Reklama

Czy Rosja mogłaby zaatakować cel w Polsce? Gen. Kraszewski: Atak na sojusz 32 państw to szaleństwo

To jest tworzenie otoczki: „Łamiemy Zachód, niech Zachód się wycofuje” – tak naruszenie przestrzeni powietrznej Polski przez co najmniej kilkanaście rosyjskich dronów komentuje były dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego gen. rez. Jarosław Kraszewski.

Publikacja: 10.09.2025 14:09

Służby w miejscu upadku rosyjskiego drona w miejscowości Krzywowierzba-Kolonia

Służby w miejscu upadku rosyjskiego drona w miejscowości Krzywowierzba-Kolonia

Foto: PAP, Wojciech Jargiłło

„Rzeczpospolita”: W nocy doszło do co najmniej 19 naruszeń przestrzeni powietrznej Polski przez rosyjskie drony. Jak poważny był to incydent? Czy Rosjanie testowali reakcję NATO?

Gen. Jarosław Kraszewski: Moim zdaniem była to prowokacja. Zbliżają się ćwiczenia Zapad 2025. Władimir Putin chce za wszelką cenę osiągnąć sukces taktyczny na Ukrainie. I ja obawiam się, że może wykorzystać Zapad, żeby przeprowadzić przy tej okazji jakieś uderzenia pomocnicze, bądź pozorowane, zmuszając Ukraińców do przerzutu wojsk, co postawiłoby ich w niekorzystnej sytuacji. Przy okazji przetestował system obrony powietrznej w Polsce. Zobaczył, że NATO poderwało myśliwce. Strąciliśmy te obiekty, które mieliśmy strącić. Ale to na pewno nie było ostatnie takie zdarzenie.

A przy okazji to jest tworzenie tej całej otoczki: „Łamiemy Zachód, niech Zachód się wycofuje”. To oddziaływanie – jak mówią Amerykanie – „na serca i umysły”, by Zachód przestał udzielać wsparcia militarnego Ukrainie.

Czytaj więcej

Rosyjskie drony nad Polską. Donald Tusk mówi w Sejmie o „ryzyku konfliktu”

To jednak poważna eskalacja wobec dotychczasowych incydentów. Wcześniej nad Polską pojawiały się pojedyncze środki napadu powietrznego. Na ile było to przypadkowe, to sprawa otwarta, ale teraz mówimy o co najmniej kilkunastu dronach. Trudno więc mówić o przypadku.

Przypadek to na pewno nie był. Poczekajmy, aż znalezione zostaną szczątki wszystkich strąconych obiektów. Słyszałem na konferencji rzeczniczkę MSWiA i rzecznika dowódcy operacyjnego, że znaleziono szczątki pocisku. I to jest niepokojące. Pytanie, jaki to był pocisk. Czy przeciwlotniczy? Czy nasz, czy rosyjski? Bo jeżeli to pocisk inny niż przeciwlotniczy, to mamy problem.

Sądzi pan, że Rosja mogłaby podjąć próbę zaatakowania celu w Polsce?

Po nich wszystkiego się można spodziewać. Ale moim zdaniem skoro Rosjanie nie są w stanie w czasie trwającej od przeszło 10 lat zawieruchy wojennej złamać Ukrainy, to nie rzucą się przy takich stratach, jakie ponoszą na Ukrainie, na sojusz 32 państw. To byłoby skrajne szaleństwo.

Reklama
Reklama

Ja wróciłbym do mojej myśli, że Zapad może zakończyć się działaniem Rosjan, którego celem będzie rozstrzygnięcie definitywne, ale na rosyjskich warunkach wojny na Ukrainie.

Ataki powietrzne Rosji na Ukrainę w dniach 1 stycznia-10 września

Ataki powietrzne Rosji na Ukrainę w dniach 1 stycznia-10 września

Foto: PAP

Sugeruje pan, że może dojść do uderzenia z terytorium Białorusi na Ukrainę? Otworzenia nowego frontu?

Albo uderzenia z terytorium Federacji Rosyjskiej. Takie warianty były wielokrotnie rozpatrywane i wielokrotnie o tym dyskutowano. Ukraińcy na granicy północnej rozbudowali fortyfikacje, ale jeżeli ruszyłoby tam 50-70 tysięcy żołnierzy atakujących i z terytorium Białorusi, i z terytorium Federacji Rosyjskiej, to położenie wojsk ukraińskich stałoby się bardzo niekorzystne.

Chodzi o rozciągnięcie ukraińskiego frontu?

Ukraińcy musieliby przerzucać siły, a w tej chwili cierpią na brak ludzi.

Myśli pan, że Rosjanie mogą militarnie rozstrzygnąć wojnę z Ukrainą? To, co wydarzyło się w nocy z 9 na 10 września, ale też ostatnie zmasowane ataki powietrzne na Ukrainę pokazują, że Rosja wysyła sygnał, iż nie czuje się zmuszona do negocjacji pokojowych.

Oczywiście Rosja ich nie chce. Za to chce pokazać, że jest potężną siłą nie tylko gospodarczą, ale i wojskową, że nieprawdą jest to, co pisze się w mediach zachodnich o jej potężnych stratach. Przejście na drogę polityczno-dyplomatyczną byłoby, moim zdaniem, porażką Putina. On zdaje sobie z tego sprawę i widzi tylko jedno rozwiązanie: zwycięstwo militarne Rosjan na Ukrainie, nic więcej.

Rosyjskie drony i rakiety nad terytorium Ukrainy i Polski, mapa z nocy z 9 na 10 września

Rosyjskie drony i rakiety nad terytorium Ukrainy i Polski, mapa z nocy z 9 na 10 września

Foto: PAP

Reklama
Reklama

Ale czy to jest realne? Widzimy, że ofensywa letnia zakończyła się utknięciem Rosjan w Donbasie.

To jest trochę jak podczas pierwszej wojny światowej. Według mnie, jako byłego wojskowego, potrzebne jest uderzenie dodatkowe, które przechyli szalę zwycięstwa na stronę Rosjan, przynajmniej z ich perspektywy.

Premier Donald Tusk poinformował o uruchomieniu artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi o konsultacjach w ramach NATO. O jaką jeszcze pomoc Polska powinna wystąpić do Sojuszu?

Drony są nowym środkiem walki. Nie znam państwa, które ma wystarczający system obrony przed nimi. Na Ukrainie stosuje się różne prowizoryczne rozwiązania, ale tu chodzi o zbudowanie całego systemu. Artykuł 4 to nie tylko konsultacja; pozwala też na stworzenie tzw. koalicji chętnych w obszarze obrony powietrznej. I to byłby dobry przekaz medialny, polityczny i wojskowy dla Federacji Rosyjskiej, że osiągnęła zupełnie coś innego niż chciała.

Czytaj więcej

Rosyjskich dronów było ponad 20. Strzelały głównie holenderskie F-35

W przeszłości pojawił się postulat, by NATO strącało pociski i drony rosyjskie jeszcze nad Ukrainą. Czy dziś realny jest powrót do takiej koncepcji?

Nie sądzę. Rosjanie liczą na to, że faktycznie zestrzelimy coś nad terytorium Ukrainy, czy – nie daj Boże – Białorusi i wtedy Rosja będzie miała argument, że NATO samo wmieszało się w konflikt. Oni nie mieliby żadnych skrupułów, żeby wtedy wykonać uderzenie na któreś z państw Sojuszu. Stąd też NATO zachowuje daleko idącą ostrożność. I dobrze. Bo tutaj nie można eskalować, dawać pożywki administracji Kremla, żeby pchać nas do konfliktu w pełnym wymiarze. To byłaby trzecia wojna światowa.

O rozmówcy:
Jarosław Kraszewski

Były szef Wojsk Rakietowych i Artylerii, były dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. 1 lipca 2019 roku skończył służbę w stopniu generała brygady. Obecnie prezes zarządu w RBL Defence Polska

„Rzeczpospolita”: W nocy doszło do co najmniej 19 naruszeń przestrzeni powietrznej Polski przez rosyjskie drony. Jak poważny był to incydent? Czy Rosjanie testowali reakcję NATO?

Gen. Jarosław Kraszewski: Moim zdaniem była to prowokacja. Zbliżają się ćwiczenia Zapad 2025. Władimir Putin chce za wszelką cenę osiągnąć sukces taktyczny na Ukrainie. I ja obawiam się, że może wykorzystać Zapad, żeby przeprowadzić przy tej okazji jakieś uderzenia pomocnicze, bądź pozorowane, zmuszając Ukraińców do przerzutu wojsk, co postawiłoby ich w niekorzystnej sytuacji. Przy okazji przetestował system obrony powietrznej w Polsce. Zobaczył, że NATO poderwało myśliwce. Strąciliśmy te obiekty, które mieliśmy strącić. Ale to na pewno nie było ostatnie takie zdarzenie.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Konflikty zbrojne
Gen. Leon Komornicki: A co zrobi NATO, jak następnym razem to będą rakiety?
Konflikty zbrojne
Gdzie spadły rosyjskie drony? Jeden uderzył w dom
Konflikty zbrojne
Ambasador Ukrainy w Polsce proponuje, by Polska strącała drony jeszcze nad Ukrainą
Konflikty zbrojne
Niemieckie systemy Patriot pomogły wykryć rosyjskie drony nad Polską
Konflikty zbrojne
Białoruś komentuje naruszenie przestrzeni powietrznej Polski. „Drony zeszły z kursu”
Reklama
Reklama