Żylaki: są powody, by ich nie lekceważyć

Obrzęki nóg, pajączki i drobne żylaki to nie tylko defekt kosmetyczny, ale przede wszystkim pierwszy sygnał rozwoju przewlekłej niewydolności żylnej – choroby uciążliwej dla pacjenta i kosztownej dla systemu ochrony zdrowia.

Publikacja: 27.02.2019 13:05

Najczęstszym powodem wizyty w gabinecie flebologa są tzw. pajączki i poszerzone żyły powierzchniowe,

Najczęstszym powodem wizyty w gabinecie flebologa są tzw. pajączki i poszerzone żyły powierzchniowe, które przeszkadzają ze względów estetycznych.

Foto: Adobe Stock

Początki wielu chorób wyglądają niewinnie, a ich pierwsze objawy trudno skojarzyć z poważnym schorzeniem i uznać za szczególnie niepokojące. Nie inaczej jest w przypadku przewlekłej choroby żylnej (PChŻ), jednego z najpowszechniej występujących problemów zdrowotnych i jednocześnie najczęściej lekceważonego.

Uczucie ciężkości nóg, mrowienie, obrzęki czy poszerzenie drobnych naczyń krwionośnych, zwane potocznie pajączkami, mogą świadczyć o czynnościowej niewydolności żylnej. Do jej rozwoju dochodzi w wyniku zaburzenia funkcji zastawek w żyłach. Jeżeli zaczynają źle funkcjonować, powrót krwi jest spowolniony. – To początek problemów. Nadmiar krwi w żyłach powoduje wzrost ciśnienia i systematyczne poszerzanie żył. Pojawia się czynnościowa niewydolność żylna. Organizm się broni, uruchamiając procesy zapalne. W efekcie dochodzi do zmian strukturalnych w żyłach i ich nieodwracalnego uszkodzenia. Na tym etapie mówimy już o utrwalonej, przewlekłej niewydolności żylnej. – Nie ma lekarstwa, które może skutecznie powstrzymać ten proces, bo nie da się całkowicie usunąć przyczyn, które do niego prowadzą – wyjaśnia prof. Piotr Ciostek, Kierownik Katedry i Kliniki Ogólnej i Naczyniowej II Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Żylaki - choruje większość z nas

Z wielu badań epidemiologicznych wynika, że odsetek chorych na przewlekłą niewydolność żylną na całym świecie jest podobny i wynosi od 30 do nawet 70 proc. – Dane mogą być niedoszacowane, a rozziew między nimi zawsze będzie duży. Dzieje się tak dlatego, że PChŻ ma bardzo szeroką prezentację kliniczną – od banalnych zmian skórnych typu pajączki poprzez żylaki aż do owrzodzeń – wyjaśnia prof. Ciostek. – Na okresowo otwierające się owrzodzenia żylne cierpi 1 proc. populacji, a stale otwarte owrzodzenia wywołane PChŻ ma 0,3 proc. społeczeństwa. To jest groźne i bardzo uciążliwe dla pacjenta, ale zarazem kosztochłonne dla systemu ochrony zdrowia – dodaje.

Statystyki wskazują na prostą zależność między PChŻ a wiekiem. Problemy z układem żylnym najczęściej dotykają seniorów i osób dojrzałych, w wieku 40–50 lat, u których zwykle objawiają się żylakami. Lekarze zwracają jednak uwagę na niepokojące zjawisko obniżania się wieku, w którym zaczynają się pojawiać symptomy niewydolności żylnej. Jako przyczynę wskazują postępujące zmiany w stylu życia – coraz mniej ruchu i coraz więcej cukru w diecie, co żyłom nie służy.

Żylaki - jak zmniejszyć ryzyko

Skłonność do żylaków dziedziczymy. Jeśli zarówno matka, jak i ojciec cierpią na przewlekłą chorobę żylną, to dziecko ma 90 proc. szans, że też zachoruje, a jeśli jedno z rodziców – ok. 50 proc. Mimo wielu prób nie udało się znaleźć konkretnego genu odpowiedzialnego za przewlekłą niewydolność żylną, nie ma zatem na razie widoków na terapię genową, która eliminowałaby ryzyko wystąpienia PChŻ.

– Niestety, mimo postępu medycyny nie potrafimy całkowicie zahamować rozwoju PChŻ.  Podobnie jak nie jesteśmy w stanie w stu procentach wyeliminować próchnicy – mówi prof. Ciostek. Przyznaje jednocześnie, że im wcześniej zareagujemy na patologię w naszym organizmie, tym więcej mamy możliwości, żeby zapobiegać powikłaniom, do jakich prowadzi. – Z rozwojem niewydolności żylnej jest jak z falą powodziową na rzece. Budując tamę, zabezpieczamy jej dolny odcinek. Jeśli tego nie zrobimy, rzeka zacznie się rozlewać na różne strony, tworząc dodatkowe korytarze, którymi popłynie nadmiar wody – tłumaczy. W przypadku PChŻ ważne jest, by rozpoznać i usunąć niewydolne odcinki układu żylnego, co jest możliwe w przypadku żył powierzchniowych, w których powstają widoczne na powierzchni skóry żylaki.

Prowadzenie zdrowego trybu życia pomaga zmniejszyć ryzyko rozwoju PChŻ. Żyłom służą spacery, bieganie, jazda na rowerze – taki rodzaj ruchu, w którym mięśnie pracują równomiernie. Niekorzystne są natomiast sporty, w których musimy wykonywać nagłe ruchy, np. tenis.

– Najważniejsze są mięśnie goleni, które pracując rytmicznie w czasie chodu. Działają na zasadzie pompy ssąco-tłoczącej – nabierają krwi, a gdy mięsień się kurczy, wbrew ciśnieniu hydrostatycznemu wystrzeliwują ją do góry, w kierunku serca. Ruch bardzo pomaga w hemodynamice układu żylnego, która ma zapewnić prawidłowe krążenie krwi – wyjaśnia prof. Ciostek.

Żylaki – dlaczego lepiej je usuwać wcześniej

Podobnie jak w przypadku cukrzycy, również w przewlekłej niewydolności żylnej największym zagrożeniem dla pacjenta jest nie tyle sama choroba, ile jej powikłania.

Upośledzone działanie układu żylnego rzutuje na funkcjonowanie innych organów. Jeżeli dochodzi już do powikłań, pacjentami zajmują się nie tylko flebolodzy czy angiolodzy, lecz także chirurdzy ogólni i dermatolodzy.

Eksperci przyznają, że powszechność występowania przewlekłej niewydolności żylnej powoduje pewne znieczulenie wobec problemu. Lekarze zbyt rzadko sugerują zabiegi usuwania żylaków. Tymczasem w podeszłym wieku, kiedy człowiek martwi się przede wszystkim o swoje serce, płuca czy nerki, problem żylaków schodzi na dalszy plan. Wiąże się to z bólem, ograniczeniami ruchowymi, koniecznością opatrywania pojawiających się owrzodzeń. Chociaż jakość życia się obniża, pacjenci rezygnują z leczenia. – Jeśli nie podejmiemy prewencyjnego działania przed wystąpieniem zaawansowanej niewydolności żylnej, to sytuacja się komplikuje. Trzeba wyważać ryzyko. Trudno namawiać pacjentów, którzy mają 70 czy 80 lat, żeby dawali się operować – przyznaje prof. Ciostek.

Początki wielu chorób wyglądają niewinnie, a ich pierwsze objawy trudno skojarzyć z poważnym schorzeniem i uznać za szczególnie niepokojące. Nie inaczej jest w przypadku przewlekłej choroby żylnej (PChŻ), jednego z najpowszechniej występujących problemów zdrowotnych i jednocześnie najczęściej lekceważonego.

Uczucie ciężkości nóg, mrowienie, obrzęki czy poszerzenie drobnych naczyń krwionośnych, zwane potocznie pajączkami, mogą świadczyć o czynnościowej niewydolności żylnej. Do jej rozwoju dochodzi w wyniku zaburzenia funkcji zastawek w żyłach. Jeżeli zaczynają źle funkcjonować, powrót krwi jest spowolniony. – To początek problemów. Nadmiar krwi w żyłach powoduje wzrost ciśnienia i systematyczne poszerzanie żył. Pojawia się czynnościowa niewydolność żylna. Organizm się broni, uruchamiając procesy zapalne. W efekcie dochodzi do zmian strukturalnych w żyłach i ich nieodwracalnego uszkodzenia. Na tym etapie mówimy już o utrwalonej, przewlekłej niewydolności żylnej. – Nie ma lekarstwa, które może skutecznie powstrzymać ten proces, bo nie da się całkowicie usunąć przyczyn, które do niego prowadzą – wyjaśnia prof. Piotr Ciostek, Kierownik Katedry i Kliniki Ogólnej i Naczyniowej II Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Choroby zakaźne wracają do Polski. Jakie znaczenie mają dziś szczepienia?
Zdrowie
Peru: Liczba ofiar tropikalnej choroby potroiła się. "Jesteśmy w krytycznej sytuacji"
Zdrowie
W Szwecji dziecko nie kupi kosmetyków przeciwzmarszczkowych
Zdrowie
Nerka genetycznie modyfikowanej świni w ciele człowieka. Udany przeszczep?
Zdrowie
Ptasia grypa zagrozi ludziom? Niepokojące sygnały z Ameryki Południowej