Nowelizacja ustawy o IPN: Wygrało umiarkowanie

Spór, który narósł wokół styczniowej nowelizacji ustawy ?o IPN, był jedną z pierwszych raf, na które natknął się Mateusz Morawiecki po tym, jak został szefem rządu.

Publikacja: 27.06.2018 19:26

Nowelizacja ustawy o IPN: Wygrało umiarkowanie

Foto: AFP

Zamknięcie tego sporu jest teraz więc jego osobistym sukcesem, chyba największym tej rangi od początku jego urzędowania. Oczywiście, tak skoordynowana akcja: specjalne posiedzenie Sejmu, ekspresowe tempo prac w parlamencie i współpraca z prezydentem, wspólna konferencja z premierem Izraela, nie tylko wymagała zgody Jarosława Kaczyńskiego, ale też dużej pracy na zapleczu obozu rządzącego. Ale zasługa idzie na konto premiera, któremu udało się całą operację przeforsować.

Czytaj więcej:

Prezydent podpisał nowelizację ustawy o IPN

Pokazuje to, jak silną pozycję zbudował sobie Morawiecki w ciągu pół roku. Udało mu się przeciąć jeden z najboleśniejszych wrzodów, jakie niszczyły relacje Polski z innymi krajami. Wszak według części ekspertów styczniowa nowelizacja ustawy o IPN spowodowała najpoważniejszy kryzys dyplomatyczny, jakiego Polska doświadczyła po 1989 roku.

Premierowi udało się pogodzić ogień z wodą i stać się jednym z najważniejszych graczy prawicy, nie popadając w konflikt z hegemonem tego środowiska Jarosławem Kaczyńskim. Ale to dopiero początek wyzwań, jakie przed nim stoją. Morawiecki będzie się musiał bowiem uporać z prawdziwą kwadraturą koła: niezwykle podzielonym elektoratem prawicy. Spora część wyborców PiS to osoby o poglądach zdecydowanie radykalnych, którzy domagają się od zwycięskiej w 2015 roku partii zdecydowanych działań i niemal ostentacji w procesie reform. To oni byli prawdziwymi adresatami nowelizacji ustawy o IPN. To oni mają czuć się usatysfakcjonowani, oglądając codziennie programy informacyjne w TVP. To oni uważają, że narodowa duma wymaga konfliktu z Brukselą, Berlinem, Moskwą, Waszyngtonem i Tel Awiwem. Bez tego twardego elektoratu PiS nie przetrwałby ośmiu lat w opozycji do Platformy.

Ale w 2015 roku PiS nie wygrałby bez wyborców umiarkowanych. Nie wygra bez nich też tegorocznych wyborów samorządowych ani przyszłorocznych parlamentarnych. Ta część elektoratu ma dość szaleńczego tempa zmian i oczekuje raczej uspokojenia sytuacji. Kibicuje polityce społecznej PiS, lecz niechętnie patrzy na pogłębiające się problemy Polski w UE i napięte relacje z sojusznikami zza Atlantyku. To gestem w ich stronę miała być próba zawarcia kompromisu z Brukselą w sprawie praworządności – nawet kosztem ustępstw, które niepokoiły radykałów. Z odprężenia z Brukselą – które również było pomysłem premiera – jak na razie jednak nic nie wyszło. Odprężenie na linii Polska–Izrael jest więc nie tylko sukcesem Morawieckiego, ale też sukcesem obozu umiarkowanego. Ale elektorat prawicy wciąż jest rozbity. Pozostaje mieć nadzieję, że obecny sukces umiarkowanych nie zostanie w najbliższych dniach okupiony jakimś radykalnym działaniem, które da satysfakcję tzw. prawemu sektorowi.

Zamknięcie tego sporu jest teraz więc jego osobistym sukcesem, chyba największym tej rangi od początku jego urzędowania. Oczywiście, tak skoordynowana akcja: specjalne posiedzenie Sejmu, ekspresowe tempo prac w parlamencie i współpraca z prezydentem, wspólna konferencja z premierem Izraela, nie tylko wymagała zgody Jarosława Kaczyńskiego, ale też dużej pracy na zapleczu obozu rządzącego. Ale zasługa idzie na konto premiera, któremu udało się całą operację przeforsować.

Pozostało 82% artykułu
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budownictwo socjalne to błędna ścieżka