W poniedziałek po raz pierwszy od rosyjskiej napaści na Ukrainę w lutym 2022 r. euro kosztowało (chwilowo) mniej niż 4,60 zł. We wtorek przez większą część dnia kurs euro utrzymywał się powyżej tej bariery, ale po południu zanurkował w okolicę 4,55 zł. Tylko w ciągu miesiąca złoty zyskał na wartości wobec euro około 2,5 proc. – więcej niż jakakolwiek inna spośród 36 głównych walut za wyjątkiem rubla. Większość analityków jest jednak ostrożna w ocenie perspektyw polskiej waluty. Dalsza, a przede wszystkim trwała, jej aprecjacja uchodzi za mało prawdopodobną.
Mediana prognoz analityków ankietowanych przez agencję Bloomberga wskazuje, że w IV kwartale br. roku euro będzie kosztowało średnio 4,68 zł, a w całym 2024 r. – 4,63 zł. Najwięksi optymiści sądzą, że euro może przed końcem roku potanieć do 4,50 zł. Nawet ci analitycy, którzy zaktualizowali swoje prognozy już w maju, przeciętnie oceniają, że w IV kwartale br. za euro będziemy średnio płacili 4,63 zł, czyli więcej niż dzisiaj.
Czytaj więcej
Słabnie dynamika depozytów walutowych gospodarstw domowych, za to szybko rośnie wartość rachunków w złotych. To może być zmiana wcześniejszego trendu „dolaryzowania” oszczędności.
Euro traci rozpęd
Jak zauważa Wojciech Stępień, ekonomista z BNP Paribas, w minionym miesiącu złoty nie tyle wyróżniał się na tle innych walut naszego regionu, ile nadrabiał zaległości. Rzeczywiście, biorąc pod uwagę minione trzy miesiące, złoty umocnił się wobec euro dokładnie tak samo jak węgierski forint i nieco bardziej niż korona czeska. Biorąc pod uwagę pół roku, zdecydowanym liderem był forint (zyskał wobec euro 8,4 proc.), druga była korona, a złoty dopiero trzeci.