Reklama

Popkulturowa kariera „Stańczyka", czyli od muralu w Paryżu do okładki płyty Lady Gaga

- Poprzez śmiech i absurd także można dochodzić do metafizycznych pytań - mówi dyrektorka Muzeum Narodowego w Warszawie dr hab. Agnieszką Lajus, m. in. o nowej wystawie Witolda Wojtkiewicza i Jamesa Ensora.

Publikacja: 30.09.2025 10:14

Dr hab. Agnieszka Lajus, dyrektorka Muzeum Narodowego w Warszawie na tle obrazu Józefa Mehoffera

Dr hab. Agnieszka Lajus, dyrektorka Muzeum Narodowego w Warszawie na tle obrazu Józefa Mehoffera

Foto: Mat. Pras./ Muzeum Narodowe w Warszawie

MNW rozpoczyna jesienny sezon nową wystawą „Czarny Karnawał”, otwieraną 2 października, na której spotykają się dwaj wybitni artyści przełomu XIX i XX wieku: Witold Wojtkiewicz i James Ensor. To wydarzenie międzynarodowej rangi, zestawiające przedstawicieli Młodej Polski i Młodej Belgii. Skąd wziął się pomysł?

Do zespołu kuratorskiego zaprosiliśmy pana Herwiga Todtsa z Królewskiego Muzeum Sztuk Pięknych w Antwerpii, który w ubiegłym roku kuratorował tam wspaniałą wystawę, powstałą z okazji Roku Ensora w Belgii.

Poznaliśmy się w trakcie przygotowań do niej, gdy belgijski kurator przyjechał do Warszawy i wypożyczył na tamten pokaz jeden obraz Wojtkiewicza z naszych zbiorów. Wtedy właśnie prowokacyjnie rzuciłam pomysł, że może w Warszawie zrobilibyśmy zupełnie inną wystawę, zestawiającą obu artystów. Koledzy belgijscy przyjęli nasze zaproszenie i dzięki temu otwieramy teraz wyjątkową wystawę, na której pokazujemy 160 dzieł.

Jej tytuł jest przewrotny, bo motywy „karnawałowe” w sztuce artystów to raczej pochody antykarnawałowe.

Pojęcie karnawału, którym operujemy w tytule, ma znaczenie metaforyczne i niedosłowne. Wprawdzie u Ensora pojawiają się motywy kultywowanego ciągle w Belgii karnawału, ale u niego, jak i u Wojtkiewicza to świat na opak, anarchii, szaleństwa, wywróconego porządku. Mówiąc językiem Wisławy Szymborskiej w ich sztuce pojawia się korowód „przebierańców nicości”, metafora, do której potem odwołał się także Piotr Paziński w książce „Przebierańcy w nicości” o malarstwie Witolda Wojtkiewicza, bo faktycznie zabawa karnawałowa z pozoru jest tylko radosna, a w istocie prowadzi nas do głębokich rozważań o śmierci, o ludzkiej egzystencji, jak i o normach społecznych, w których funkcjonujemy, o maskach, fałszu, transgresji.

Czytaj więcej

OIga Siemaszko, pierwsza dama polskiej ilustracji w Bibliotece Narodowej

Czy Wojtkiewicz znał Ensora?

Nie, niemniej łączy ich absolutna oryginalność, wolność wyobraźni, przedstawienie świata w ironiczny czy groteskowy sposób, choć mówią zupełnie innym językiem malarskim. Wojtkiewicz płynną plamą maluje na poły oniryczny, liryczny, melancholijny świat dzieci i lalek, odwołując się do tradycji krakowskiego kabaretu, literatury i szopki krakowskiej. A James Ensor jest głęboko zanurzony w świecie tradycji flamandzkich, zarówno dawnego malarstwa niderlandzkiego, jak i współczesnej sztuki belgijskiej i francuskiej.

Reklama
Reklama

Na naszej wystawie oprócz grafik i rysunków są więc z jednej strony kukiełki z Zielonego Balonika i szopka krakowska z początku XX wieku, a z drugiej stroje ze słynnego Muzeum Karnawału w Binche. Jedna z sal przeobrazi się w teatrzyk.

Pani jest współkuratorką tej wystawy. Czy pojawią się w niej także odniesienia do współczesności?

Tematy w niej są uniwersalne i ciągle aktualne, lecz obiektów sztuki współczesnej do niej nie wprowadzamy. Natomiast znajdą się na niej prace innych żyjących artystów w czasach Ensora i Wojtkiewicza, m.in. Féliciena Ropsa, Wojciecha Weissa, Malczewskiego, Tadeusza Makowskiego. Jest za to współczesny wątek literacki – poetycki utwór „Czarny karnawał” Jarosława Mikołajewskiego, który także dotyka problematyki śmierci. Nie zdradzę szczegółów, w jakich okolicznościach wybrzmi, ale z pewnością dodaje głębi, uświadamia, że poprzez śmiech i absurd także można dochodzić do metafizycznych pytań.

Wojtkiewicz długo był moim ulubionym malarzem, fascynował mnie artystyczną ekspresyjną formą, w której wyrażał problemy egzystencjalne.

Ciągle inspiruje, pisało o nim wielu autorów, od wspomnianej już Wisławy Szymborskiej przez Jerzego Ficowskiego do historyków sztuki, jak Wiesława Juszczak czy Irena Kossowska Jest aktualny także w tematyce politycznej – rewolucyjnej w cyklu rysunków, o wydarzeniach 1905 r., który prezentowaliśmy w 2019 r. w Louvre-Lens, oddziale słynnego Luwru poza Paryżem. To cykl enigmatyczny, trudny do rozszyfrowania, nad którym historycy sztuki łamią sobie głowy, zastanawiając, czy był przejawem socjalistycznych zapatrywań artysty i wyrazem jego solidaryzmu z proletariatem, czy też na odwrót – krytykował tę rewolucję uważając, że odwraca się od niepodległościowych postulatów.

Wojtkiewicz jest twórcą europejskiej klasy, staramy się więc go promować również za granicą Teraz pokazujemy jego portretową twórczość na wystawie „Wyśniona Polska. 100 arcydzieł z Muzeum Narodowego w Warszawie” w Fondation de l’Hermitage w Lozannie w Szwajcarii.

Sztuka służy nam wszystkim, jest najtrwalszym spoiwem wspólnoty i tożsamości.

Agnieszka Lajus, dyrektorka MNW

W najnowszych pokazach w Warszawie i w Szwajcarii Muzeum wydaje się dążyć do syntezy sztuk, łącząc dzieła np. z wątkami literackimi.

Staramy się w szwajcarskiej wystawie wydobyć wątek polonijny, przypominając, że Adam Mickiewicz wykładał w Lozannie literaturę klasyczną i napisał tam „Liryki Lozańskie”. Także Ignacy Jan Paderewski, wybitny kompozytor i pianista oraz mąż stanu, uważany za jednego z ojców polskiej niepodległości, przez wiele lat mieszkał w Szwajcarii. Wyjątkowo Paderewskiego prezentujemy przez portret holenderskiego malarza Lawrence'a Almy-Tademy z naszej galerii sztuki XIX wieku.

Reklama
Reklama

Pokaz w Lozannie to jednak zgodnie z tytułem przede wszystkim prezentacja polskich malarskich arcydzieł. Jak ta wystawa jest w Szwajcarii przyjmowana? Co ze sztuki polskiej znajduje najżywszy oddźwięk?

Ma ona bardzo dobre recenzje w Szwajcarii i we Francji. Ciekawią różne tematy i artyści. Podobają się nasze krajobrazy zimowe – Juliana Fałata (jego „Pejzaż zimowy” znalazł się na okładce katalogu) i Władysława Ślewińskiego. Żywy oddźwięk ma szeroko rozumiany wątek ludowy w twórczości pierwszorzędnych artystów, m.in. Kazimierza Sichulskiego i Zofii Stryjeńskiej. I obraz Edwarda Okunia „Wojna i my”. Ale uwagę przyciąga też „Wernyhora” Jana Matejki i ikonosfera ukraińska.

Wcześniej „Stańczyk” Matejki zrobił zaskakującą zagraniczną popkulturową karierę, trafiając m.in. na okładkę albumu Lady Gaga.

Popkulturowa kariera Stańczyka zaczęła się przed 6 laty, gdy pokazaliśmy go w Louvre-Lens, dzięki czemu zainspirował francuskiego muralistę Pascala Boyarta, znanego pod pseudonimem PBoy, do zreinterpretowania postaci Stańczyka w 2020 r. na ścianie jednego z budynków przy Rue de Montmorency w Paryżu. Artysta w swoim muralu dodał mu współczesne elementy: tablet i rozsypane pod stopami banknoty. I tak Stańczyk stał się rozpoznawalny.

W 2024 „Stańczyk” Matejki ze zbiorów MNW trafił na wystawę „Figures du Fou” („Wizerunki błazna”)) w paryskim Luwrze i równolegle na okładkę albumu Lady Gagi „Harlequin” Matejko z pewnością nie śnił o takiej sławie, ale cieszy nas każda forma popularyzacji zbiorów MNW.

Czytaj więcej

Polski projekt z nagrodą DesignEuropa Awards 2025

Czyżby coś się w kulturowej świadomości zmieniło i niekoniecznie polscy artyści muszą jechać po naukę do Paryża. Czy teraz centrum Europy otwiera się bardziej na sztuki narodowe różnych krajów?

Z pewnością w kontekście migracyjnym powraca refleksja o tożsamości i własnych korzeniach.

Dzięki temu międzynarodowa współpraca Muzeum się poszerza?

Tak, ostatnio prowadziłam rozmowy w Berlinie w związku z planowaną w Warszawie wystawą w przyszłym roku Adolfa von Menzla, wspaniałego niemieckiego malarza i grafika. Chcielibyśmy uzupełnić prace z własnych zbiorów wypożyczeniami z Kupferkabinett i Alte Nationalgalerie w Berlinie. Rozmawialiśmy też na temat możliwości pokazu sztuki polskiej w Berlinie, bo dawno takiej współpracy nie było. A z kolei w Paryżu prowadzimy rozmowy z Muzeum Sztuki Nowoczesnej, bo jest tam planowana w 2027 r. wystawa Józefa Czapskiego.

Reklama
Reklama

W Polsce  z kolei dzięki współpracy z Muzeami Narodowymi w Poznaniu i Krakowie podjęliście spektakularny krajowy projekt „Chełmoński”, który zaowocował wielką monograficzną wystawą w trzech odsłonach w miastach organizatorów (obecnie można ją jeszcze oglądać w Krakowie).

Wystawa przyciągnęła ogromną publiczność, tylko w Warszawie obejrzało ją ponad 200 tys. osób. To absolutny rekord, kilkadziesiąt tysięcy więcej niż np. Witkacego. Po wystawie Chełmońskiego widać, że sztuka polska cieszy się u nas wielkim zainteresowaniem.

Czytaj więcej

Wystawa prac Józefa Chełmońskiego w Warszawie. Reporterska brawura i kontemplacja natury

W projekcie badawczym przeprowadziliśmy szczegółową weryfikację proweniencji prac Chełmońskiego, ich atrybucji, chronologii, udziału w wystawach, a z drugiej strony spojrzeliśmy na jego sztukę przez pryzmat współczesnych dyskursów, pojęć, pytań i wrażliwości. Mamy zamiar naszą współpracę kontynuować przy następnych projektach.

Kto będzie ich następnym bohaterem?

Jacek Malczewski. Już w listopadzie rozpoczniemy rozmowy na ten temat z Muzeami Narodowymi w Poznaniu i w Krakowie. Wystawy Malczewskiego planujemy na 2029 r., na obchody setnej rocznicy śmierci artysty.

Jacek Malczewski "Święty Franciszek" 1908, MNW - obecnie na wystawie stu arcydzieł MNW w Lozannie

Jacek Malczewski "Święty Franciszek" 1908, MNW - obecnie na wystawie stu arcydzieł MNW w Lozannie

Foto: Materiały prasowe/MNW

Reklama
Reklama

Wystawowe hity najskuteczniej przyciągają publiczność?

Przeprowadziliśmy w tym roku badania publiczności, by przyjrzeć się, jakie są jej oczekiwania. Wynika z nich, że MNW cieszy się bardzo wysokim 80-proc. zaufaniem społecznym. Chełmoński i dzieła Galerii Sztuki XIX wieku są największym magnesem

Interesowało nas też młode pokolenie. Na debacie z pokoleniem Z w Muzeum młodzi odpowiadali, że przychodzą przyjemnie spędzić czas, ale wcale nie chodzi im o urozmaicenie zwiedzania multimediami czy aplikacjami telefonicznymi. Źródłem przyjemności jest dla nich spotkanie z autentycznymi dziełami.

Ile obiektów liczą zbiory Muzeum?

Ponad 860 tysięcy.

A jaka ich część jest eksponowana?

Około 1 proc., ale proszę nie stawiać zarzutu, że ukrywamy pozostałe obiekty. To jest normalna sytuacja w każdym wielkim muzeum, jak choćby w Luwrze. Gdybyśmy chcieli pokazywać wszystko, musielibyśmy mieć dużo więcej budynków. Po drugie muzeum proponuje pewne narracje nie tylko w galeriach stałych, których mamy w gmachu głównym sześć, ale również na wystawach czasowych. Mamy też cztery oddziały: Muzeum w Królikarni, gdzie obecnie prezentujemy wystawę „Kierunek Paryż” o polskich artystkach początku XX wieku z pracowni rzeźby Antoine’a Bourdelle’a w Paryżu. Dwie rezydencje w Arkadii i Nieborowie oraz w Otwocku Wielkim i Oddział Muzeum Plakatu w Wilanowie, który po kilkuletnim remoncie otworzymy w marcu przyszłego roku.

Gmach Główny w Alejach Jerozolimskich również wymaga modernizacji, by spełniał wymogi współczesnej publiczności. A niezależnie od planów modernizacyjnych, ruszamy z pracą nad nową galerią XX/XXI wieku, która chcielibyśmy urządzić na parterze skrzydła, w odzyskanych przestrzeniach po Muzeum Wojska Polskiego. Nowa galeria będzie miała powierzchnię niemal 1000 m kw.

Reklama
Reklama

Muzeum Wojska już całkiem się wyprowadziło?

Ten proces systematycznie postępuje, obecnie wyjeżdża sprzęt wojskowy, który zajmował teren przed muzeum.

Sztuka współczesna ma w Warszawie sporą konkurencję, bo w stolicy działa Muzeum Sztuki Nowoczesnej, CSW Zamek Ujazdowski i Zachęta. Czy to nie utrudnia planów Muzeum Narodowego?

Mamy wspaniałą kolekcję sztuki XX w., rozwijaną na przestrzeni stulecia. Mamy szansę stworzyć stałą ekspozycję, odwołującą się do tożsamości instytucji, zmian ustrojowych i zwrotów w historii sztuki. Ostatnio nasze zbiory wzbogaciły się o „Autoportrety”, podarowane przez Towarzystwo Przyjaciół MNW. Oczywiście projekt nowej galerii chcemy poddać pod dyskusję, bo to temat rozpalający debatę.

Poprzednia galeria sztuki XX i XXI wieku stała się przedmiotem krytyki i punktem zapalnym wewnątrz zespołu.

Tak, przed kilkoma laty została zamknięta z powodu skandalu, jaki wybuchł wokół pracy Natalii LL. Ale teraz mamy zupełnie nowe możliwości aranżacyjne i chcemy tę szansę wykorzystać.

Dostała pani nominację dyrektorską na początku 2025, ale doskonale pani zna to muzeum, bo pracuje w nim od trzech dekad. W ostatnim roku dla kulturalnych instytucji był to czas „burzy i naporu”, wielkiej wymiany dyrektorów. Czego teraz potrzebują polskie muzea?

Długofalowej dalekowzrocznej polityki ponad podziałami, bo sztuka służy nam wszystkim, jest najtrwalszym spoiwem wspólnoty i tożsamości. Chciałabym, żeby MNW zyskało uwagę państwowych decydentów, pozwalającą na rozpoczęcie planu wielkiej modernizacji głównego gmachu ze świadomością, że będzie trwała latami, a nie jedną kadencję. Mam jednak świadomość niepokojów społecznych związanych z wojną w Ukrainie.

MNW rozpoczyna jesienny sezon nową wystawą „Czarny Karnawał”, otwieraną 2 października, na której spotykają się dwaj wybitni artyści przełomu XIX i XX wieku: Witold Wojtkiewicz i James Ensor. To wydarzenie międzynarodowej rangi, zestawiające przedstawicieli Młodej Polski i Młodej Belgii. Skąd wziął się pomysł?

Do zespołu kuratorskiego zaprosiliśmy pana Herwiga Todtsa z Królewskiego Muzeum Sztuk Pięknych w Antwerpii, który w ubiegłym roku kuratorował tam wspaniałą wystawę, powstałą z okazji Roku Ensora w Belgii.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Kultura
Polski projekt z nagrodą DesignEuropa Awards 2025
Kultura
Czy Warszawa jest dobrym miastem dla seniorów? Pokażą starość z różnych perspektyw
Kultura
OIga Siemaszko, pierwsza dama polskiej ilustracji w Bibliotece Narodowej
Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Reklama
Reklama