Reklama

Tomasz Szatkowski: Reakcja na rosyjskie ataki nie powinna być tylko defensywna

Powinniśmy pokazać Rosji, że jesteśmy zdeterminowani, mamy odpowiednie środki i możemy eskalować. Musimy aktywnie przesuwać granicę ryzyka, bo na tym polega odstraszanie – mówi Tomasz Szatkowski, były ambasador RP przy NATO.

Publikacja: 16.09.2025 04:30

Ukraina. Rosyjski dron zestrzelony w obwodzie kijowskim

Ukraina. Rosyjski dron zestrzelony w obwodzie kijowskim

Foto: PAP/EPA/MAXYM MARUSENKO

Jak Polska powinna zareagować na zmasowany atak dronowy Rosji?

Jest szereg działań, które robimy. Kluczowe jest wzmocnienie naszej obrony powietrznej, czyli przyspieszenie programów, które ostatnio były niestety w zawieszeniu. Myślę o zakupach systemów antydronowych. Sprawy teraz przyspieszyły, ale przez półtora roku MON nic w tym zakresie nie robiło, a teraz wszystko ma być zrobione na już.

Reklama
Reklama

Drugą sprawą jest reakcja w ramach sojuszu. Nie ma wątpliwości, że NATO zadziałało – myślę o systemie dowodzenia w domenie powietrznej. Nie tylko nasze, ale także sojusznicze środki były w gotowości, była reakcja. Ale na tym nie możemy poprzestać. Myślę o reakcji politycznej i w zakresie sygnalizacji strategicznej. Moim zdaniem sojusz już chyba wyczerpał możliwości skorzystania z pewnych narzędzi, bo była reakcja w postaci wspólnego oświadczenia i skoordynowana reakcja dyplomatyczna, w tym oświadczenie Rady Północnoatlantyckiej. Sojusz ogłosił też ustanowienie nowej operacji Eastern Sentry, która będzie dodatkowym wzmocnieniem. To NATO może zrobić w warunkach pokoju. Ale musi być jeszcze coś, co pokaże Rosji, że będzie ponosić pewne ryzyka lub koszty związane z taką sytuacją. Warto przywołać przykład jednego z państw sojuszu, które kilka lat temu było poddawane presji włącznie z tym, że jeden z rosyjskich pocisków balistycznych spadł na wodach terytorialnych tego państwa. Skutkowało to tym, że w pobliżu pojawiły się amerykańskie bombowce strategiczne, które zaczęły latać w sposób bardzo agresywny w sąsiedztwie Rosji. Rosjanie połączyli kropki i efektem było uspokojenie ich działań.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Alert RCB o zagrożeniu uderzeniem z powietrza. To dopiero początek

Tego typu działania bardziej asertywne, nie zawsze możliwe do przeprowadzenia w czasie pokoju, są moim zdaniem możliwe w ramach sojuszu. Takich wspólnych działań oczekiwałbym ze strony Polski, najlepiej oczywiście z Amerykanami.

Może na przykład powinniśmy podjąć działania ofensywne wobec Rosji w cyberprzestrzeni?

To jedno z tych działań. Innym było zamknięcie granicy z Białorusią, chociaż poprzedziło ono działania dronowe. Ewidentnie widać, że z tego powodu strona rosyjska ponosi koszty. Nie tylko mówię o przeciwdziałaniu zorganizowanej kontrabandzie czy omijaniu sankcji.

Reklama
Reklama
Tomasz Szatkowski

Tomasz Szatkowski

Foto: Michael Kuhlmann

Zamknięcie granicy w Terespolu na czas ćwiczeń rosyjsko-białoruskich Zapad spowodowało nacisk na Białoruś i Rosję poprzez Chiny, które utraciły jedną z kluczowych dróg lądowych do Europy.

Dokładnie tak. Jestem przekonany, że towarzyszy temu presja Chin na Białoruś, aby przynajmniej zmniejszyła intensywność ataków hybrydowych na granicy. Zamykając granicę, Polska wysyła do Chin sygnał, że chcemy kontynuować działalność handlową, ale Chiny muszą uspokoić swoich sojuszników. Być może działania dronowe Rosji mogły być nerwową reakcją w związku z zamknięciem tej granicy.

Czy deklaracja prezydenta USA, że nie zmniejszy się liczba żołnierzy amerykańskich w Polsce oznacza, że Amerykanie zakończyli przegląd swoich sił w innych europejskich krajach pod kątem ich ewentualnej redukcji?

Nie jestem pewien, że to było związane z tym procesem. Wiemy, że ten przegląd jest na końcowym etapie, ale nie wiemy, czy deklaracja prezydenta Trumpa była związana z jego zakończeniem i czy powoduje, że musi on zmodyfikować ostateczne ustalenia.

Jeżeli w Polsce nic się nie zmieni, ale zmiany dotkną kraje bałtyckie i Rumunię, to i tak osłabiona zostanie wschodnia flanka NATO. To nie może być dla nas korzystne.

Absolutnie nie będę namawiał Amerykanów do redukcji ich obecności w Rumunii, a tym bardziej w państwach bałtyckich, które są narażone chyba najbardziej na działania Rosji. Ale koniec końców, zwiększanie amerykańskiej obecności w Polsce byłoby dla nas korzystne. Warto jednak rozróżnić przypadki Rumunii i państw bałtyckich. Rumunia obecnie w domenie lądowej nie jest bezpośrednio zagrożona. Rosjanie są w Naddniestrzu, ale nie mają potencjału ofensywnego i nie ma widoków na to, żeby uderzyli na Mołdawię.

Miejsca znalezienia dronów stan na 10 września 2025 r., godz. 20.00

Miejsca znalezienia dronów stan na 10 września 2025 r., godz. 20.00

Foto: PAP

Reklama
Reklama

Na ile może być realne wzmocnienie obecności wojsk amerykańskich w Polsce? Jak długo mogą potrwać uzgodnienia polskich władz z szefem Ministerstwa Wojny USA Peterem Hegsethem?

Jeśli jest wola polityczna, to jest możliwość osiągnięcia realnego wzmocnienia. Moim zdaniem piętą achillesową jest infrastruktura i logistyka. To wąskie gardło w całym tym procesie. Przypomnę, że do dzisiaj realizujemy postanowienia wzmocnienia obecności wojsk amerykańskich podpisane przez Donalda Trumpa w czasie jego pierwszej kadencji. Do przerzutu większej liczby żołnierzy potrzebne są m.in. lotniska, ale jednocześnie, biorąc pod uwagę istniejące elementy dowodzenia, zwiększenie amerykańskiej obecności w Poznaniu nie byłoby trudne.

Różnica pomiędzy sytuacją, która miała miejsce w latach 2018-2020, jest taka, że wtedy mieliśmy do czynienia z procesem, który wynikał z przychylności w Białym Domu, ale nie miał do końca poparcia w Pentagonie. W tamtych latach prezydent Trump nie do końca kontrolował to, co się działo w Departamencie Obrony. Sekretarz obrony James Mattis nie był entuzjastą tego procesu, wręcz pojawiały się głosy, że wprawdzie wszedł do administracji, ale po cichu de facto sabotował jej plany. Ja miałem okazję to obserwować. Sekretarz Mattis uważał, że plany wzmocnienia Polski będą osłabiały stary, multilateralny charakter więzi amerykańskich w Europie.

Dzisiaj mamy inną sytuację. Obserwujemy znacznie większą spójność między tym, co robi Biały Dom a Departament Wojny. Więc spodziewam się, że na poziomie politycznym będzie można szybciej taki projekt poprowadzić. Potencjalnym źródłem tarć może być tylko Elbridge Colby, podsekretarz do spraw polityki, który jest zwolennikiem cięć obecności wojskowej w Europie, choć to on zarazem zawsze Polskę stawiał jako pozytywny wzór. Zatem być może będą cięcia w Europie, ale w samej Polsce możliwe jest jakieś niewielkie wzmocnienie.

Gen. Jarosław Łukowski, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego mówił „Rzeczpospolitej”, że Amerykanie sygnalizowali, iż problemem jest zbyt uboga infrastruktura poligonowa w Polsce. A oni muszą doskonalić swoje umiejętności, dlatego wybierają niemieckie poligony.

To jest rzeczywista bariera. To efekt decyzji z lat 2009-2011 związanych z likwidacją wielu środków poligonowych. Dużo zrobiono, żeby to odkręcić w latach 2016-2023.

Czytaj więcej

Gen. Leon Komornicki: A co zrobi NATO, jak następnym razem to będą rakiety?
Reklama
Reklama

Przykładem jest Nowa Dęba czy Drawsko Pomorskie, gdzie zainstalowano analogiczny do amerykańskiego system wsparcia szkolenia. Trzeba zobaczyć, w jakim one są stanie, ale ja mam sygnały świadczące o tym, że nie są odpowiednio wykorzystywane i nie tworzą kompleksu szkoleniowego, o który Amerykanom chodziło. Myślę o systemach cyfrowych, które umożliwiają odpowiednią symulację pola walki. Dopiero cały system umożliwia certyfikację amerykańskich jednostek do określonego poziomu bojowego.

Dron z pociskami na wspólnych rosyjsko-białoruskich ćwiczeniach wojskowych Zapad 2025

Dron z pociskami na wspólnych rosyjsko-białoruskich ćwiczeniach wojskowych Zapad 2025

Foto: REUTERS/Ramil Sitdikov

Pod tym względem rzeczywiście amerykański poligon Hohenfels w Bawarii jest rozwiązaniem modelowym, co mogłem kiedyś obserwować na zaproszenie ówczesnego dowódcy amerykańskich sił lądowych w Europie gen. Cavoliego. Tam stworzono naprawdę realistyczne środowisko dla dowódców, którzy się szkolą, ich błędy czy decyzje znajdują realne odzwierciedlenie i mogą być później rzetelnie analizowane.

Chociaż w ostatnim czasie dużo zrobiono, żeby odtworzyć przestrzenie poligonowe, one ciągle są oblężone, bo my rozwijamy siły zbrojne, do tego dochodzi większa obecność amerykańska, no i szkolimy Ukraińców.

Drony na polu walki

Drony na polu walki

Foto: PAP

Reklama
Reklama

Prezydent Karol Nawrocki wyklucza udział polskich żołnierzy w misji stabilizacyjnej na Ukrainie. Ale koalicja chętnych, w tym USA, zakłada stworzenie parasola bezpieczeństwa nad ukraińskim niebem. Czy w takiej sytuacji możliwe byłoby operowanie sojuszniczych samolotów z polskich lotnisk?

Myślę, że na poziomie politycznym jest to jak najbardziej możliwe, ale Polska powinna postawić pewne warunki. Nie możemy dopuścić do tego, co stało się pewną praktyką w odniesieniu do Rzeszowa, gdy pozwoliliśmy, aby sojusznicy traktowali nas jako bazę logistyczną, zaplecze logistyczne, a nie jako pełnoprawny podmiot, który decyduje, czy prowadzimy operację, czy nie. W tym sensie Polska musi zachować suwerenność i podmiotowość.

Nawet jeśli nie będziemy wysyłali naszych oddziałów na Ukrainę, one de facto wezmą udział w tej misji

Tomasz Szatkowski

Nawet jeśli nie będziemy wysyłali naszych oddziałów na Ukrainę, one de facto wezmą udział w tej misji. Dlaczego? Bo ochraniają flankę, bazy, to my jesteśmy państwem, które dzisiaj, jak widać, jest narażone na ataki ze strony Rosji. Zatem broniąc siebie i tych baz, uczestniczymy w tej operacji. Dlatego musimy mieć zagwarantowany wpływ na kluczowe decyzje i musimy być tak postrzegani, zarówno w  odniesieniu do działań Rosji, a także Ukrainy, która ma tendencję do traktowania nas jako jakiś dodatek, i ustala z tradycyjnymi zachodnimi graczami pewne działania z pominięciem Polski.

Czy powinniśmy zestrzeliwać obiekty, które lecą w kierunku naszej granicy od wschodu? A może nie możemy, bo nie pozwalają na to przepisy czasu pokoju?

Jeśli tak jest, to należy je zmienić. Gdy na początku rozmowy mówiliśmy o sposobie reakcji na rosyjskie działania, który nie powinien być tylko defensywny, ale aktywny i pokazywać, że my też przesuwamy granicę ryzyka, bo na tym polega odstraszanie, to tak – powinniśmy pokazać, że jesteśmy zdeterminowani, mamy odpowiednie środki i możemy eskalować. Chodzi o to, aby dać im sygnał, że jeżeli zaczynają sobie pogrywać, to my przesuwamy granicę. Ogłośmy, że od tej pory rezerwujemy sobie prawo do zestrzeliwania takich obiektów, jeśli pojawią się w przestrzeni Ukrainy, skoro jest zgoda tego państwa, a ona jest deklarowana. Pokażmy, że ponosimy ryzyko z tym związane. Ja uważam, że jest to kierunek, w którym należałoby podążać. Moim zdaniem warunkiem jest to, aby Polska była aktywnym podmiotem takiej reakcji. Nie możemy jej zostawić sojusznikom. Nie możemy mówić, że Amerykanie za nas zareagują.

Ale też nie powinniśmy tego robić sami. Są państwa, np. Francja, które deklarują aktywne działania w tym zakresie. Stwórzmy koalicję, nawet małą grupę państw. Bo NATO tego za nas nie zrobi.

Reklama
Reklama
O rozmówcy
Tomasz Szatkowski

Jest członkiem think tanku Centre for Security, Diplomacy and Strategy, Vrije Universiteit Brussel. Był doradcą prezydenta RP Andrzeja Dudy, a w latach 2019-2025 stałym przedstawicielem RP przy NATO. W latach 2015-2019 sprawował funkcję wiceministra Obrony Narodowej odpowiedzialnego za politykę obronną i sprawy międzynarodowe. Odpowiadał m.in. za organizację Szczytu NATO w Warszawie w 2016 r., wzmocnienie obecności wojsk sojuszniczych w Polsce, w tym negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi w tym zakresie, a także przygotowanie Strategicznego Przeglądu Obronnego. Jest absolwentem prawa Uniwersytetu Warszawskiego i nauk wojennych w King’s College London, kończył kursy i szkolenia m.in. w Akademii Obrony Wielkiej Brytanii, Podyplomowej Szkole Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych i Akademii Obrony Narodowej


Jak Polska powinna zareagować na zmasowany atak dronowy Rosji?

Jest szereg działań, które robimy. Kluczowe jest wzmocnienie naszej obrony powietrznej, czyli przyspieszenie programów, które ostatnio były niestety w zawieszeniu. Myślę o zakupach systemów antydronowych. Sprawy teraz przyspieszyły, ale przez półtora roku MON nic w tym zakresie nie robiło, a teraz wszystko ma być zrobione na już.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
analizy
Marek Kozubal: Alert RCB o zagrożeniu uderzeniem z powietrza. To dopiero początek
Wojsko
Atak dronów na Polskę. Kto wesprze polską obronę powietrzną
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Rosyjskie drony nad Polską. Co trzeba poprawić?
Konflikty zbrojne
Gen. Leon Komornicki: A co zrobi NATO, jak następnym razem to będą rakiety?
analizy
Prezent od rosyjskiego gangstera spadł w Polsce. Rząd komunikacyjnie bezradny
Reklama
Reklama