Jonas Prising, prezes ManpowerGroup: Uczmy stawiać namioty, a nie domy

W erze technologii miękkie umiejętności stają się ważniejsze niż twarda wiedza. Liczy się umiejętność jej wykorzystania w różnych scenariuszach kariery – mówi Jonas Prising, prezes ManpowerGroup.

Publikacja: 12.01.2020 21:00

Jonas Prising, prezes ManpowerGroup: Uczmy stawiać namioty, a nie domy

Foto: materiały prasowe

Badania Manpower wskazują, że pomimo globalizacji, platform rekrutacyjnych on-line, które pozwalają zatrudniać pracowników z różnych stron świata, niedobór talentów, praktycznie wszędzie, rośnie. Czy to kwestia braku ludzi czy umiejętności?

Odsetek firm, które w naszym badaniu deklarują trudności z pozyskaniem pracowników o potrzebnych umiejętnościach jest teraz  najwyższy od 13 lat. Problem dotyczy i braku ludzi i umiejętności. Z jednej strony względy demograficzne powodują, że w zależności od kraju pula kandydatów do pracy rośnie wolniej, w ogóle nie rośnie, albo wręcz się kurczy. W skali globalnej dostępność talentów staje się więc coraz bardziej ograniczona. Z drugiej strony, szybki rozwój technologii sprawia, że zwiększa się zapotrzebowanie na umiejętności, które umożliwiają wykorzystanie rozwiązań technologicznych. Mamy więc rzeszę bezrobotnych, lecz większość z nich nie ma poszukiwanych umiejętności. Moim zdaniem za dużo martwimy się tym, że roboty będą odbierały ludziom pracę a za mało mówimy o tym, że technologie zmienią 60-70 proc. pracy każdego z nas.

Jednak statystyki dowodzą, że automatyzacja i cyfryzacja już wypierają ludzi choćby w bankach i w fabrykach

To oczywiście ma i będzie miało miejsce, podobnie jak w przeszłości, ale wszystkie dostępne dane wskazują, że jeszcze więcej nowych miejsc pracy powstanie dzięki tym zmianom. Już to zresztą widzimy, bo chociaż w fabrykach mamy coraz więcej robotów, w firmach przybywa chatbotów i rozwiązań AI, to na większości rynków pracy notujemy najniższe od lat wskaźniki bezrobocia. Roboty mogą być naszymi najlepszymi przyjaciółmi, o ile mamy odpowiedni zestaw umiejętności, który pozwala nam na współpracę z maszynami. W przeciwnym razie zostaniemy zmarginalizowani przez postęp technologii, bez szans na awans i wyższe zarobki, gdyż realne wynagrodzenia za pracę nie wymagającą żadnych kwalifikacji albo tylko niewielkich nie będą rosły. Na wzrost płac, rozwój zawodowy będą mogły liczyć osoby z potrzebnymi umiejętnościami.

Czeka nas więc pogłębiająca się polaryzacja rynku pracy i społeczeństwa?

Niestety tak a duża część tego procesu będzie napędzana przez te same zjawiska, które już dzisiaj budzą opór części społeczeństwa – jak np. rozwój nowych technologii, globalizację, imigrację czy wolny handel. Ich skutkiem są zmiany strukturalne wywołujące negatywną reakcję ludzi, którzy z nich nie korzystają. W tej grupie wskaźnik bezrobocia jest znacznie powyżej średniej, co widzimy praktycznie na wszystkich rynkach.

Biznes dostrzega ten problem?

Firmy są coraz bardziej świadome, że polaryzacja społeczeństwa nie jest dobra dla biznesu, gdyż wzmaga nieprzewidywalne kształtowanie polityki, niekiedy sprzeczne z logiką wynikającą z faktów i danych. Dla biznesu jeden plus jeden to dwa a w nieprzewidywalnym otoczeniu może to być trzy albo cztery.

Mamy więc coraz mniej przewidywalne otoczenie polityczno-gospodarcze i rosnący deficyt odpowiednich kandydatów do pracy. Jak można powstrzymać jego wzrost?

Na pewno muszą się zmienić instytucje oświatowe i sposób edukacji pracowników – powinny one przejść tak fundamentalne zmiany, jak miało to miejsce w czasach rewolucji przemysłowej, czy po II wojnie światowej. Po II wojnie światowej wyższe wykształcenie- dostępne wcześniej dla elit - stało się dzięki wsparciu rządów bardziej masowe, gdyż gospodarki naszych krajów potrzebowały więcej dobrze wykształconych pracowników. Dzisiaj takie przestawienie nie nastąpiło; nadal kształcimy ludzi według systemu sprzed 50 lat dla świata, który fundamentalnie się zmienił. W rezultacie co roku szkoły i uczelnie opuszczają rzesze absolwentów, którym brakuje umiejętności wymaganych na współczesnym rynku pracy, gdzie stale trzeba zdobywać nowe kompetencje. Większość z dzisiejszych absolwentów ma przed sobą 55 lat pracy a ci, którzy się teraz rodzą -60 a może nawet 65 lat. Na pewno więc nie raz będą zmieniać zawód, sposób pracy, co będzie wymagało zdobycia nowych umiejętności. Nie uczy tego współczesny system edukacji– jego celem jest wyposażenie absolwenta w określony zestaw wiedzy i umiejętności na dzisiaj. Jako społeczeństwo czeka nas więc ogromna zmiana.

A jaka będzie w niej rola pracodawców?

Firmy już się zmieniają. Z naszego badania wynika, że o ile w 2011 roku 20 proc. pracodawców aktywnie angażowało się w szkolenia swoich pracowników, to obecnie już 84 proc. Jest to logicznym skutkiem problemów ze znalezieniem pracowników z potrzebnymi umiejętnościami. Moim zdaniem rewolucja edukacyjna rozpocznie się właśnie od firm, za którymi podążą instytucje oświatowe.

Co je do tego skłoni?

Presja społeczna, którą będą wywierać m.in. małe i średnie firmy. One nie mogą sobie pozwolić na inwestycje w kształcenie swojej siły roboczej. Co więcej rządzący uświadomią sobie w końcu, że to dostępność dobrze wykwalifikowanych pracowników daje państwu przewagą konkurencyjną. Druga droga - prosta, nie wymagająca wyższych kwalifikacji i nisko opłacana praca - nie zapewnia ani rozwoju ani dobrobytu. Wtedy kraj może utknąć w pułapce nawet nie średniego, ale niskiego dochodu, tym bardziej, że wykwalifikowani pracownicy będą emigrować.

Jednak w Polsce ostatnie lata przyniosły wzrost zatrudnienia i płac pracowników fizycznych, również tych bez większych kwalifikacji. Większość imigrantów zarobkowych z Ukrainy wykonuje u nas proste, fizyczne zajęcia..

Sądzę, że jest to efekt szybkiego wzrostu gospodarczego- z naszego punktu widzenia Polska przesuwa się w górę łańcucha wartości; zmierzając ku pozycji kraju z produkcją, usługami i logistką o wysokiej jakości i wartości dodanej. Widzimy to również w zamówieniach naszych klientów. Wielu polskich pracowników awansuje na lepiej płatne stanowiska wymagające wyższych kwalifikacji, ale przy rozwijającej się gospodarce zostaje też wiele miejsc pracy dla osób słabo wykwalifikowanych. Z moich rozmów z naszymi klientami i firmami na świecie wynika, że Polska jest postrzegana jako bardzo atrakcyjne miejsce do inwestycji, właśnie ze względu na dostępność konkurencyjnej i wykwalifikowanej siły roboczej.

Co jest dzisiaj największym wyzwaniem dla biznesu Manpower – w Polsce i w skali świata? Czy widać tu różnice?

Co ciekawe, strukturalne skutki takich zmian jak globalizacja, czy cyfryzacja- są bardzo podobne w większości rozwiniętych krajów a nawet w wielu krajach rozwijających się. Również w tych, gdzie większość społeczeństwa pracuje w szarej strefie; tam też widać  niedobór pracowników tym bardziej, że niewielu z nich ma potrzebne umiejętności. Tak więc mamy podobne trendy i wyzwania, tylko że o różnym nasileniu. Na przykład w USA, przy 3,6 proc. bezrobociu firmy mają ogromne trudności z pozyskaniem jakichkolwiek pracowników, co dla części branż już jest czynnikiem hamującym wzrost.

Nawet w tzw. Pasie Rdzy, gdzie bezrobocie jest wyższe?

Problemem jest tam jednak brak odpowiednich umiejętności a do tego niewielka mobilność amerykańskich pracowników, która spadła w ostatnich 25 latach o ok. 80 proc. Amerykanie nie chcą się już przeprowadzać za pracą, więc teraz to firmy, chcąc zdobyć pracowników, przenoszą się tam, gdzie jest wyższe bezrobocie.

W Polsce z mobilnością wewnątrz kraju też nie jest najlepiej, więc zostaje kwestia umiejętności. Jakie umiejętności powinni rozwijać młodzi ludzie, którzy wchodzą albo wkrótce wejdą na rynek pracy i będą na nim przez 55-60 lat?

Część ekspertów twierdzi i nie bez racji, że warto postawić na wykształcenie ścisłe określane jako STEM, gdyż coraz większy wpływ na świat wokół nas mają technologie. Ja jednak wciąż wyznaję pogląd, że jeśli robisz to, co lubisz, to masz większe szanse na zawodowy sukces w pracy niż wtedy, gdy zmuszasz się do nauki i robienia czegoś, co nie sprawia ci przyjemności a trudność. Dałbym też młodym ludziom radę zgodną z obserwacjami Yuvala Noaha Harariego w książce „Sapiens:.od zwierząt do bogów”; kiedyś nasza edukacja, przygotowanie do życia zawodowego, było jak budowa domu na bardzo solidnym fundamencie i z mocnymi ścianami, bo mieliśmy w nim mieszkać przez 40-50 lat. Dzisiaj powinniśmy uczyć dzieci innego podejścia do wiedzy- już nie mają się przygotowywać do budowy domu. Zamiast tego muszą umieć sprawnie postawić namiot. Przez jakiś czas będą w nim mieszkać, ale potem go złożą i przeniosą się w inne miejsce. Mając perspektywę pracy przez tak długie lata, musimy być przygotowani na to, że będzie się zmieniał zestaw naszych umiejętności. I nie chodzi tu o „twardą” wiedzę, która dzisiaj jest dostępna na wyciągnięcie ręki, choćby na smartfonie.

Młodzi ludzie mogą teraz dojść do wniosku, że może nie warto się uczyć...

Chcę podkreślić, że wciąż ważna jest solidna baza wiedzy, która zapewni zrozumienie świata. Jednak niezbędna będzie umiejętność efektywnego uczenia się wciąż na nowo. Będzie się też liczyć kreatywność, pomysłowość umiejętność komunikacji. Swoją drogą, to ciekawe, że w erze technologii miękkie umiejętności stają się ważniejsze niż twarda wiedza, która jest dziś dostępna na wiele sposobów. Tym co się liczy, jest umiejętność jej wykorzystania w różnych scenariuszach kariery.

A jak Pan przygotowuje swoje dzieci do nowych realiów?

Po pierwsze zachęcam je by robiły to, co lubią, w czym mogą być dobre a nie to, co -według innych - powinny robić. I żeby próbowały różnych rzeczy, zdobywały umiejętność uczenia się, by wiedziały, co trzeba zrobić, gdy będą chciały zmienić zawód czy specjalizację, Powtarzam im: przykro mi, ale będziecie musieli pracować przez co najmniej 55 lat; jeśli więc przez pięć lat spróbujecie pięciu różnych pracy w różnych dziedzinach, to nadal macie jeszcze przed sobą 50 lat. A w tym czasie wiele razy będziecie zmieniać pracę i sposób pracy.

Jednaj większość rodziców nadal marzy o stabilnej, pewnej karierze dla dzieci – w zawodzie lekarza, prawnika czy informatyka. Rekruterzy też cenią kandydatów z przemyślaną drogą rozwoju zawodowego, więc CV z częstymi zmianami zawodu może trafić do kosza.

To zależy, w jakiej branży działamy W nowych technologach częste zmiany pracy, specjalizacji są wręcz pożądane. N.p. przed pięcioma laty na wagę złota byli deweloperzy aplikacji. Dzisiaj jest ich pod dostatkiem a rynek szuka specjalistów od sztucznej inteligencji, machine learning, block chain i cyberbezpieczeństwa. W zmianie zawodu nie chodzi o rewolucję, lecz o wybór specjalizacji, w których nasze obecne umiejętności i doświadczenie możemy wykorzystać na nowych polach. Wykorzystanie kompetencji pracowników w nowych obszarach będzie również ważną umiejętnością firm. Co ciekawe jedną z najlepszych w świecie tzw. uczących się organizacji, które dobrze adaptują się do zmiennych warunków funkcjonowania, są siły zbrojne. Rekrutują ludzi bez przygotowania, kształcą ich w określonej specjalności a po dwóch latach przesuwają do innej. Oczywiście odbywa się to w określonych ramach, lecz ta dobrze rozwinięta w armii umiejętność kształcenia i przekwalifikowania ludzi robi wrażenie.

To może powinniśmy wrócić do obowiązkowej służby wojskowej, która np. z Izraelu pełni też bardzo ważną rolę wychowawczo- edukacyjną?

Szwecja już to zrobiła, gdy po kilkuletniej przerwie przywróciła w 2017 r. obowiązkową służbę wojskową, także dla kobiet. Sam byłem przed laty w ramach obowiązkowej służby wojskowej w marynarce szwedzkiej i bardzo dobrze wspominam to doświadczenie. Moim zdaniem armia to świetna sposób na naukę.

CV

Badania Manpower wskazują, że pomimo globalizacji, platform rekrutacyjnych on-line, które pozwalają zatrudniać pracowników z różnych stron świata, niedobór talentów, praktycznie wszędzie, rośnie. Czy to kwestia braku ludzi czy umiejętności?

Odsetek firm, które w naszym badaniu deklarują trudności z pozyskaniem pracowników o potrzebnych umiejętnościach jest teraz  najwyższy od 13 lat. Problem dotyczy i braku ludzi i umiejętności. Z jednej strony względy demograficzne powodują, że w zależności od kraju pula kandydatów do pracy rośnie wolniej, w ogóle nie rośnie, albo wręcz się kurczy. W skali globalnej dostępność talentów staje się więc coraz bardziej ograniczona. Z drugiej strony, szybki rozwój technologii sprawia, że zwiększa się zapotrzebowanie na umiejętności, które umożliwiają wykorzystanie rozwiązań technologicznych. Mamy więc rzeszę bezrobotnych, lecz większość z nich nie ma poszukiwanych umiejętności. Moim zdaniem za dużo martwimy się tym, że roboty będą odbierały ludziom pracę a za mało mówimy o tym, że technologie zmienią 60-70 proc. pracy każdego z nas.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację