Raport tej firmy "Rzeczpospolita" publikuje pierwsza. - Sprawdziliśmy, jaką część budżetu pochłonie wynajęcie mieszkania z jedną sypialnią w centrum miasta - mówi Marcin Kijowski, ekspert Nowodworski Estate, autor raportu. - Warto tu zwrócić uwagę, że wszystkie analizowane miasta cieszą się olbrzymią popularnością wśród turystów, więc stawki najmu są tam bardzo wysokie. Te najwyższe w liczbach bezwzględnych (1,9 tys. euro) muszą płacić londyńczycy, ale w stosunku do zarobków najgorzej wypadają znów mieszkańcy stolicy Włoch. Niewielka nieruchomość w centrum Rzymu kosztuje średnio 970 euro, co przy zarobkach 1,4 tys. euro daje aż 69 proc. pensji. Drugie miejsce przypadło Barcelonie, gdzie mieszkańcy od dawna skarżą się na wysokie stawki najmu - to 900 euro i 62 proc. zarobków.

Trzecie, czwarte i piąte miejsca to odpowiednio Warszawa i Wrocław (61 proc. pensji na czynsz) i Kraków (60 proc.). - W Amsterdamie wynajem pochłonie 59 proc. wynagrodzenia, w Madrycie 58 proc., w Londynie "tylko" 54 proc., w Paryżu 48 proc., w Sztokholmie - 46 proc. - szacuje Marcin Kijowski. - Berlin zajął tym razem przedostatnie miejsce, ale mieszkańcy i tak narzekają, że z roku na rok jest coraz drożej. Za Odrą przyjęto, że wynajem nie powinien kosztować więcej niż 30 proc. wpływów. Dziś lokum w centrum stolicy Niemiec to miesięczny koszt rzędu 845 euro, co zabiera 36 proc. zarobków.

Na tym tle Warszawa i Kraków to bardzo drogie miasta, o Rzymie nawet nie wspominając. Na ostatnim miejscu jest Berno, gdzie wynajem mieszkania pochłonie tylko jedną czwartą pensji. Ekspert Nowodworski Estate komentuje, że koszt najmu w relacji do średniej pensji w dużych miastach pokazuje, dlaczego Polacy tak niechętnie wynajmują mieszkania, preferując własność i życie z wieloletnim kredytem hipotecznym na karku. - Podobna sytuacja jest w innych krajach byłego bloku wschodniego. Linia podziału biegnie tam, gdzie niegdyś stała żelazna kurtyna - zauważa Marcin Kijowski. - W Rumunii prawie wszyscy posiadają własną nieruchomość, w Chorwacji, na Słowacji czy Litwie ten odsetek wynosi 90 proc. Tymczasem połowa Niemców mieszka w wynajmowanych mieszkaniach, podobnie jest w bogatej Austrii, Danii czy Francji. Tam koszty najmu do zarobków są o wiele niższe, inne są też uwarunkowania kulturowe i historyczne. W Polsce dominuje myślenie, że lepiej płacić na swoje, choćby za pożyczone pieniądze, niż nabijać kieszenie właścicielowi mieszkania. Z czasów PRL wynieśliśmy też przekonanie, że posiadanie własnego "M" wiąże się z wyższym statusem społecznym. Być może, gdy będziemy zarabiać więcej i koszty najmu do zarobków spadną do ok. 40 proc., chętniej będziemy mieszkać "w cudzym". 36 proc. w Berlinie wobec 61 procent w Warszawie robi jednak gigantyczną różnicę - podkreśla.