Od adwokata dowiedziała się, że tego dnia może wyjść na wolność. Kilka godzin później została wezwana do prokuratora, podpisała dokumenty dotyczące umorzenia postępowania, odebrała rzeczy i po ośmiu miesiącach ujrzała światło dzienne. Dzisiaj ma problemy ze wzrokiem. Tak relacjonowała swoje uwolnienie w czwartek szefowa białoruskiego Press Clubu Julia Słucka. Mury aresztu opuścili też jej syn Piotr oraz dwaj współpracownicy: Siarhej Alszeuski i Ała Szarko. W niedzielę za kratami pozostawało jeszcze ponad 630 więźniów reżimu.
List do dyktatora
Słucka musiała przyznać się do winy, rekompensować straty w wysokości 200 tys. rubli (równowartość 312 tys. złotych; było oskarżenie o przestępstwo podatkowe) oraz napisać list „z prośbą o ułaskawienie do prezydenta". W rozmowie z białoruskimi niezależnymi mediami dziennikarka przyznała, że wybrała tę opcję, bo nie liczyła na sprawiedliwy proces sądowy i nie chciała spędzić kilku kolejnych lat w łagrze.
Uwolnieni w czwartek dziennikarze są na liście osób, którym zaproponowano napisanie do Aleksandra Łukaszenki w zamian za wolność. Została sporządzona przez Juryja Waskrasienskiego. To były więzień polityczny i członek sztabu wyborczego Wiktara Babaryki (aresztowanego w czerwcu 2020 roku i niedopuszczonego do wyborów byłego szefa banku). Po październikowej wizycie Łukaszenki w areszcie KGB w Mińsku przeszedł na stronę władz. Obecnie stoi na czele wspieranego przez reżim Okrągłego Stołu Sił Demokratycznych.
– Publicznie oświadczam, że ręczę głową za każdą z tych stu osób – ogłosił na początku sierpnia, stojąc przed Łukaszenką podczas wielkiej (ponad ośmiogodzinnej) konferencji w Mińsku. Chodzi o tych, którzy zgodzili się poprosić Łukaszenkę o ułaskawienie.
Kiedy uwolni Polaków?
– Nie mogę zdradzić tych nazwisk. Nie mam zgody od nich na ujawnienie tych informacji – mówi Waskrasienski „Rzeczpospolitej", sugerując, że już niedługo na wolność wyjdą kolejni więźniowie.