Reklama

Leon Komornicki o strategii bezpieczeństwa USA: Też bym tak robił

Musimy wykazać inicjatywę strategiczną, by w oparciu o potrzeby wschodniej flanki definiowane było bezpieczeństwo Europy i deeskalacja napięcia między Rosją a NATO. A nie robić to mają Niemcy, naszym kosztem - mówi gen. Leon Komornicki

Publikacja: 09.12.2025 11:46

Donald Trump

Donald Trump

Foto: REUTERS/Jonathan Ernst

„Rzeczpospolita”: Czy jest pan zdziwiony nowymi tezami i filarami polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych?

Nie jestem zdziwiony, bo ta strategia wykluwała się od dłuższego czasu. To było dla mnie oczywistą oczywistością. Też bym tak robił, będąc na miejscu Donalda Trumpa. Stany Zjednoczone utraciły pozycję hegemona, czyli dzisiaj amerykański prymat przestrzeni geopolitycznej nie funkcjonuje. Jest nowy układ sił. Bipolarny, czyli to nie jest układ, w którym jest tylko jeden hegemon, na dodatek wikłający się w wojny, które mają charakter drugorzędny i są bez większego znaczenia dla potęgi Stanów Zjednoczonych. To były wojny na Bliskim Wschodzie, czy w Afganistanie. Amerykanie próbowali pełnić rolę żandarma, no i z tej roli się nie wywiązali.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

USA nie chcą już angażować się w światowe konflikty. Pete Hegseth przedstawił nowe priorytety USA

Stany Zjednoczone szły w obszary, które w ocenie mojej i wielu ekspertów nie miały dla nich większego znaczenia, a tylko przysłużyły się roztrwonieniu potęgi i amerykańskich zdolności, bo towarzyszyły temu procesy destrukcyjne. Potencjał przemysłu obronnego Stanów Zjednoczonych zmniejszył się o prawie dwie trzecie w stosunku do choćby lat 90. Jednocześnie Europa, która powinna być nie tyle mocarstwem, ale sojusznikiem Stanów Zjednoczonych także takim, na którym mogą się oprzeć w trudnych chwilach, stała się karłem w tej przestrzeni bezpieczeństwa i zdolności obronnych. Nie posiada armii, nie posiada zaplecza. Żeby to odbudować, potrzeba lat. Ma co prawda pieniądze, ale też nie do końca są takie, by działać szybko.

Czy nie ma tu pewnej sprzeczności w tym, co jest zapisane w Narodowej Strategii Bezpieczeństwa USA (NSS)? Z jednej strony Europa jest karłem, ścieżką do odbudowy jest więc integracja. Tyle że Donald Trump w tej strategii uderza w integrację i dowodzi, że nie zjednoczona Europa, a państwa narodowe są siłą Europy? 

Oczywiście kluczowy jest czas. Europa, żeby odbudować swój potencjał, żeby być gotowym do zagwarantowania sobie bezpieczeństwa, potrzebuje 10 lat. Samo to się nie zrobi. Tym bardziej, że Europa nie ma przywództwa, nie ma strategii, a główni gracze w przestrzeni europejskiej często mają rozbieżne interesy. Nie zapominajmy o Turcji, która prowadzi własną politykę. Mimo że jest członkiem NATO, zagwarantowała sobie suwerenność strategiczną, wynikającą z położenia geopolitycznego w przestrzeni tej europejskiej, także światowej. Polska powinna pójść tym śladem.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Nowa strategia Stanów Zjednoczonych to wyzwanie dla Polski

Wróćmy do geopolityki. 

Dzisiaj istnieje układ „dwa plus dwa” i on się będzie umacniał. Na pierwszym poziomie są dwa supermocarstwa. Stany Zjednoczone i Chiny. Przy czym Chiny rosną w siłę, Stany Zjednoczone słabną. Chiny rosną, zagrażając strategicznym interesom Stanów Zjednoczonych. Nie tylko w przestrzeni geopolitycznej, ale też w tych tradycyjnych obszarach, jak Indo-Pacyfik, Bliski Wschód, czy nawet Europa, ale też w samym sercu Stanów Zjednoczonych i w ich bezpośrednim otoczeniu. Chiny, realizując konsekwentnie strategię jedwabnego szlaku i pasa, rozpełzły się. Są wszędzie. Nie mają zamiaru wywoływać wojen. Budują sojusze gospodarcze, oferując technologię i docierając do świadomości poszczególnych społeczeństw.

A pozostała dwójka, o której pan mówi?

Na drugim poziomie są Rosja i Indie. By wygrać rywalizację ze Stanami Zjednoczonymi o przyjęcie roli hegemona, Chinom potrzebna jest Rosja. Bo Rosja ma i zasoby i ogromne terytorium. I wcale nie jest dla Chin bólem głowy, że Rosja się rozpadnie. Natomiast jest dla Stanów Zjednoczonych, bo Rosja stanie się wtedy chińskim trofeum. Już dziś Rosja jest uzależniona mocno od Chin. Będzie jeszcze bardziej. Indie, które prowadzą taką politykę trochę balansowania, mogą sobie na to pozwolić, ale wiedzą o tym, że ich rola w zmianach na obszarze Indo-Pacyfiku jest kluczowa.

Jak z punktu widzenia tych czterech mocarstw wygląda w tej nowej wizji geopolityki przyszłość Europy jako partnera oraz rola Polski?

To jest bardzo dobre pytanie. Powinno padać także w gabinetach naszych polityków i generałów. Oczywiście te pytania powinny być stawiane wcześniej, bo ten proces, amerykańskiego upadku z pozycji hegemona rozpoczął się znacznie wcześniej. Ostatecznym przypieczętowaniem było wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Afganistanu, przegrana długoletnia i wyczerpująca wojna, gdzie dwa biliony dolarów zostały wytracone i praktycznie skończyło się to porażką. To był 2021 r.. Właśnie wtedy ostatecznie powinno wszystkim się zapalić czerwone światło. Wydarzyło się coś nadzwyczajnego. To była pora na refleksję strategiczną, że trzeba zmienić podejście. 

A Europa?

Byłaby w grze, gdyby była silna, gdyby posiadała armię, do czego nawoływał Trump, podczas pierwszej kadencji. Wtedy mówił, budujcie armię, budujcie zdolności, bo tak zagwarantujecie swoje bezpieczeństwo. Moglibyście skutecznie odstraszać Rosję, a Stany Zjednoczone mogłyby się oprzeć na Europie.

Europa, żeby odbudować swój potencjał, żeby być gotowym do zagwarantowania sobie bezpieczeństwa, potrzebuje 10 lat. Europa nie ma przywództwa, nie ma strategii, a główni gracze w tej przestrzeni europejskiej często mają rozbieżne interesy

Reklama
Reklama

Ale ten proces paradoksalnie dzisiaj się dzieje. Europa podjęła akcję czy próbę zbudowania tego kompleksu militarnego, wzmocnienia się. Czy nie należy w takim przypadku inwestować w integrację i wzmacnianie się Europy?

To są decyzje polityczne, ale za nimi muszą pójść konkretne działania. Gdzie one są? Nie ma strategii Europy, nie ma przywództwa, a mamy do czynienia z koncertem mocarstw. Każdy chce w tej sytuacji ugrać dla siebie jak najwięcej. Nie są to jakieś interesy europejskie. To w mojej ocenie wyimaginowany koncept. W oparciu o czyje interesy ma być zdefiniowane europejskie bezpieczeństwo? Przecież nie o bezpieczeństwo Francji czy Niemiec, tylko wschodniej flanki, państw znajdujących się w tej przestrzeni na styku z Rosją - państwa największego ryzyka. I tym definiuje się bezpieczeństwo Europy. Czy poświęca się temu uwagę? Nie, to ma być poświęcone na potrzeby deeskalacji napięcia między NATO i Rosją. Takie jest zadanie postawione przez Stany Zjednoczone. I kto się ma tego podjąć? Przecież nie Polska. Czy Polska jest obecna w grze, jest dzisiaj w Londynie, była w Genewie, była w Stanach Zjednoczonych? Polska jest w tej przestrzeni siłą rzeczy, bo tutaj to definiuje bezpieczeństwo. Tu są zagrożenia ze strony Rosji. Podobnie jak Szwecja, Finlandia, kraje nadbałtyckie, Polska, na pewno Rumunia, może Ukraina. Turcja. Te państwa powinny wypracować wspólną strategię wobec zagrożeń ze strony Rosji, a Polska powinna odegrać kluczową rolę. Tego nie ma i nie widać, żeby to się działo.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Przed nami rozwód Ameryki z Unią Europejską

Mówi pan, że sojusze na linii Berlin-Paryż są teraz mniej ważne?

Oczywiście, dlatego że tu (na flance wschodniej – red.) percepcja, ocena zagrożeń, jeśli chodzi o bezpieczeństwo europejskie jest większa. No i przecież nieprzypadkowo ukazał się parę dni temu informacja w serwisie Reutera, że Europa dostała zadanie zbudować do 2027 r.. swoje zdolności obronne i z drugiej strony doprowadzić do deeskalacji napięcia z Rosją. Stany Zjednoczone przyjmują tu rolę mediatora. Tego, który ma to nadzorować. To jest czytelne. Kto ma być liderem? Amerykanie wskazują, że tę rolę mają przyjąć Niemcy. A nie my. Dlaczego nie my? Gdzie jest tutaj nasza rola? To my powinniśmy być w tej przestrzeni moderatorem, wypracować z tymi państwami, o których wspomniałem wcześniej, z którymi łączy nas wspólnota zagrożeń, wspólną strategię, do której powinniśmy byli przekonać zachodnich sojuszników i Stany Zjednoczone, żeby partycypowali na rzecz tego bezpieczeństwa wschodniej flanki. Bo tym się mierzy bezpieczeństwo w Europie. I skutecznie odstrasza Rosję. 

Jaka rola dla polskich władz?

Musimy uświadamiać naszych partnerów. Do Waszyngtonu powinny ciągle podróżować delegacje prezydenta, premiera i innych ministrów. Nie możemy zostać w rosyjskiej strefie wpływów. Amerykanie powinni potwierdzić, że jesteśmy obszarem pozostającym w strategicznym zainteresowaniu Stanów Zjednoczonych, gdzie Amerykanie będą koncentrować swoją uwagę. Europa jest dla nich dopiero na piątym miejscu listy priorytetów. To nie znaczy, że grozi nam zerwanie więzów transatlantyckich, czy jakaś separacja. Ale w związku z tym musimy wykazać inicjatywę strategiczną, byśmy byli liderem tej przestrzeni, by w oparciu o potrzeby wschodniej flanki definiowane było bezpieczeństwo Europy i deeskalacja napięcia między Rosją a NATO, a nie mają tego robić Niemcy, naszym kosztem.

Czytaj więcej

Marek A. Cichocki: Nowa hierarchia politycznych celów USA

Czy jakkolwiek powinniśmy w tym kontekście zmienić naszą strategię wobec wojny w Ukrainie?

Oczywiście, że tak. W jaki sposób? Po pierwsze, nie powinna ona stać w sprzeczności ze strategią amerykańską. Bo siłą rzeczy będziemy źle odbierani, a chcemy być w grze. W żadnym wypadku nie mamy być antyukraińscy. Ale ta świadomość już jest w kierownictwie politycznym Ukrainy, że tak dalej nie można. Dziś głównym problemem jest to, jak zakończyć wojnę i jak zagwarantować pokój, a nie prowadzić tę wojnę dalej, bo ona może się skończyć katastrofą dla Ukrainy, ale także dla nas. Rosja nie ustąpi, dlatego że ma za sobą ogromnego protektora, jakim są Chiny. Chiny są tą wojną zainteresowane, bo jeżeli Pekin by powiedział: Rosja, Putin, stop, to Putin by ustąpił.

Reklama
Reklama

A wskazówki dla polskich liderów? Jakby pan miał zbudować taką listę? Trzy najważniejsze zadania dla polskich polityków w kontekście obronności i suwerenności strategicznej Polski. Co by pan zasugerował?

Sugerowałbym postąpić tak, jak zrobiła to Korea Południa, Turcja i jak zrobił Izrael. Te kraje zbudowały strategiczną suwerenność. Czyli są sojusznikami, ale na zasadzie partnerskiej. Choćby tak, że proszę bardzo, kupujemy wasz sprzęt, wydajemy pieniądze, ale wy transferujecie technologie do naszego przemysłu, współuczestniczycie w budowie naszego potencjału, jakim jest przemysł obronny i nasza gospodarka. Tak jak Korea, Turcja, czy Izrael. A z drugiej strony, my tym władamy, my jesteśmy dysponentem tego potencjału. Żadna tam relacja wasalska, ale suwerenność strategiczna. A wydawane pieniądze muszą się przekładać na zdolności do zbrojenia, zwiększenie zdolności interoperacyjnych, oczywiście z armią amerykańską, a z drugiej strony na rozwój naszego przemysłu obronnego i gospodarki. Trzy elementy, a nie tylko jeden. Dziś nie ma tego przełożenia na rozwój gospodarki i technologii przyszłości.

W ślad za tym niezbędne jest budowanie potencjału obronnego państwa i jego systemu obronnego, wspartego sojuszem z USA, opartym na partnerskich zasadach, z zachowaniem suwerenności strategicznej oraz na sojuszu z państwami wschodniej flanki NATO. Wspólna strategia powinna wynikać ze wspólnoty zagrożeń ze strony Rosji, zagwarantować skuteczne odstraszanie, a Polsce zapewnić pokój, pokojowy rozwój i przetrwanie polskiego narodu. To nasza racja stanu.

Leon Komornicki

Generał dywizji w stanie spoczynku, były zastępca szefa Sztabu Generalnego. Prezes Fundacji Poległym Pomordowanym, a także ekspert Business Centre Club 

 

Konflikty zbrojne
Zełenski zdradził, kiedy przedstawi USA ukraińską wersję planu pokojowego
Konflikty zbrojne
Gen. Leon Komornicki: Potrzebujemy suwerenności strategicznej
Konflikty zbrojne
Strefa Gazy: Daleko do pokoju. Pat służy i Hamasowi, i rządowi Izraela
Konflikty zbrojne
Tajlandia bombarduje Kambodżę. Wynegocjowane przez Trumpa zawieszenie broni załamie się?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Konflikty zbrojne
USA nie chcą już angażować się w światowe konflikty. Pete Hegseth przedstawił nowe priorytety USA
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama