[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/06/16/tomasz-pietryga-bat-na-niepokornych-w-sieci/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Nie ulega wątpliwości, że niektóre działające w sieci portale informacyjne różnią się od tradycyjnych dzienników papierowych tylko formą. Nie ma więc powodu, aby ich właściciele nie podlegali takim samym rygorom odpowiedzialności za publikowane treści jak zwykli wydawcy.

Niestety, autorzy nowych przepisów w twórczym zapędzie zapomnieli zdefiniować, czym właściwie jest publikacja prasowa. Gdyby zatem przepisy weszły w życie w przygotowanym kształcie, rygorom wydawniczym mogliby podlegać posiadacze choćby hobbystycznych stron internetowych. Właściciel witryny poświęconej swojemu pieskowi czy dumny miłośnik rybek akwariowych mogliby się chwalić swoimi pupilami internautom dopiero po rejestracji strony w sądzie, a portal musiałby mieć redaktora naczelnego odpowiedzialnego za publikowane treści. A wszystko to pod groźbą wysokiej grzywny i wpisania internauty do Krajowego Rejestru Karnego.

Niestety, to nie żart. Ministerialni urzędnicy, zanim zabrali się za regulowanie Internetu, powinni sprawę gruntownie przemyśleć. Precyzyjnie określić, kto i dlaczego powinien podlegać rejestracji. W przeciwnym bowiem razie cała regulacja zostanie sprowadzona do absurdu, a przepisy pozostaną martwe. Może tylko czasem będą używane jako bat do dyscyplinowania niepokornych w sieci.