Premier Danii Mette Frederiksen określiła ataki dronowe na lotniska jako najpoważniejszy jak dotąd atak na duńską infrastrukturę krytyczną. Gdy w pobliżu lotnisk oraz bazy wojskowej pojawiły się drony, ruch lotniczy został wstrzymany. Podobne zdarzenia odnotowały służby m.in. w Norwegii, Niemczech i Wielkiej Brytanii. Towarzyszyły im cyberataki na system odprawy pasażerów m.in. w Heathrow w Londynie oraz w Brukseli.
Za atakami na europejskie lotniska stoi Rosja
Chociaż nie ma jednoznacznych dowodów, służby krajów zachodnich wskazują, że za tymi incydentami stoi Rosja. Duńska premier wiązała je z naruszeniem 19 września przestrzeni powietrznej Estonii przez rosyjskie myśliwce oraz wcześniejszymi naruszeniami przestrzeni powietrznej Polski i Rumunii przy wykorzystaniu bezzałogowych statków powietrznych.
Obserwujemy kolejną odsłonę wojny hybrydowej prowadzonej przez Rosję. Wcześniej były m.in. podpalenia, próby spowodowania katastrofy lotniczej, niszczenie kabli energetycznych, zakłócanie sygnału GPS.
Czytaj więcej
Dwóch Ukraińców, którzy weszli na chroniony teren krakowskich wodociągów, policja uznała za zbłąk...
– Relatywnie niskim kosztem doprowadzono do destabilizacji portów lotniczych, ogromnych kolejek, sporych strat finansowych i regionalnego chaosu. Ten przykład jak w soczewce pokazuje cechy ataku hybrydowego – relatywnie niski koszt, duże straty – materialne i wizerunkowe, niepokój w społeczeństwie i brak winnego, bo choć wszyscy domyślamy się, kto ataki zlecił, bardzo trudno jest jednoznacznie wskazać atrybucję w pierwszych dniach od ataku – mówi „Rzeczpospolitej” dr Karolina Wojtasik, ekspertka Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, która zajmuje się infrastrukturą krytyczną oraz terroryzmem.