Polską przestrzeń powietrzną w nocy z wtorku na środę naruszyło ok. 20 rosyjskich bezzałogowych statków powietrznych. Nikt nie został ranny, uszkodzony został jeden budynek mieszkalny. W tym samym czasie Rosjanie zaatakowali Ukrainę, wykorzystując ponad 400 bezzałogowców i pocisków. Biorąc pod uwagę dużą liczbę obiektów, które przekroczyły polską granicę, jasnym jest, że było to intencjonalne działanie Rosji.
Wojsko Polskie i sojusznicy stacjonujący w Polsce spodziewali się tego. Jak informował premier Donald Tusk w Sejmie, Dowództwo Operacyjne podniosło we wtorek gotowość Sił Zbrojnych w ramach operacji Wschodnia Zorza. – Oprócz systemów naziemnych do działań w powietrzu aktywowano samoloty wczesnego ostrzegania typu Saab i AWACS. Było to współdziałanie sojusznicze w ramach NATO. W przewidywany rejon działania skierowano dwa F-35, dwa F-16, śmigłowce – Mi-24, Mi-17 oraz Black Hawk – wyjaśniał polityk. Pierwsze naruszenie przestrzeni powietrznej odnotowano tuż przed północą we wtorek, a dalsze incydenty trwały przez całą noc.
Czytaj więcej
Mimo kolejnych spadających bezzałogowców i zapowiedzi budowy systemu antydronowego, resort obrony...
Są dziury w systemie. Sojusznicy pomogli
Tym razem armia zauważyła bezzałogowce. Co istotne, kilka z nich zostało zestrzelonych. W tym działaniu brały udział holenderskie samoloty F-35. W stan gotowości został postawiony także należący do niemieckiego wojska system Patriot, który stacjonuje we wschodniej Polsce. W powietrzu była latająca cysterna natowskiego programu sojuszniczego MRTT. Na czas operowania samolotów bojowych wstrzymany został ruch na lotniskach w Lublinie, Rzeszowie i Warszawie – na Okęciu i w Modlinie.
Czytaj więcej
Dzisiaj są to drony, które poruszają się z małą szybkością, następnym razem to mogą być rakiety....