Toscaniniego, zajęcia może planować na następne dwie dekady. Dyrygenci to klan ludzi długowiecznych, a ze swym sławnym rodakiem jest szczególnie związany. Profesorem Riccardo Mutiego był Antonino Votto, uczeń Toscaniniego, który z kolei grywał na wiolonczeli pod batutą Giuseppe Verdiego.
Śpiewa wszystkie role
Nic dziwnego, że na urodziny w Salzburgu Muti wybrał operę Verdiego. Poświęcił dziełom tego kompozytora całe życie, poza dwoma, których nie lubi („Luisa Miller” i „Stiffelio”), zna w nich każdą nutę. Ale też do pierwszej „Traviaty” przygotowywał się cztery lata, do „Trubadura” – siedem. Ile czasu studiował „Makbeta”, nie zdradził. Peter Stein, któremu powierzono na festiwalu reżyserię tego spektaklu, opowiadał jednak, że podczas pierwszego ich spotkania Muti siadł do fortepianu i odśpiewał całą operę, partie wszystkich postaci oraz chóru.
Urodzinowy „Makbet” musiał być wyjątkowy, dlatego partnerem Mutiego został właśnie Peter Stein, legenda europejskiego teatru. Jego wielka, reżyserska kariera trwa ponad 40 lat, ale i on uznał, że jubilat musi mieć głos decydujący. Zrobił spektakl prosty, ale wręcz magiczny, wykorzystał naturalną scenerię Felsenreitschule w Salzburgu z jej trzema kondygnacjami arkad wykutych w kamiennej skale zamykającej scenę. To idealne tło dla średniowiecznej tragedii, jaką jest „Makbet”. Austriaccy krytycy są zachwyceni, porównują spektakl do inscenizacji Maksa Reinhardta, współtwórcy przed 80 laty festiwali w Salzburgu. To on odkrył dla teatru tę dawną szkolę jazdy konnej.
Nie znosi gwiazdorstwa
W pracy Petera Steina nie czuć naftaliny, jego spektakl nie jest staroświecki. Ten twórca przypomniał kilka podstawowych zasad reżyserskich zapomnianych przez młode pokolenie: jak należy pięknie plastycznie komponować sceny zbiorowe, tworzyć iluzję i nastrój operując światłem, kolorem, kostiumem.