W kuluarach mówi się też o sejmowej komisji, być może nawet śledczej. – Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć. Słyszy się o takich pomysłach na korytarzach sejmowych – mówi Grzegorz Długi z Kukiz'15. Zastrzega jednak, że dopiero w najbliższym tygodniu okaże się, jaką formę może przybrać wyjaśnienie tej sprawy. – Może być polityczne parcie na dogłębne zbadanie niejasności – zaznacza Długi.
Ogólnikami z raportu NIK jest rozczarowany senator Adam Gawęda (PiS). Liczył na szersze i bogatsze podsumowanie pracy Izby, która – według niego – powinna zakończyć się kilkoma wnioskami do prokuratury. – Tymczasem nie usłyszeliśmy nic nowego. Powszechnie wiadomo było, że opracowana w 2007 r. strategia dla górnictwa nie była realizowana, spółki nie przygotowywały się na okres dekoniunktury, a zaangażowanie ministra gospodarki w nadzór nad nimi było niewystarczające – wylicza Gawęda. – Raport powinien być przedmiotem posiedzenia Komisji Energii i Skarbu Państwa – postuluje z kolei Ireneusz Zyska (koło Wolni i Solidarni). – Widać w nim brak woli politycznej do przeprowadzenia restrukturyzacji, co doprowadziło do zapaści w sektorze. Wyjaśnieniem powinna się zająć prokuratura, a nie komisja śledcza – twierdzi Monika Rosa z Nowoczesnej.
Pochodzący ze Śląska Krzysztof Sitarski, poseł klubu Kukiz'15, z wykształcenia inżynier górnik, też jest przeciwny komisji śledczej. Uważa jednak, że konieczna jest głębsza kontrola tego, co działo się w poszczególnych spółkach wydobywczych i wyciągnięcie konsekwencji wobec działających na ich szkodę zarządów. – Komisja śledcza będzie jedynie show medialnym za pieniądze podatnika. Nie doprowadzi do pociągnięcia do odpowiedzialności osób, które doprowadziły górnicze firmy na skraj bankructwa – zauważa Sitarski.