To sedno piątkowego postanowienia Sądu Najwyższego (sygn. akt I CSK 697/12).
Poszło o tekst z 2005 r. „Konspiracja Cimoszewiczów", którego autor oskarżył mieszkającą w USA córkę Włodzimierza Cimoszewicza i jej rodzinę o nadużycia finansowe w związku z zakupem za pośrednictwem ojca akcji PKN Orlen. Cimoszewicz-Harlan i jej mąż Russell Harlan pozwali „Wprost" przed amerykański sąd cywilny, który w składzie ławniczym i wyroku zaocznym (bez uzasadnienia orzeczenia), zasądził dla powodów jeden milion „udowodnionego odszkodowania" (750 tys. dla pani Cimoszewicz, i 250 dla jej męża) za naruszenie ich dóbr osobistych, oraz 4 mln USD „odszkodowania karnego" nieznanego polskiemu prawu, zwłaszcza cywilnemu.
Żeby jednak taki wyrok mógł być egzekwowany na terenie Polski musi być stwierdzona jego wykonalność przez polski sąd, tymczasem Sąd Okręgowy i Apelacyjny w Warszawie odmówiły jego uznania. Stwierdziły, że amerykański wyrok narusza tzw. klauzulę porządku publicznego, a więc podstawowe zasady polskiego porządku prawnego, polskie prawo nie zna bowiem karnego odszkodowania, poza tym odszkodowanie ma naprawiać szkodę, nie może jej co do zasady przekraczać. SN podzielił w piątek to stanowisko w zakresie 4 mln USD „karanego odszkodowania", wskazując, że to właściwie środek karny nie do pogodzenia z podstawowymi zasadami polskiego (a nawet europejskiego) prawa cywilnego.
Da się natomiast pogodzić z z fundamentami polskiego porządku prawnego wspomniane udowodnione odszkodowania, odpowiadające polskiemu zadośćuczynieniu, pod warunkiem, że odpowiada ono zasądzanym w Polsce kwotom. A jak wiadomo, najwyższe kwoty jakie zapadają w polskich sądach to ok. 100 tys. zł.
W tej części SN zwrócił sprawę Sądowi Apelacyjnemu, który powinien zbadać jaka kwota zadośćuczynienia jest w polskich realiach do zaakceptowania.