Owszem, można żartować z tego, jak prezentowali się Włodzimierz Czarzasty czy Adrian Zandberg w kaskach budowlańców. Z tego, kto założył ów kask tył na przód. I czy lider Nowej Lewicy wyglądał bardziej jak inżynier Stefan Karwowski, czy może jednak przypominał niezapomnianego Maliniaka. Można też wypomnieć politykom Lewicy, że prezentują księżycową ekonomię, bagatelizując obciążenie dla budżetu, jakim byłoby wysupłanie – bagatela – 100 mld zł, czyli kwoty niemal dwukrotnie większej niż wynoszą obecnie wydatki na polską armię.
Można też wytknąć lewicy i to, że postulat zamrożenia WIBOR w czasie szalejącej inflacji to proszenie się prawdziwą inflacyjną burzę, bo inflacja wysoka zmieniłaby się w bardzo wysoką – w końcu stopy procentowe nie rosną dlatego, że wszyscy kredytobiorcy są wyborcami opozycji, więc Adam Glapiński i spółka postanowili się na nich zemścić, tylko dlatego, że na rynku krąży za dużo pieniądza i jeśli będzie go krążyć jeszcze więcej, to za chwilę słynne już 260 zł za kilogram czereśni może się okazać całkiem atrakcyjną ofertą. Ale to wszystko nie zmieni faktu, że Lewica mówi o problemie, który naprawdę istnieje. I właśnie zaczyna dramatycznie nabrzmiewać.
Czytaj więcej
Klienci, którzy tracą zdolność kredytową, będą szukać tańszych mieszkań z wielkiej płyty. Część przeniesie się na rynek najmu. Deweloperzy postawią na kompakty.
Najmłodsze pokolenia nazywają starszych pogardliwie boomerami (od określenia baby boomers – czyli pokolenia powojennego wyżu demograficznego). Syci 50-latkowie, którym udało się wykorzystać szanse stwarzane przez nagle uwolniony na początku lat 90. rynek i nieco młodsi, wychowani w kulcie pracy i pięcia się po szczeblach korporacyjnej kariery 40-latkowie (tzw. pokolenie Y), często mieszkający w mieszkaniach odziedziczonych po babciach i dziadkach – tych, którzy po latach czekania dostawali w PRL przydział na swoje M3. Oni wszyscy prychają z wyższością, słysząc, że jakaś roszczeniowa młodzież śmie czegoś żądać. A przecież młodzi powinni – cytując klasyka - „zmienić pracę i wziąć kredyt”.
No dobrze, kredytu obecnie nie dostaną, a zarabiając średnią krajową (ok. 4,7 tys. zł netto) na 20 metrów kwadratowych w Warszawie zarobią już po pięciu latach – jeśli w tym czasie będą żyć miłością i powietrzem, bo jeśli zaczną wydawać pieniądze na takie zbytki jak chleb czy nowe skarpetki, to czas oczekiwania na ów 20-metrowy, luksusowy apartament w stolicy znacznie się wydłuży. No, ale to ich problem. Niech się ogarną. „Ja w twoim wieku nie jadłam” – że tak znów zacytuję coś z klasyki.