Casus Bohdana Staszynskiego

Nawet jeśli konflikt o Ukrainę zostanie uśmierzony, relacje Rosji z Zachodem będą przypominać te z lat zimnej wojny, na czele z rywalizacją między tajnymi służbami i grą podwójnych agentów. Wtedy spośród nich tylko nieliczni uszli z życiem. Jak Bohdan Mykołajowycz Staszynski.

Publikacja: 25.02.2022 00:51

Pomnik Stepana Bandery we Lwowie został odsłonięty 14 października 2007 r.

Pomnik Stepana Bandery we Lwowie został odsłonięty 14 października 2007 r.

Foto: shutterstock

Zaraz po nastaniu tzw. zimnej wojny mekką dla emigrantów z bloku radzieckiego stało się Monachium. Roiło się tam od Polaków, Czechów, Słowaków, Węgrów, Rumunów, Chorwatów, Kozaków, Ukraińców, Rosjan, Litwinów, Łotyszy i Estończyków. 80 tys. przybyszów z Europy Wschodniej rejestrowały kartoteki miejscowej policji.

Wraz z politycznymi uciekinierami jak grzyby po deszczu wyrastały antykomunistyczne organizacje. Wydawały gazety, zakładały stacje radiowe, a ich kurierzy w misjach szpiegowskich prześlizgiwali się na drugą stronę żelaznej kurtyny. Wiele z tych organizacji rościło sobie pretensje do reprezentowania zniewolonych narodów w tzw. wolnym świecie. Na zasadzie wyłączności, wzajemnie stając sobie na drodze. A że ledwo zakończona zawierucha wojenna zbrutalizowała obyczaje, nie przebierano w środkach. Na biurkach monachijskiej komisji ds. mordów piętrzyły się akta z „mokrymi sprawami”.

Śmiertelna gra wywiadów

W 1952 r. radziecki agent Ismailow zastrzelił w swoim monachijskim mieszkaniu rodaka Fataly Bey. Kiedy natomiast lider emigracji słowackiej i przedwojenny minister w Bratysławie Matuš Cernák w filii poczty nr 12 odebrał paczkę, ta eksplodowała i rozerwała go na strzępy. W październiku 1968 r. cmentarz Waldfriedhof był, jak pisały agencje, „cichym świadkiem największego pogrzebu chorwackich emigrantów po II wojnie światowej“. Do grobu składano prezydenta Związku Zjednoczonych Chorwatów Mile Rukavina, redaktora naczelnego chorwackiej gazety Vida Maricica i emigranta bez stanowiska Kresimira Tolja. Nie należy też zapominać, że w 1963 r. w solniczkach stołówki Radia Wolna Europa znaleziono truciznę, podczas gdy kilka zamachów się nie udało, a niektóre zostały jedynie zapowiedziane w listach ostrzegawczych. Najpoważniejsze ostrzeżenie otrzymał Czech Wladimir Pechelski. W przemocy prym jednak wiedli Ukraińcy. Wśród nich banderowcy, nie tylko antykomunistyczni, ale i antyrosyjscy. Z ich ręki zginął lider konkurencyjnego Ruchu Wolności – generał Diomed Gulay. 

15 października 1959 r. mieszkańcy kamienicy przy Kreittmayrstraße 7, ulicy w centrum Monachium, na której mieszkali wcześniej Paul Klee, Friedrich Nietzsche oraz Hitler i Lenin, usłyszeli krzyki z klatki schodowej. Gdy wybiegli z mieszkań, natknęli się na trzecim piętrze na nieprzytomnego mężczyznę, leżącego z twarzą zwróconą ku ziemi. Bez widocznych na ciele ran. Nim nadjechała karetka, 50-letni mężczyzna zmarł. Zdaniem lekarza pogotowia – z powodu upadku. Szlochająca żona uparcie twierdziła: został zamordowany. Pierwotna obdukcja zdiagnozowała atak serca. W swoje ręce sprawę wziął zachodnioniemiecki wywiad. Tożsamość zmarłego Stefana Popela, pisarza z zawodu, okazała się fałszywa. W rzeczywistości nazywał się Stepan Bandera.

Przyczynę śmierci próbowano rozwikłać w zakładzie medycyny sądowej. Koroner w żołądku znalazł ślady cyjanku. Czyżby samobójstwo? Policja i służby śledcze gubiły się w domysłach. Żona zmarłego i ukraińska emigracja uparcie trwali przy wersji morderstwa. Ktoś musiał kapsułkę z cyjankiem siłą wepchnąć do gardła Bandery – twierdzili. Policja znała tę śpiewkę. To samo słyszała dwa lata wcześniej, kiedy na zawał serca zmarł Lew Rebet, mózg ideologiczny ukraińskich nacjonalistów. Teraz monachijskim śledczym lista potencjalnych zleceniodawców mordu jawiła się długa.

Kim był Bandera?

Stepan Andrijowycz Bandera, syn greckokatolickiego księdza z Galicji, urodził się 1 stycznia 1909 r. – niespełna dekadę przed największym triumfem nacjonalizmu ukraińskiego, gdy klęska imperium Romanowów i Habsburgów w latach I wojny światowej stała się godziną zero dla niezależnej Ukraińskiej Republiki Ludowej. Szybko jednak kres sezonowemu państwu położyły odrodzona II RP oraz nowo powstałe Czechosłowacja i Rosja Radziecka. Bandera, pochodzący z ziem należących do II Rzeczypospolitej, postanowił pomóc zmartwychwstać Ukrainie, odrywając ją od Polski. Za zlecenie mordu na szefie MSW gen. Bronisławie Pierackim, współpracowniku Józefa Piłsudskiego, został skazany na dożywocie (ponad dwie dekady później dla monachijskich śledczych stało się to powodem, dla którego umieszczono Polaków na liście podejrzanych – ta jednak pęczniała za sprawą dalszej kariery Bandery).

Jego pobyt w więzieniu we Wronkach zakończył się nagle, gdy w 1939 r. Polskę rozjechały niemieckie czołgi. Wehrmacht namówił Banderę do utworzenia ukraińskich batalionów, użytych w przyszłej inwazji na radziecką Ukrainę. Kiedy do niej doszło, Bandera zerwał porozumienie. Nim Niemcy wkroczyli do Lwowa, przeprowadził pucz, ogłaszając niepodległość kraju (1941 r.) z premierem Jarosławem Stecko, absolwentem filozofii. Już dwa tygodnie później Stecko i Bandera zostali zatrzymani w Krakowie i osadzeni w KL Sachsenhausen na 2,5 roku. W tym czasie podziemna organizacja (UPA) współpracowała na Ukrainie z lokalnymi dowódcami Wehrmachtu, tłukąc Polaków i Żydów. To wtedy w ramach rzezi etnicznej doszło do pogromu na Wołyniu. Prawdopodobnie z inspiracji Bandery, który kontakt z UPA utrzymywał przez żonę.

Zwolniony z obozu we wrześniu 1944 r. rozpoczął z niemiecką pomocą walkę z Armią Czerwoną. Po zmiażdżeniu przez nią III Rzeszy – już tylko z podziemia. A od 1947 r. z Monachium. Tak więc na liście tamtejszej policji wśród potencjalnych zleceniodawców zamachu na Banderę figurowali oprócz Polaków z Wołynia, którzy przeżyli etniczną czystkę, także Żydzi, którzy umknęli śmierci, oraz urażeni Niemcy. Ale największe powody, by zabić Banderę, mieli Rosjanie. Ukrainiec otwarcie występował przeciwko dyktaturze radzieckiej, wierząc, że najpóźniej w 1950 r. wybuchnie III wojna światowa. Sieć powiązań łączyła go z wywiadami MI6 i CIA, najbardziej zaawansowana z zachodnioniemieckim BND. Z jego agentami konferował jeszcze dzień przed śmiercią. Stalin, a potem Chruszczow domagali się jego wydania, czego konsekwentnie odmawiało RFN Adenauera.

Czyżby Banderę usunęła KGB w skrytobójczy sposób? W Monachium miał do dyspozycji sześć mieszkań, które rotacyjnie zmieniał. Nad bezpieczeństwem jego, żony i trójki ich dzieci czuwała osobista ochrona, częściowo złożona z byłych esesmanów. Także 1 października 1959 r. ochrona jak zwykle doprowadziła go do drzwi domu, gdzie ją odprawił. Co się stało potem, wyszło na jaw trzy lata później.

Kim był Staszynski?

W piątek 11 sierpnia 1961 r. mieszkające w Berlinie Wschodnim młode małżeństwo wsiadło do taksówki, przekroczyło radziecko-amerykański punkt kontrolny na moście Gesundbrunnen i przyjechało do Berlina Zachodniego. Czyżby wiedziało, że za 48 godzin na rozkaz Kremla miasto na blisko 30 lat zostanie przegrodzone murem? Para uciekinierów z NRD od razu zgłosiła się na posterunek policji. 30-letni mężczyzna ujawnił swoją tożsamość. Powiedział, że nazywa się Joseph Lehmann alias Bohdan Staszynski i jest oficerem KGB, który zlikwidował Stepana Banderę. Na dowód ujawnił okoliczności mordu.

Staszynski dorastał pod Lwowem. Cała rodzina należała do nacjonalistycznego podziemia. W wieku 19 lat jako student we Lwowie podróżował pociągiem bez biletu. Zatrzymała go policja. Szantażowany usunięciem ze studiów przystał na współpracę z KGB. Jego powiązania z ukraińskimi nacjonalistami okazały się wielce pomocne. Seryjnie sypał swoich byłych towarzyszy. Dzięki temu KGB do nogi wybiło lwowskich banderowców. W nagrodę wysłano go na szkolenia wyższego szczebla, przygotowujące do pracy za granicą. Dzięki znajomości języka polskiego trafił najpierw nad Wisłę. A po nauce niemieckiego od podstaw jako Joseph Lehmann znalazł się w bratnim NRD. Kursował między obydwoma krajami niemieckimi, przewożąc pieniądze i tajne dokumenty w walizkach z podwójnym dnem, rekrutując w RFN tajnych współpracowników. Wreszcie otrzymał „mokrą robotę”: zlecenie zamordowania Lwa Rebeta, naczelnego ideologa UPA. Od jego artykułów w prasie emigracyjnej Sowieci dostawali białej gorączki. 

Staszynski poleciał do Monachium. Zabrał ze sobą pistolet z cylindrem natryskowym, nabijany ładunkami ciekłego cyjanku. Najpierw truciznę przetestował na psie. W lesie przywiązał go do drzewa. Od pierwszego rozpylenia pies dostał kilkuminutowych drgawek i zdechł. Zastosowanie trucizny wywoływało objawy zbliżone do ataku serca i praktycznie uniemożliwiało prawidłowe wykrycie przyczyny zgonu.

Przez kilka dni śledził swego rodaka. 12 października 1957 r. zaczaił się na klatce schodowej biura Rebeta przy Karlsplatz i z odległości metra prysnął mu w twarz kwasem z pistoletu owiniętego w gazetę. Sam natychmiast wstrzymał oddech i zażył tabletkę chroniącą go przed działaniem trucizny. Przez Frankfurt uciekł do wschodniego Berlina. Włączył telewizor, z którego dowiedział się, że policja stwierdziła to, co najbardziej ucieszyło KGB – śmierć z powodów naturalnych, na zawał serca. W nagrodę Staszynski odebrał aparat fotograficzny.

Zlecenie na Banderę

Po zlikwidowaniu Rebeta Staszynski dostał kolejną „mokrą robotę”: likwidacja Stepana Bandery. Znów poleciał do Monachium. Zdecydował się powtórzyć wypróbowany scenariusz mordu. Obserwował Banderę przez kilka tygodni, a parę dni przed akcją postanowił dokonać inspekcji miejsca zbrodni, klatki schodowej domu na Kreittmayrstraße. Tak jednak nieumiejętnie manipulował wytrychem, że złamał go w zamku. Z nowym wytrychem w ręku w dniu akcji zaczaił się z pistoletem gazowym na klatce schodowej. Obserwował, jak Bandera odprawił spod drzwi wejściowych ochroniarzy i wszedł do środka z torbą na zakupy. Staszynski dopadł go i skierował na jego twarz pistolet z trucizną – pociągnął za spust i rozpylił kwas. Sam zażył pastylkę i wybiegł na ulicę.

Co jednak skłoniło go do tego, aby trzy lata później zdekonspirować się przed niemiecką policją, która natychmiast przekazała go w ręce amerykańskie? Zabójcza miłość do kobiety.

21-letnią fryzjerkę Inge Pohl poznał zaraz po przyjeździe do Berlina Wschodniego. Nie ujawnił jej swojej prawdziwej tożsamości. Za to kiedy pojechał do Moskwy, by z rąk przełożonych odebrać Czerwoną Gwiazdę (najwyższe odznaczenie radzieckie) za zlikwidowanie Bandery, w ramach spadających na jego głowę laurów poprosił, zgodnie z przepisami, o przyzwolenie na ślub z Niemką. Spotkał się jednak z odmową. Rozgoryczony wrócił do Inge, wszystko jej o sobie opowiedział, a zdeterminowany wymógł na centrali błogosławieństwo na ślub. Jego buntownicza postawa wykopała przy tym ocean nieufności do przełożonych. W berlińskim mieszkaniu odkrył zainstalowane pod łóżkiem pluskwy, co go doprowadziło do wściekłości. Podobnie jak żądanie KGB przeprowadzenia aborcji, kiedy Inge zaszła w ciążę. Sprzeciwił się. Nieoczekiwana śmierć dziecka, krótko po urodzeniu, spotęgowała jeszcze silniej jego podejrzliwość i scaliła z żoną w niechęci do KGB. Inge namówiła go do ucieczki na Zachód i dekonspiracji przed Amerykanami. Uciekli do Berlina Zachodniego z fałszywymi dokumentami Staszynskiego. Sąd w RFN skazał go na zaledwie osiem lat więzienia. Z nową tożsamością ukrywał się potem w USA i RPA. W zdrowiu doczekał niepodległości Ukrainy i narodzin bohaterskiej legendy Bandery, człowieka, którego zabił. Casus Staszynskiego jest jednak wyjątkiem od powszechnego przypadku: śmierci podwójnego agenta.

Zaraz po nastaniu tzw. zimnej wojny mekką dla emigrantów z bloku radzieckiego stało się Monachium. Roiło się tam od Polaków, Czechów, Słowaków, Węgrów, Rumunów, Chorwatów, Kozaków, Ukraińców, Rosjan, Litwinów, Łotyszy i Estończyków. 80 tys. przybyszów z Europy Wschodniej rejestrowały kartoteki miejscowej policji.

Wraz z politycznymi uciekinierami jak grzyby po deszczu wyrastały antykomunistyczne organizacje. Wydawały gazety, zakładały stacje radiowe, a ich kurierzy w misjach szpiegowskich prześlizgiwali się na drugą stronę żelaznej kurtyny. Wiele z tych organizacji rościło sobie pretensje do reprezentowania zniewolonych narodów w tzw. wolnym świecie. Na zasadzie wyłączności, wzajemnie stając sobie na drodze. A że ledwo zakończona zawierucha wojenna zbrutalizowała obyczaje, nie przebierano w środkach. Na biurkach monachijskiej komisji ds. mordów piętrzyły się akta z „mokrymi sprawami”.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar