Nad ranem Lotnisko Chopina w Warszawie poinformowało o tym, że – w związku z zamknięciem przestrzeni powietrznej nad częścią kraju – nie obsługuje obecnie operacji lotniczych.
Wcześniej Dowództwo Operacyjne informowało, że w związku z atakiem powietrznym Rosji na Ukrainę, do którego doszło w nocy z 9 na 10 września 2025 roku „w celu zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej Dowódca Operacyjny RSZ uruchomił wszystkie niezbędne procedury”. „W naszej przestrzeni operują polskie i sojusznicze statki powietrzne, a naziemne systemy obrony powietrznej i rozpoznania radiolokacyjnego osiągnęły stan najwyższej gotowości” – głosił komunikat opublikowany po północy.
Tymczasem Joe Wilson, kongresmen Partii Republikańskiej, wezwał w serwisie X Donalda Trumpa do nałożenia sankcji, które doprowadziłyby do bankructwa „rosyjskiej machiny wojennej”, w związku z nocnym naruszeniem przestrzeni powietrznej Polski.
„Mniej niż tydzień po tym, jak prezydent Trump gościł prezydenta Nawrockiego w Białym Domu” Rosja „atakuje sojusznika (USA) z NATO, Polskę, irańskimi dronami Shahed”. „To akt wojny, jesteśmy wdzięczni sojusznikom z NATO za ich szybką odpowiedź na kontynuowaną przez wojennego zbrodniarza Putina, niesprowokowaną agresję przeciwko wolnym narodom” – napisał. Zaapelował następnie do Donalda Trumpa o nałożenie sankcji, które „doprowadzą do bankructwa rosyjskiej machiny wojennej”.
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez kilkanaście ukraińskich dronów skomentował też szef MSZ Ukrainy Andrij Sybiha.
„Obecna sytuacja dowodzi, że nadszedł wreszcie czas na decyzję umożliwiającą wykorzystanie systemów obrony powietrznej państw partnerskich w krajach sąsiednich do przechwytywania dronów i rakiet na ukraińskim niebie – także tych zbliżających się do granic NATO. Ukraina od dawna apeluje o taki krok. Jest on konieczny w imię wspólnego bezpieczeństwa” – napisał szef ukraińskiej dyplomacji. Dodał, że „to również wezwanie do partnerów, by pilnie wzmocnili ukraińską obronę powietrzną”.
Z kolei Mychajło Podolak, doradca Szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego napisał, że „Rosja w sposób zamierzony, przemyślany i z jasno określonymi celami zaatakowała Polskę przy użyciu dronów”. „Jak wielokrotnie podkreślano, Rosja nigdy dobrowolnie nie zakończy tej wojny. Życie w iluzji, że można uspokoić agresora (Rosję) poprzez ustępstwa na jego korzyść, oznacza jedynie rychłą i nieuchronną tragedię na masową skalę dla wielu państw Europy” – dodał we wpisie na platformie X.
Polska przestrzeń powietrzna była w ostatnich tygodniach kilka razy naruszana przez drony ze wschodu
W ostatnich tygodniach doszło do kilku naruszeń polskiej przestrzeni powietrznej przez drony. 7 września szczątki drona znaleziono w miejscowości Polatycze (gmina Terespol), w pobliżu granicy z Białorusią.
Dron Gerbera
Gerbera to dron, którego Rosjanie zaczęli używać na Ukrainie w 2024 roku. Wykonany jest głównie ze styropianu i napędzany silnikiem spalinowym. Drony tego typu używane są do rozpoznania, atakowania celów jako drony-kamikadze, są też używane jako wabiki dla obrony przeciwlotniczej. Zasięg tego drona to ok. 300 km.
Dzień wcześniej poinformowano o niezidentyfikowanym obiekcie latającym, który rozbił się w miejscowości Majdan-Sielec w województwie lubelskim. W obu przypadkach mieliśmy do czynienia prawdopodobnie z rosyjskimi dronami typu Gerbera. Na szczątkach drona znalezionego w województwie lubelskim znajdowały się napisy w cyrylicy.
Drony używane przez armie Rosji i Ukrainy
Foto: PAP
Do dwóch naruszeń polskiej przestrzeni powietrznej miało dojść również w nocy z 2 na 3 września w czasie zmasowanego ataku Rosji na Ukrainę (4 września poinformował o tym szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła). Naruszenie przestrzeni powietrznej, o którym mowa – jak zapewnił gen. Kukuła – nie stwarzało zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski.
Z kolei w nocy z 19 na 20 sierpnia w Osinach eksplodowała rosyjska wersja irańskiego drona-kamikadze Shahed. Dron prawdopodobnie nie przenosił głowicy bojowej, lecz niewielki ładunek wybuchowy.
Premier Tusk, w czasie konferencji prasowej z 5 września w Łomży zapowiadał, że – w związku z naruszeniami polskiej przestrzeni powietrznej – „Polska będzie reagowała w sposób zdecydowany, jeśli chodzi o tego typu prowokacje”. – Każdy, kto zaryzykuje taką prowokację, będzie musiał liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Podejmiemy zarówno reakcje dyplomatyczne, jak i, jeśli trzeba, działania kinetyczne. Każdy, kto narusza przestrzeń powietrzną Polski, będzie musiał liczyć się z reakcją Wojska Polskiego. I to taką natychmiastową – zapowiadał premier.
Z kolei 9 września Tusk ogłosił, że – w związku z rozpoczynającymi się na Białorusi ćwiczeniami Zapad 2025, w których uczestniczyć będą rosyjscy i białoruscy żołnierze, Polska całkowicie zamknie granicę z Białorusią. Do zamknięcia granicy (w tym przejść kolejowych) dojdzie w nocy z czwartku na piątek.
Po wybuchu wojny Rosji z Ukrainą najtragiczniejsze naruszenie przestrzeni powietrznej naszego kraju miało miejsce 15 listopada 2022 roku w Przewodowie, miejscowości położonej w pobliżu granicy z Ukrainą. W wyniku upadku obiektu, który nadleciał znad terytorium Ukrainy, doszło tam do eksplozji, w wyniku której zginęły dwie osoby. Początkowo informowano, że na Przewodów spadła rakieta wystrzelona przez Rosjan – najprawdopodobniej był to jednak pocisk przechwytujący wystrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą.
Z kolei w grudniu 2022 roku, w czasie zmasowanego ataku powietrznego na Ukrainę, w polską przestrzeń powietrzną wleciał pocisk Ch-555. Pocisk ten spadł w lesie w pobliżu Bydgoszczy, a znalazła go, po kilku miesiącach, przypadkowa osoba. Jak się okazało, pocisk ten nie miał głowicy bojowej.