A może po prostu utwierdzali panią, kilkuletnią wówczas Edytkę, w przekonaniu, jaka jest wspaniała?
Wprost przeciwnie. Kiedy przyszłam do ogniska, w którymś momencie byłam przekonana, że wszystko potrafię. I wtedy dostałam zimny prysznic. Okazało się, że muszę się wiele nauczyć, popracować nad głosem, nad rozumieniem wypowiadanych słów. Zaczęła się ciężka praca, która dała jakieś efekty. Krytyka mnie mobilizuje, ale dobre słowo działa jak balsam. Kiedyś po szkole teatralnej, poszukując pracy, spotkałam się z Adamem Hanuszkiewiczem. Zaprezentowałam mu monolog i usłyszałam: "Wygląda pani na zdolną osobę". Zrozumiałam wtedy, jak niewiele potrzeba, by człowiek uwierzył w siebie. I jeśli komplement wypowiada artysta otwarty na młodych, który ma świetne wyczucie i nie boi się ryzyka, każdy zrobiłby wszystko, by udowodnić, że ma rację.
Po szkole teatralnej trafiła pani do Teatru Kwadrat. Czyżby uważała się pani za aktorkę komediową?
Odpowiedź jest prozaiczna: tylko tam dostałam pracę. Kończyłam szkołę w czasie przemian ustrojowych. Trudno nam było zdobyć angaż. Przyjęłam to, co mi zaproponowano. Okazało się jednak, że to pomyłka. Nie czuję się aktorką komediową. Dobrze się odnajduję w sytuacjach komediowych, ale nie mam w sobie duszy showmana i komika. Oczywiście im jestem starsza, tym lepiej czuję się w komedii. Pomaga w tym doświadczenie, pewien dystansu. W młodości długo szukałam swego charakteru pisma, próbowałam więc wielu rzeczy.
Reżyserzy przy wyborze aktora często myślą schematami. Pani lubi je łamać?
Mam nadzieję, że doczekamy czasów, kiedy będzie się pisało dla konkretnych aktorów. Tak jak to było ostatnio z filmem dla pani Danuty Szaflarskiej. Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że wkrótce wezmę udział w jednym z przedsięwzięć wymyślonych specjalnie dla mnie. Ale o szczegółach za wcześnie jeszcze mówić, żeby nie zapeszyć. Pamiętam, że kiedy po roli Konstancji w "Amadeuszu" otrzymałam świetne recenzje, Maciej Wojtyszko powiedział: "Mam dla ciebie piękną rolę". I zanim zagrałam Elizę w "Pigmalionie", minęły dwa lata. Ale tak naprawdę w świadomości publiczności zaistniałam dopiero jako siostra Bożenka w "Na dobre i na złe". Bo ten serial ogląda kilka milionów widzów.