Reklama

Turyści czy szpiedzy? Obcokrajowców ciągnie do strategicznych obiektów w Polsce

Dwóch Ukraińców, którzy weszli na chroniony teren krakowskich wodociągów, policja uznała za zbłąkanych turystów i puściła wolno. Okazuje się, że przebywają w Polsce nielegalnie – ustaliła „Rzeczpospolita”. Wątpliwości budzą także inne głośne sprawy z cudzoziemcami w roli głównej przy infrastrukturze krytycznej państwa.

Publikacja: 20.09.2025 13:31

O niepokojącym incydencie w Krakowie pod koniec sierpnia tego roku poinformował kilka dni temu w TVN

O niepokojącym incydencie w Krakowie pod koniec sierpnia tego roku poinformował kilka dni temu w TVN24 gen. Marian Janicki, dyrektor ds. bezpieczeństwa w Wodociągach Miasta Krakowa.

Foto: PAP/Art Service

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie były reakcje polskich służb na incydent z udziałem dwóch Ukraińców w krakowskich wodociągach?
  • Kim naprawdę byli Ukraińcy zatrzymani w Krakowie?
  • W jaki sposób zagrożenie bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej w Polsce może wiązać się z działaniami cudzoziemców?
  • Jakie potencjalne działania wywiadowcze mogą być realizowane przez obce służby w Polsce?

O niepokojącym incydencie w Krakowie pod koniec sierpnia tego roku poinformował kilka dni temu w TVN24 gen. Marian Janicki, dyrektor ds. bezpieczeństwa w Wodociągach Miasta Krakowa (w latach 2007–2013 szef Biura Ochrony Rządu). 30 sierpnia ochrona i monitoring zakładu dostarczającego wodę dla 1,2 mln mieszkańców miasta wypatrzyła dwóch młodych mężczyzn, którzy weszli na chroniony teren, przeskakując przez ogrodzenie. Konwój interwencyjny nie zdołał ich ująć. Ale godzinę później kamery ponownie ich zarejestrowały w innym miejscu – próbowali otworzyć furtkę, szczegółowo oglądali ogrodzenie, używali telefonu w sposób – jak uznała ochrona – sugerujący robienie zdjęć czy filmowanie.

Reklama
Reklama

Intruzów po pościgu ujęto – byli to obywatele Ukrainy. Policja uwierzyła im, że są zbłąkanymi turystami nieświadomymi działań niezgodnych z prawem. – Tłumaczyli, że weszli na teren wodociągów, by tą drogą najszybciej dostać się na Kopiec Kościuszki. Zostali wylegitymowani, nie byli poszukiwani. Nie stwierdzono, by robili zdjęcia obiektu – mówi „Rz” kom. Piotr Szpiech, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. Nie przeszukano nawet plecaka, który miał jeden z nich.

Kiedy ABW zainteresowała się „zbłąkanymi turystami” z Ukrainy?

Dopiero publiczne ujawnienie sprawy przez gen. Janickiego 16 sierpnia uruchomiło działania ABW. Dwa dni później dwóch Ukraińców zatrzymano za „posiadanie narkotyków”. Finalnie dostali jednak zarzuty z art. 193 kodeksu karnego, czyli za naruszenie miru domowego – wtargnięcie na teren wodociągów.

Reklama
Reklama

Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, dopiero wtedy wyszło, że przebywają w Polsce nielegalnie. Jeden – od lipca 2024 r., drugi – od czerwca tego roku. – Mają pochodzić z Donbasu, mieszkają w Krakowie, gdzie nielegalnie pracują na budowie – potwierdza „Rz” prok. Oliwia Bożek-Michalec, rzeczniczka krakowskiej prokuratury. 

Grozi im deportacja, ale nie zostali aresztowani – wyszli na wolność, mają dozór policji. Czy zbadano głębiej ich przeszłość i kontakty – nie wiadomo. – Ta sprawa została fatalnie rozegrana przez służby. A już niesprawdzenie statusu pobytowego cudzoziemców jest kompromitujące – ocenia jeden z byłych funkcjonariuszy.

Infrastruktura krytyczna w Polsce na celowniku Rosji. Celem szpitale i wodociągi

W tym roku także inni cudzoziemcy kręcili się w pobliżu newralgicznych obiektów. A zagrożenie jest realne, o czym świadczy incydent z lipca tego roku na Pomorzu, gdzie 36-letni Ukrainiec, Ihor H. włamał się do studni głębinowej i zniszczył całą infrastrukturę – elementy sieci wodociągowej, a więc aparaturę energetyczną i sterującą przyłączami do sieci i studni głębinowych, która dostarcza wodę mieszkańcom Sopotu. Jak ujawniła „Rz”, Ihor H. tydzień wcześniej włamał się do innego zbiornika wodnego (spłoszył go spacerowicz), zniszczył też skrzynki elektryczne na działkach.

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Jego wyjaśnienia były irracjonalne. Chciał – jak twierdził – w tak osobliwy sposób zwrócić uwagę na nadmierne spędzanie przez ludzi czasu przy urządzeniach elektronicznych, a przez to ignorowanie siebie nawzajem. Został aresztowany, zbadał go biegły.

– Uzyskano opinię sądowo-psychiatryczną, z której wynika, że Ihor H. nie jest chory psychicznie ani upośledzony umysłowo – w odniesieniu do zarzucanych mu czynów miał w pełni zachowaną zdolność zrozumienia ich znaczenia oraz kierowania swoim postępowaniem – odpowiada „Rz” Michał Łukasiewicz, szef sopockiej prokuratury.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Rosyjskie służby stoją za serią prób podpaleń w Polsce

Dotychczas domeną rosyjskich służb były zlecenia podpaleń w Polsce. Teraz – jak podał kilka dni temu minister cyfryzacji – celem np. zmasowanych cyberataków z Rosji, głównie w dużych miastach, stał się sektor wodno-kanalizacyjny. Ofiarą padły m.in. stacja uzdatniania wody w Szczytnie i oczyszczalnia wody w Kuźnicy. 

Deportacja w przypadku 21-latka z dronem nad Belwederem była błędem?

Niejasny jest motyw użycia drona przez 21-letniego Ukraińca, który kilka dni temu tak pokierował urządzeniem, by operowało w Warszawie nad Belwederem i budynkami rządowymi (przy ulicy Parkowej). Towarzyszyła mu 17-letnia Białorusinka, która przyjechała do Polski kilka dni wcześniej. 

Zatrzymała ich policja. Mężczyzna dostał zarzut z ustawy prawo lotnicze, dotyczący naruszenia zakazu lotów na danym obszarze (za co grozi do pięciu lat więzienia). Jak się tłumaczył? Rzekomo chciał pokazać dziewczynie, jak z góry wygląda Warszawa. Dobrowolnie poddał się karze, zapłacił 4 tys. zł grzywny i już został deportowany – odstawiony do granicy w Dorohusku, gdzie odebrała go ukraińska służba graniczna (wniosek o jego wydalenie skierowała do Straży Granicznej stołeczna policja). Zakazano mu wjazdu do Polski i pozostałych państw strefy Schengen na pięć lat.

Deportowano go w oparciu o przepis, który mówi, że cudzoziemca wydala się, kiedy „wymagają tego względy obronności lub bezpieczeństwa państwa lub ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego lub interes Rzeczypospolitej Polskiej”. Sprawa budzi jednak wątpliwości, a słuszna polityka deportacji osób łamiących prawo tu może odciąć drogę do ustalenia, czy kryła się za tym jedynie nonszalancja.

Rządowy kompleks budynków „Parkowa” znajduje się na wprost Ambasady Rosji, blisko Belwederu, będącego siedzibą prezydenta. – Dlaczego Ukrainiec pilotował drona akurat nad tą strefą? I to zaledwie kilka dni po zdarzeniu bez precedensu – masowym nalocie rosyjskich dronów na Polskę, co odbiło się szerokim echem – pyta nasz rozmówca ze służb.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Polska rakieta uderzyła w dom na Lubelszczyźnie

21-latek przebywał w Polsce legalnie, według informacji „Rzeczpospolitej” jest studentem. Czy mieszkający w kraju od kilku lat student naprawdę mógł być nieświadomy skutków latania dronem nad rządowymi budynkami? – Taki incydent, zwłaszcza wkrótce po ataku rosyjskich dronów, powinien zostać dogłębnie zbadany przez polskie służby – i to głównie kontrwywiadowcze. Bo naturalne jest pytanie, czy nie mieliśmy do czynienia, mówiąc obrazowo, z „rosyjskimi odciskami palców”. Decyzja o deportacji 21-latka moim zdaniem była pochopna i utrudni zweryfikowanie, co kryło się za jego aktywnością – komentuje Stanisław Żaryn, były wicekoordynator służb specjalnych (w rządzie PiS). Zwraca uwagę, że działania obcych wywiadów są często planowane w dłuższej perspektywie.

– Ten człowiek nie wykonywał działań z zakresu sabotażu czy dywersji, bo to wyszłoby natychmiast. Jednak możemy mieć do czynienia z misją rozpoznawczą, która również mogła być szalenie niebezpieczna, bo prowadzić może do jakichś następnych kroków rosyjskich w związku z działalnością przeciwko Polsce. Dlatego takie sprawy wymagają działań służb kontrwywiadowczych – podkreśla Żaryn. I zwraca uwagę, że w tej sprawie mocno zabrał głos premier, nadając incydentowi „sznyt ogólnopaństwowy i bardzo poważnego naruszenia polskiego bezpieczeństwa”. – A potem 21-latka szybko deportowano. Mogliśmy sami się trochę zakiwać, wrzutki natury propagandowej mogły spowodować, że sami się zepchnęliśmy na manowce – mówi Stanisław Żaryn.

Czy Łotysz, który chciał wejść na dach hotelu, to także turysta? W aucie – granat i amunicja

Zagadkowych działań cudzoziemców było więcej – jak z kwietnia tego roku, gdy 25-letni Łotysz w niejasnym celu usiłował dostać się na dach hotelu Warsaw Presidential (dawny Mariott), do chronionej części z infrastrukturą krytyczną.

Mówiący po rosyjsku mężczyzna pozował na turystę, lecz w plecaku miał nie tylko aparat fotograficzny, ale i narzędzia, m.in. śrubokręt. Przemieszczał się po hotelu, aż przemknął do miejsca, w którym jest wyjście na dach – to strefa, do której wejście na kartę mają tylko uprawnieni pracownicy. Tam zatrzymała go ochrona hotelu.

Reklama
Reklama

Rosjanie wciąż zmieniają swoją taktykę po to, żeby działania potencjalnie sabotażowe były trudniejsze do wychwycenia. I mam wrażenie, że wciąż są przynajmniej jeden krok przed nami

Stanisław Żaryn, były wicekoordynator służb specjalnych

Okazało się, że w jego samochodzie, zaparkowanym kilka przecznic dalej, policjanci znaleźli rewolwer gazowy, kilkanaście sztuk amunicji i granat. Sprawę potraktowano poważnie, ściągnięto policyjnych pirotechników i antyterrorystów.

– Łotyszowi zostały postawione dwa zarzuty: dotyczący posiadania broni bez zezwolenia oraz polegający na naruszeniu miru domowego – mówi nam prok. Alicja Szelągowska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Podobnie jak Ukrainiec od drona, Łotysz przekonywał, że chciał z dachu hotelu zrobić zdjęcia Warszawy. Dlaczego wybrał akurat hotel, a nie np. dostępny, znacznie wyższy i z lepszą panoramą miasta Pałac Kultury? – tego nie wyjaśnił.

Reklama
Reklama

Zarówno w przypadku Ukraińców „zwiedzających” teren krakowskich wodociągów, jak i pary z dronem służby miały sprawdzić zawartość telefonów i nic niepokojącego nie wykryć. Zdaniem Stanisława Żaryna to o niczym nie świadczy. – Nigdy nie powinniśmy takich spraw bagatelizować czy uważać, że nasz przeciwnik jest amatorem. Rosyjskie służby wiedzą dokładnie, w jaki sposób zmieniać modus operandi, żeby utrudniać pracę naszym służbom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo. Po pierwszej analizie danych z telefonów komórkowych nie powinno się wyciągać wniosków jednoznacznych i ostatecznych. Bo Rosjanie wciąż zmieniają swoją taktykę po to, żeby działania potencjalnie sabotażowe były trudniejsze do wychwycenia. I mam wrażenie, że wciąż są przynajmniej jeden krok przed nami – podsumowuje Żaryn.

Policja materiały dotyczące Ukraińca i Białorusinki przekazała prokuraturze, która zdecyduje, czy wszcząć śledztwo.

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie były reakcje polskich służb na incydent z udziałem dwóch Ukraińców w krakowskich wodociągach?
  • Kim naprawdę byli Ukraińcy zatrzymani w Krakowie?
  • W jaki sposób zagrożenie bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej w Polsce może wiązać się z działaniami cudzoziemców?
  • Jakie potencjalne działania wywiadowcze mogą być realizowane przez obce służby w Polsce?
Pozostało jeszcze 96% artykułu

O niepokojącym incydencie w Krakowie pod koniec sierpnia tego roku poinformował kilka dni temu w TVN24 gen. Marian Janicki, dyrektor ds. bezpieczeństwa w Wodociągach Miasta Krakowa (w latach 2007–2013 szef Biura Ochrony Rządu). 30 sierpnia ochrona i monitoring zakładu dostarczającego wodę dla 1,2 mln mieszkańców miasta wypatrzyła dwóch młodych mężczyzn, którzy weszli na chroniony teren, przeskakując przez ogrodzenie. Konwój interwencyjny nie zdołał ich ująć. Ale godzinę później kamery ponownie ich zarejestrowały w innym miejscu – próbowali otworzyć furtkę, szczegółowo oglądali ogrodzenie, używali telefonu w sposób – jak uznała ochrona – sugerujący robienie zdjęć czy filmowanie.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Służby
ABW ostrzega przed samozwańczym prezydentem i innymi ruchami antypaństwowymi
Służby
Kolejny dron odnaleziony na Lubelszczyźnie. Tym razem w powiecie biłgorajskim
Służby
Niezidentyfikowany obiekt rozbił się w województwie lubelskim
Służby
Szpiedzy chcą azylu. Zaskakujący finał największej afery wywiadowczej w Polsce
Reklama
Reklama