Reklama

Marek Kozubal: Rosyjskie drony nad Polską. Co trzeba poprawić?

Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że państwo polskie zdało egzamin na piątkę w obliczu rosyjskiego ataku na Polskę z wykorzystaniem dronów. Bo pewne obszary zdecydowanie trzeba poprawić.

Publikacja: 11.09.2025 06:12

Polskie samoloty wojskowe oznaczane są biało-czerwoną szachownicą

Polskie samoloty wojskowe oznaczane są biało-czerwoną szachownicą

Foto: kpr. Sławomir Kozioł, 18 DZ, MON

Wojska rosyjskie przeprowadziły zmasowany atak rakietowy na zachodnią Ukrainę. Był to tzw. atak saturacyjny, mający na celu przeciążenie obrony przeciwlotniczej, z wykorzystaniem dronów uderzeniowych. Część tych dronów – tzw. wabików – naruszyła polską przestrzeń powietrzną. Premier Donald Tusk mówił o 19 takich przypadkach.

Reklama
Reklama

Niektóre maszyny, zwykle prymitywnej konstrukcji typu gerbera, wróciły na Ukrainę, inne poleciały w głąb naszego kraju. Nietypowe było natomiast to, że część dronów nadleciała znad Białorusi. Kilka z nich zostało zestrzelonych przez samoloty bojowe. Doszło do bezprecedensowej sytuacji, gdy po raz pierwszy samoloty NATO prowadziły walkę nad terytorium państwa sojuszniczego.

Rosyjskie drony i rakiety nad terytorium Ukrainy i Polski, mapa z nocy z 9 na 10 września

Rosyjskie drony i rakiety nad terytorium Ukrainy i Polski, mapa z nocy z 9 na 10 września

Foto: PAP

Na czas operowania polskiego i sojuszniczego lotnictwa czasowo wyłączone zostały lotniska w Rzeszowie, Lublinie oraz Warszawa-Okęcie i Warszawa-Modlin. – Chodziło o to, aby swobodnie mogły operować samoloty wojskowe – mówi jeden z naszych rozmówców.

Decydenci wiedzieli o ataku dronowym na Polskę

Informacja o podniesieniu gotowości bojowej została przekazana przez Centrum Operacji Powietrznych Dowództwa Operacyjnego do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Tą drogą trafiła do kluczowych polityków w kraju. Prawdopodobnie została uruchomiona procedura SPO–13. Opisana jest ona w Krajowym Planie Zarządzania Kryzysowego. Określa ona proces przekazania komunikatów ostrzegawczych o zagrożeniu uderzeniami z powietrza, w tym spowodowanych lotem obiektu stanowiącego zagrożenie terrorystyczne typu „RENEGADE” dowódcom jednostek wojskowych i organom właściwym w sprawach zarządzania kryzysowego z możliwie dużym wyprzedzeniem, tak aby niezwłocznie po wykryciu zagrożenia umożliwić skuteczne zaalarmowanie wojsk i ludności cywilnej.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Gen. Leon Komornicki: A co zrobi NATO, jak następnym razem to będą rakiety?

Zarówno prezydent Karol Nawrocki, jak premier Donald Tusk stwierdzili, że obserwowali wydarzenia w Centrum Operacji Powietrznych DORSZ. Zatem można założyć, że obieg informacji był właściwy dla takiej nadzwyczajnej sytuacji. I tym razem nikt nikogo nie zaskakiwał, a takie przypadki obserwowaliśmy w przeszłości.

Po przeprowadzeniu ataku i powrocie samolotów do baz wojsko rozpoczęło akcję poszukiwawczą szczątków dronów lub pocisków użytych przez pilotów wojskowych. Wojsko wszczęło tzw. procedurę oceny skutków uderzenia – będzie zbierać informacje o potencjalnych uszkodzeniach po użyciu broni. W tych czynnościach uczestniczą m.in. żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, Żandarmeria Wojskowa, ABW, strażacy i policjanci.

Ataki powietrzne Rosji na Ukrainę w dniach 1 stycznia-10 września

Ataki powietrzne Rosji na Ukrainę w dniach 1 stycznia-10 września

Foto: PAP

W związku z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, a potem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odbyła się narada z udziałem m.in. premiera Donalda Tuska, a wcześniej prezydenta RP z dowódcami Sił Zbrojnych.

Rosyjskie drony nad Polską. Problem pierwszy – komunikacja strategiczna

Pierwsza informacja o tym, że coś dzieje się w polskiej przestrzeni powietrznej, skierowana do opinii publicznej, pojawiła się na portalu X Dowództwa Operacyjnego o godz. 3.48. Komunikat brzmiał: „Uwaga, w trakcie dzisiejszego ataku Federacji Rosyjskiej wykonującej uderzenia na obiekty znajdujące się na terytorium Ukrainy, nasza przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez obiekty typu dron. Trwa operacja, której celem jest identyfikacja i neutralizacja obiektów. Na polecenie Dowódcy Operacyjnego RSZ zostało użyte uzbrojenie i trwają czynności służb mające na celu odnalezienie zestrzelonych obiektów. Podkreślamy, że cały czas trwa operacja wojska i apelujemy o pozostanie w domach. Najbardziej zagrożonymi rejonami są województwo podlaskie, mazowieckie i lubelskie. Dowództwo Operacyjne RSZ monitoruje bieżącą sytuację, a podległe siły i środki pozostają w pełnej gotowości do natychmiastowej reakcji”.

Reklama
Reklama

Dowiedzieliśmy się więc, że coś niepokojącego się dzieje, ale jeszcze nie znaliśmy szczegółów. Tak samo jak w czasie kryzysu w Przewodowie jesienią 2022 r. rzecznicy różnych instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa albo nie odbierali telefonów, albo informowali, że nic nie mogą powiedzieć. Po raz kolejny ujawnił się zatem problem braku komunikacji strategicznej. W poprzednim rządzie podjęto próbę uporządkowania takiej komunikacji poprzez utworzenie stanowiska pełnomocnika ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej. Został nim Stanisław Żaryn, ale koncentrował się on głównie na tematach dotyczących służb specjalnych i MSWiA. Stanowisko to zostało zlikwidowane w lutym 2024 r.

Przypomnijmy, że w czasie kryzysu związanego z upadkiem rakiety w Przewodowie jesienią 2022 r. ciężar informowania wziął na siebie ówczesny rzecznik premiera Mateusza Morawieckiego Piotr Müller. Teraz komunikowaniem zajmował się z ramienia wojska rzecznik Dowództwa Operacyjnego ppłk Jacek Goryszewski oraz rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka.

Pełniejsza informacja pojawiła się dopiero w czasie porannego nadzwyczajnego posiedzenia Rady Ministrów, w trakcie którego premier poinformował o tym, co się zdarzyło.

Rosyjskie drony nad Polską. Problem drugi – brak ćwiczeń

Niestety można było odnieść wrażenie, że brakowało pewnego obycia w zachowaniu w takich sytuacjach niektórych urzędników. To wynikać może z faktu, że w ostatnim czasie nie zostały przeprowadzone ćwiczenia reagowania w sytuacji kryzysowej z udziałem kierownictwa państwa. O ile prezydenta RP Karola Nawrockiego i jego współpracowników można usprawiedliwić, bo przecież sprawują władzę od miesiąca, to nie da się tego obronić w przypadku premiera Donalda Tuska, który mógłby już takie ćwiczenia zorganizować.

Reklama
Reklama

Przypomnę, że zgodnie z Ustawą o obronie Ojczyzny, która weszła w życie w marcu 2022 r. raz na cztery lata powinny odbywać się ćwiczenia krajowe. W marcu 2026 roku miną właśnie te cztery lata, a o ćwiczeniach z udziałem najważniejszych przedstawicieli państwa nic nie wiadomo. MON pytania w tej sprawie zbywa, zasłaniając się tajemnicą państwową.  

Czytaj więcej

Rosyjskich dronów było ponad 20. Strzelały głównie holenderskie F-35

Rosyjskie drony nad Polską. Problem trzeci – alarmowanie o zagrożeniu

Incydent ten obnażył też fakt, o czym już pisaliśmy w „Rzeczpospolitej”, że w Polsce nie ma systemu alarmowania w przypadku ataku powietrznego. O przekroczeniu granicy przez drony nie została poinformowana ludność cywilna z wykorzystaniem chociażby alertu SMS. Dopiero po zakończeniu operacji wojskowej Rządowe Centrum Bezpieczeństwa o godz. 7 rano dokonało wysyłki takich wiadomości skierowanych do mieszkańców trzech wschodnich województw. Zaś godzinę później do kolejnych czterech – z ostrzeżeniem, aby nie dotykać dronów, które mogły się rozbić.

To efekt zaniedbań poprzedniej ekipy MSWiA, ale warto zaznaczyć, że niewiele się w tym zakresie zmieniło po zmianie rządów. Szkoda, że system ostrzegania nie jest wbudowany jako kolejna zakładka w aplikację mObywatel – tym bardziej, że zdaniem naszych rozmówców nie wymaga to skomplikowanego działania.

Wojska rosyjskie przeprowadziły zmasowany atak rakietowy na zachodnią Ukrainę. Był to tzw. atak saturacyjny, mający na celu przeciążenie obrony przeciwlotniczej, z wykorzystaniem dronów uderzeniowych. Część tych dronów – tzw. wabików – naruszyła polską przestrzeń powietrzną. Premier Donald Tusk mówił o 19 takich przypadkach.

Niektóre maszyny, zwykle prymitywnej konstrukcji typu gerbera, wróciły na Ukrainę, inne poleciały w głąb naszego kraju. Nietypowe było natomiast to, że część dronów nadleciała znad Białorusi. Kilka z nich zostało zestrzelonych przez samoloty bojowe. Doszło do bezprecedensowej sytuacji, gdy po raz pierwszy samoloty NATO prowadziły walkę nad terytorium państwa sojuszniczego.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Konflikty zbrojne
Gen. Leon Komornicki: A co zrobi NATO, jak następnym razem to będą rakiety?
Edukacja
Dron Legion na razie tylko dla uczniów
Konflikty zbrojne
Wielokrotne naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Donald Tusk: Użyto uzbrojenia. „Akt agresji”
analizy
Prezent od rosyjskiego gangstera spadł w Polsce. Rząd komunikacyjnie bezradny
Opinie polityczno - społeczne
Wiktoria Jędroszkowiak: Po orędziu von der Leyen – trzy błędy Unii, za które płacimy wszyscy
Reklama
Reklama