Nie żyje czeski reżyser Jirzi Menzel. Miał 82 lata

5 września w wieku 82 lat zmarł czeski reżyser Jirzi Menzel, twórca m.in. „Pociągów pod specjalnym nadzorem”, „Skowronków na uwięzi”, „Postrzyżyn”, „Obsługiwałem angielskiego króla”.

Aktualizacja: 07.09.2020 09:42 Publikacja: 07.09.2020 09:38

Nie żyje czeski reżyser Jirzi Menzel. Miał 82 lata

Foto: Paul Katzenberger / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)

Ta wiadomość pojawiła się dopiero następnego dnia po jego śmierci, wieczorem, gdy na Fb żona reżysera napisała: „Jureczku, nasz ukochany, najodważniejszy ze wszystkich odważnych. Wczoraj wieczorem w domu i w naszych ramionach, Twoje ciało opuściło nasz ziemski świat”.

Urodzony w Pradze w 1938 roku Menzel, karierę zaczynał w czasach, gdy ludzie sztuki tworzyli grupy, wspierali się, współpracowali. Polska szkoła filmowa, włoski neorealizm, francuskie cinema-verite, wreszcie szkoła czeska , do której sam należał — to były nurty, które kształtowały wrażliwość i sposób myślenia Europejczyków.

— Myślę, że kiedyś znacznie więcej nas łączyło — mówił mi kiedyś Menzel w wywiadzie. — Rośliśmy w podobnych warunkach, kończyliśmy te same szkoły, mieliśmy podobne doświadczenia i ideały, wychowywaliśmy się na tych samych lekturach. W Czechach, jak ktoś odkrył Hemingwaya, to czytali go wszyscy. Jak objawił się Franz Kafka — wstyd było go nie znać. Poza tym grupa była wartością. Dzisiaj każdy żyje inaczej, może wybierać sobie różne subkultury i wartości. Wszystko jest zatomizowane.

Czeską szkołę tworzyli Uher, Chytilova, Jures, Forman, Nemec Passer, Jakubisko. Byli różni, jedni lubili współczesność, inni wracali do czasu wojny. Jedni eksperymentowali z formą, inni robili filmy niemal klasyczne. Łączył ich typ humoru i autoironia.

— W trudnych sytuacjach Polacy rzucają na szalę całą swoją odwagę — twierdził Menzel — Czesi kulą się i uśmiechają półgębkiem. Mamy dystans do siebie i własnej historii.

Jego nakręcony w 1966 roku debiut fabularny „Pociągi pod specjalnym nadzorem” stał się prawdziwym wydarzeniem. Przed nim trzej reżyserzy odmówili ekranizacji tego tekstu. On zgodził się natychmiast, bo kochał twórczość Hrabala. Tak zaczęła się ich przyjaźń

— Miałem szczęście, bo Harabal był nie tylko znakomitym autorem, ale również fantastycznym, bardzo skromnym człowiekiem — wspominał Menzel. — Nigdy nie przyjeżdżał na plan, bo nie chciał mi przeszkadzać w pracy. Mawiał: „Książka jest moja, film jest twój”.

A więc: lata okupacji, mała stacyjka, przez którą przejeżdżają niemieckie pociągi z amunicją. Menzel naszkicował obraz wojny z nieheroicznej perspektywy, łącząc rubaszny czeski humor z tragizmem. Dostał nagrodę na MFF w Mannheim i Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Taka nagroda, o której po cichu marzy każdy człowiek kina, zdobyta zaraz na początku twórczej drogi może człowieka sparaliżować na długie lata. Ale Menzel od razu zabrał się do następnego filmu. W 1967 roku w podobny, pełen gorzkiego humoru sposób sportretował małomiasteczowe życie w „Kapryśnym lecie”.

Jego karierę filmową przerwał 1968 rok. Sowiecka inwazja gwałtownie przykręciła w Czechosłowacji kurek z wolnością. Antykomunistyczne w wymowie „Skowronki na uwięzi” (znów według Hrabala) trafiły na półkę. Socjalistyczne władze nie mogły przełknąć tej opowieści o „elementach burżuazyjnych”: profesorze, muzyku i mleczarzu w ramach „reedukacji” zderzonych z klasą robotniczą. Mimo, że akcja filmu toczyła się w latach 40.

— Ten film strasznie drażnił partyjnych bonzów, bo się z nich naśmiewał — mówił reżyser — A śmiech jest straszną bronią.

Publiczność obejrzała „Skowronki na uwięzi” dopiero w 1990 roku, gdy dostały Złotego Niedźwiedzia w Berlinie.

W latach Menzel 70. nakręcił obyczajowy dramat „Kto szuka złotego dna” i nostalgiczny obraz o początkach rodzimego kina „Mężczyźni z korbką”. W latach 80. wrócił do prozy Hrabala ekranizując współczesne „Święto przebiśniegu” i osadzone w latach 30. „Postrzyżyny”. W następnej dekadzie powstały jeszcze m.in.: „Żebracza opera” według sztuki Vaclava Havla oraz utrzymana w szwejkowskim duchu opowieść „Życie i niezwykłe przygody żołnierza Iwana Czonkina”. Potem Menzel wycofał się z reżyserii. Zamilkł w okresie wolności.

— Kiedy wszystko wolno, bunt traci sens — tłumaczył — Największe dzieła powstają z opornego materiału. Dzisiaj trudniej znaleźć temat.

Scenariusze, które mu proponowano, były zbyt słabe, a warunki pracy, jakie mógł mieć w nowej rzeczywistości, nie odpowiadały mu. Więc głównie grał w filmach kolegów: R.Koltaia, M.Luthra, M.Jurana, I.Svarcovej, L.Zafranovica, w 1992 roku wystąpił w „Małej Apokalipsie” Costy-Gavrasa według Konwickiego. Wystąpił też w polsko-czeskim komediodramacie Jacka Głomba „Operacja Dunaj" o inwazji wojsk Układu Warszawskiego w 1968 roku.Wykładał na wydziale reżyserii w praskiej szkole filmowej, więcej czasu poświęca teatrowi.

Ale nie wytrzymał bez kina. W 2007 roku na festiwalu w Berlinie pokazał kolejny film nakręcony według prozy Hrabala - „Obsługiwałem angielskiego króla”. To była historia dwudziestowiecznych Czech widziana oczami kelnera, który chce zostać milionerem. Sportretował czas przedwojenny, potem okres nazistowskiej okupacji, wreszcie komunistyczny przewrót. A wszystko – jak to on – z dystansem, humorem, krytycznym spojrzeniem na siebie i na innych. Antybohatersko, a zarazem mądrze. Był w tym filmie narodowy charakter Czechów („My nie walczymy” - mówi w pewnym momencie bohater) i cichy wstręt do wszelkich ideologii. Na koniec miotany przez ambicje kelner odnajdywał spokój w leśnym odludziu, przy szklance piwa. Oczywiście czeskiego.

Potem jeszcze zrealizował film„Dosajni” o grupie ludzi, którzy w małym miasteczku postanawiają wystawić „Don Giovannego” Mozarta. A na ekranie ostatni raz pojawił się dwa lata temu – w „Tłumaczu” Martina Sulika.

Jirzi Menzel był wspaniałym artystą, a jednocześnie miłym, skromnym człowiekiem. Lubił Polskę, za swojego wielkiego przyjaciela uważał Andrzeja Wajdę. Chętnie rozmawiał z dziennikarzami, był w tych rozmowach otwarty i bezpośredni. W ostatnich latach chorował, trzy lata temu przeszedł ciężką operację. Będzie brakowało jego wrażliwości, humoru i przenikliwego spojrzenia na świat. Ale zostawił nam filmy, do których warto wracać.

Ta wiadomość pojawiła się dopiero następnego dnia po jego śmierci, wieczorem, gdy na Fb żona reżysera napisała: „Jureczku, nasz ukochany, najodważniejszy ze wszystkich odważnych. Wczoraj wieczorem w domu i w naszych ramionach, Twoje ciało opuściło nasz ziemski świat”.

Urodzony w Pradze w 1938 roku Menzel, karierę zaczynał w czasach, gdy ludzie sztuki tworzyli grupy, wspierali się, współpracowali. Polska szkoła filmowa, włoski neorealizm, francuskie cinema-verite, wreszcie szkoła czeska , do której sam należał — to były nurty, które kształtowały wrażliwość i sposób myślenia Europejczyków.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej