Jeżeli w sobotę 3 lipca były premier i lider Platformy Obywatelskiej zamelduje się na politycznym pokładzie jako zbawca opozycji, powinien być to sygnał, że nowy układ władzy został już wynegocjowany i przygotowany. Wiadomo, kto ma być premierem, wicepremierem, marszałkiem Sejmu i Senatu... Wtedy, i tylko wtedy, Donald Tusk będzie mógł spokojnie rozpocząć przygotowania do wyborów jako lider PO. Partia zresztą jest tu najmniej ważna. Chodzi o wehikuł budujący nową rzeczywistość polityczną. Jeśli więc Donald Tusk decyduje się na całkowity powrót i przemarsz pod skrzyżowanymi szablami Rady Krajowej, to nie po to, by budować od podstaw i rozdawać wyborcom ulotki (jak chciałby poseł Franciszek Sterczewski), tylko po to, by skonsumować zmianę władzy. I tak długo, jak perspektywa poukładania opozycyjnego obozu nie będzie jasna, Tusk będzie mylił tropy i zwlekał.

Polityk z takim doświadczeniem dobrze wie, że kiedy tylko pojawi się w okolicach kawiarni Czytelnik na Wiejskiej, natychmiast zostanie uwikłany w wewnętrzne spory i krwawe pałacowe spiski. To już się nawet zaczęło. – Umiem czytać między wierszami i determinacja, by pełnić funkcję, nieco u Borysa Budki zmalała – oznajmił w Polsat News poseł Sławomir Nitras. I dodał z uśmiechem: – Wydaje mi się, że nosi się on z zamiarem rezygnacji.

Sprawa wydaje się więc przesądzona. Jak się to odbędzie? Ktoś ustąpi, ktoś się przesunie. Statut się zmieni, a notowania wzrosną. Ale jeżeli okaże się, że europejski emigrant nie przywiózł z roboty za granicą walizki z podarunkami albo walizka jest za mała, notowania szybko wrócą do poziomu, który dziś spędza sen z powiek politykom PO.

Były premier musi więc pokazać szybko wartość dodaną. Zapowiedzieć np. uzgodniony termin rozmów z Szymonem Hołownią i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. I mówić tak, żeby oswajać wielki negatywny elektorat hodowany na sterydach przez TVP Info.

Ale to nie koniec. Przecież już na horyzoncie majaczy Campus Rafała Trzaskowskiego. Prezydent Warszawy zbiera też pod własnymi sztandarami grono wpływowych prezydentów miast, pokłóconych najczęściej z lokalnymi baronami Platformy. Albo więc Tusk w nowej roli będzie musiał się z Trzaskowskim podzielić władzą, albo ściąć mu głowę. W przeciwnym razie, zamiast triumfalnego powrotu, nastąpi mało triumfalny rozłam.